Nie będzie klinów zieleni. Słupski projekt dopiero na 51. miejscu w kraju Samorząd nie dostanie więc z ministerstwa 4,4 mln zł na nowe parki.
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej ogłosił listę rankingową projektów zgłoszonych w ramach konkursu „Rozwój terenów zieleni w miastach i ich obszarach funkcjonalnych”. Ranking jest bezlitosny dla słupskiego projektu: dostał 56 punktów. Tymczasem dofinansowanie dostało tylko osiem wniosków. Miały od 63 punktów w górę. Na przykład przeszedł pomysł z Darłowa, które ma burmistrza z PO, na 4,4 mln zł, i z Gryfina na 1,1 mln zł. Nie było tutaj ograniczeń finansowych i np. Jaworzno w woj. śląskim (miasto wielkości Słupska) otrzymało aż 28,3 mln zł dofinansowania.
Porażki słupskiego projektu nie można zrzucić na rząd PiS (środki unijne dzielono w ramach zadań Ministerstwa Środowiska). – Wszędzie tam, gdzie oceniano pomysł, innowację, nasz projekt dostał maksimum punktów – przyznaje Justyna Pluta, szefowa Wydziału Zarządzania Funduszami w słupskim ratuszu. – Mniej dostaliśmy tam, gdzie wymagano formalnych rzeczy. Na przykład gotowości do wykonania czy pozwoleń na budowę. Tego nie mieliśmy, bo nie mogliśmy mieć w tak krótkim czasie.
To był ostatni już konkurs z tego programu. Słupski samorząd złożył dokumenty w ostatnim momencie. Prezydent zapewniał dziennikarzy, że są duże szanse na dofinansowanie. Do porażki nie przyznał się na poniedziałkowej konferencji, choć ranking podano 21 marca.
Zielone inwestycje z budżetu obywateli
Pomysł na kliny zieleni obejmował: dwa nowe parki (Zachodni przy ul. Zaborowskiej i Wschodni przy ulicy Aluchny- -Emalianow), trzy skwery (przy ul. Solskiego, Krasińskiego i Niedziałkowskiego), nowe zieleńce w śródmieściu oraz zagospodarowanie terenów wokół Stawku Łabędziego i ul. Kaszubskiej.
Miał być zrealizowany za 6 mln zł, w tym 4,4 mln dofinansowania. W styczniu władze miasta przedstawiały go dziennikarzom jako pewnik. Tymczasem, jak widać z oceny, złożone dokumenty nie były wystarczające do otrzymania zewnętrznego dofinansowania. Co więcej, mimo wysiłków urzędników, być nie mogły, z braku czasu.
Dopiero bowiem 23 listopada prezydent wydał zarządzenie o powołaniu zespołu do przygotowania projektu „Słupskie kliny zieleni”. Dokumenty trzeba było złożyć do końca roku. W takim czasie przygotować projekty i otrzymać pozwolenia na budowę się nie da. Tymczasem program w ministerstwie ogłaszany był od końca września. Zresztą wcześniej były już jego edycje. Radna Anna Rożek, która była w zespole, ocenia:
– Uważam, że powodem odrzucenia projektu było to, że był przygotowany na ostatnią chwilę oraz w chaosie, co spowodowało niedociągnięcia i to, że wniosek był niekompletny, mimo ciężkiej pracy urzędników. Moim zdaniem problem tkwi także w złej organizacji pracy przez prezydenta, bo wydział piszą- cy projekty jest przeładowany zadaniami, a ciągle dorzuca się nowe.
Geneza pomysłu na złożenie nowego projektu sięga jesieni – gdy wiceprezydent Marek Biernacki nie podpisał protokołu z konsultacji społecznych dotyczących budowy strefy chill out obok Stawku Łabędziego. Tym samym projekt z budżetu partycypacyjnego, który wygrał głosowanie mieszkańców w roku 2016, został wstrzymany. Doszło do sporu wiceprezydenta z radnym Tomaszem Lesiakiem, autorem pomysłu. Prezydent uznał, że strefa bez chodników mija się z celem. Ucieczką do przodu miały być kliny zieleni. Wkład własny miasto chciało mieć właśnie z budżetu partycypacyjnego na strefę chill out i park obok ulicy Aluchny- -Emalianow.
Zgodzili się na to pomysłodawcy. – Teraz czekamy na realizację parku – mówi Anna Rożek. Natomiast Tomasz Lesiak uważa, że jak najszybciej trzeba też wykonać inwestycję obok stawku, bo głosowano na nią dwa lata temu. – Teraz ratusz nie ma już wyjścia – ocenia radny. Justyna Pluta z wydziału zarządzania funduszami mówi, że urzędnicy napiszą jeszcze projekt o strefach zieleni z innego unijnego programu.