Zieloni sojusznicy w walce ze smogiem
O biologicznych odkurzaczach mówi dr Wojciech Durlak z Wydziału Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
Czy rośliny pomagają nam w walce ze smogiem?
Oczywiście. Przede wszystkim drzewa i krzewy, ale nie tylko. Także niska roślinność, która zajmuje dość dużą powierzchnię w miastach. To naturalne filtry powietrza. Możemy wyróżnić kilka grup zanieczyszczeń: zanieczyszczenia pod postacią pyłów, zanieczyszczenia gazowe (w postaci tlenków azotu, dwutlenku siarki, dwutlenku węgla i ozonu), zanieczyszczenia metalami ciężkimi oraz związkami rakotwórczymi.
Ostatnio najwięcej mówi się o pyle PM 2,5-10, który jest głównym składnikiem smogu.
Tak. Najbardziej szkodliwe dla mieszkańców miast pyły to tzw. pyły zawieszone będące zanieczyszczeniami o gradacji od 2,5 do 10 mikrogramów. Rośliny stanowią dla nich największą barierę. Szczególnie kiedy mamy do czynienia z obsadzeniami mocno uczęszczanych ulic albo sąsiedztwem zakładów przemysłowych, gdzie zanieczyszczenia rozprzestrzeniają się na niskim pułapie.
Zdaniem inspekcji ochrony środowiska, lubelski smog to w większości efekt palenia w przydomowych piecach.
Szczególnie znaczenie w tym przypadku mają duże drzewa, które wykazują zdolność do dużej absorpcji szkodliwych substancji, w tym właśnie pyłów zawieszonych. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że nie wszystkie gatunki nadają się do nasadzeń w miastach. Niektóre dobrze znoszą warunki miejskie i związane z tym niedogodności uprawowe, a inne są bardzo wrażliwe. Z reguły przyjmuje się, że do najmniej odpornych na zanieczyszczenia miejskie należą drzewa iglaste, jak świerki i jodły pospolite. Inne, jak np. cis pospolity, należą do gatunków, które dość dobrze sobie radzą, pochłaniając jednocześnie dużo pyłów zawieszonych o najmniejszej gradacji [PM 2,5-10 - przyp. red.]. Do tej grupy możemy zaliczyć jeszcze m.in. jodłę olbrzymią i szlachetną, które jednak są rzadziej spotykane w nasadzeniach miejskich. Na pewno lepiej sprawdzą się w tym przypadku sosny: pospolita i czarna.
A rośliny liściaste?
Wśród nich mamy prawdziwych rekordzistów w pochłanianiu pyłów. Szacuje się, że drzewa liściaste pochłaniają 85 proc. osiadających na nich kurzu i spalin. Na pierwsze miejsce wysuwa się popularna brzoza brodawkowata. Potem mamy gruszę drobnoowocową, jarząb szwedzki i jesion pensylwański. Są to gatunki, które charakteryzują się największą zdolnością pochłaniania szkodliwych substancji. Nie należy zapominać o pnączach, które są wykorzystywane np. do obsadzania ekranów akustycznych, ogrodzeń i tworzenia zielonych ścian. Krzewy żywopłotowe, jak m.in. irgi, berberysy, tawliny czy zwykłe wierzby wiciowe też dobrze sprawdzają się w roli „biologicznych odkurzaczy”. Ostatnią grupę stanowią trawniki czy łąki kwietne. Mają one też dość dużą zdolność do pochłaniania i akumulacji mikropyłów, ale tych większych, o gradacji od 10 do 100 mikrogramów.
Z drugiej strony trawniki w zimie są przykryte śniegiem.
To prawda. Gdybyśmy wzięli pod uwagę pory roku, to może się wydawać dziwne, że drzewa liściaste pobierają tak dużo zanieczyszczeń. Ktoś zapyta: a co w zimie, kiedy nie ma liści? O tej porze roku dużą rolę w pochłanianiu substancji szkodliwych spełnia gęste ugałęzienie. Spadek wydajności w pochłanianiu zanieczyszczeń przez drzewa, które zimą straciły liście, wynosi ok. 25 proc. W okresie zimowym z kolei drzewa iglaste i krzewy zimozielone mają większą możliwość pochłaniania pyłów.
Które z tych roślin występują na terenie Lublina?
Na pewno brzoza brodawkowata, jarząb szwedzki i jesion pensylwański. Te gatunki są sadzone dość często jako zieleń miejska, również w trakcie budowy nowych osiedli. Oczywiście pozostałe drzewa liściaste pełnią podobną funkcję, ale te wymienione mają największą zdolność pochłaniania pyłów o najmniejszych rozmiarach.
Gdybyśmy połowę Lublina obsadzili drzewami, to czy one by przefiltrowały cały smog?
Nie da się w ten sposób pozbyć wszystkich pyłów w mieście. Dla przykładu, w samych Stanach Zjednoczonych drzewa miejskie zatrzymują rocznie ponad 215 tys. ton pyłów. To ponad 5,3 tys. w pełni załadowanych wagonów kolejowych. Co ciekawe, do neutralizacji ok. 4 mln ton pyłów, które powstają w miastach, potrzeba ok. 1 mln drzew. Te liczby dają do myślenia. Tutaj pojawia się kwestia świadomości społecznej. Pamiętajmy, żeby bezsensownie nie wycinać drzew, szczególnie tych największych, o dużej powierzchni filtrującej. Bo w ten sposób tracimy możliwości oddychania czystym powietrzem.
Jak możemy dbać o czyste powietrze w domu?
Okna raczej mamy szczelne i w domu nie mamy takiego stężenia pyłów jak na zewnątrz, ale mamy do czynienia z innymi substancjami szkodliwymi. Należą do nich formaldehydy, benzole i inne związki chemiczne, które często uwalniają się z lakierów, farb i innych nowo zakupionych rzeczy. Stąd ten charakterystyczny zapach. W dużych stężeniach te substancje są szkodliwe dla człowieka. I tutaj pomocne są przede wszystkim rośliny doniczkowe, które potrafią filtrować takie zanieczyszczenia gazowe i neutralizować je we współdziałaniu z mikroorganizmami, które bytują w strefie korzeniowej, czy przykorzeniowej. Dobrymi przykładami takich roślin są: paprocie, bluszcz pospolity, skrzydłokwiat, anturium i dracena obrzeżona pochłaniające związki z grupy benzoli czy też aloes, zielistka i chryzantema doniczkowa, które mają bardzo duże zdolności pochłaniania formaldehydów.
Chryzantemy w domu? Niektórym to się źle kojarzy.
Źle się kojarzy, ale w niektórych krajach Europy Zachodniej była jeszcze niedawno tendencja, żeby stawiać je w biurach, gdzie pracują duże ilości monitorów. Do dobrego tonu należało posiadanie roślin doniczkowych, które pochłaniają promieniowanie. W tej chwili mamy inne technologie. Natomiast dość dużo roślin wpływa na samopoczucie człowieka w ten sposób, że ujemnie jonizują powietrze. I tutaj znów korzystny wpływ na nas mają paprocie np. nefrolepis. Sprawdzają się one w pomieszczeniach, w których na co dzień wypoczywamy, czyli sypialni lub w salonie. Tam, gdzie powinniśmy dbać, żeby to powietrze było czyste.