Zielonogórski magistrat kupił szybkie testy kasetkowe na koronawirusa dla szkół i nie tylko. Kto będzie mógł z nich skorzystać?
Szybkie testy na koronawirusa zostały kupione przez zielonogórski magistrat m.in. z myślą o pracownikach oświaty, ale i placówek, które na co dzień pełnią różne funkcje opiekuńcze np. domy pomocy społecznej. Dlaczego miasto zdecydowało się na taki zakup i już domawia kolejne testy?
Zielonogórski magistrat kupił tak zwane szybkie testy na koronawirusa dla pracowników oświaty, ale i placówek pełniących różne funkcje opiekuńcze, jak domy pomocy społecznej czy noclegownia.
- W trzech szkołach, czyli w Zespole Edukacyjnym nr 10, w ZE nr 3 i SP 18 będą pełnić dyżury pielęgniarki - łumaczy Wioleta Haręźlak, dyrektor departamentu i edukacji społecznej w zielonogórskim magistracie.- Każdy nauczyciel, ale i pracownik szkoły, który w tej chwili pracuje: mówię tu także o przedszkolach, żłobkach, każdy kto ma jakiekolwiek najmniejsze objawy [koronawirusa] będzie mógł przyjść tam i wykonać test.
Są więc trzy punkty oświatowe w mieście, w których, w określonych godzinach, pracownicy mogą zrobić testy. Zarówno nauczyciele, ale i osoby sprzątające, księgowe, pracownicy kuchni...
Testowanie dotyczy też nauczycieli, którzy pracują w klasach starszych. Tam, gdzie obecnie przeprowadzane jest nauczanie zdalne. Jeśli mają obawy, że mogą chorować, mogą zgłosić się i wykonać test.
Testy trafiły też do domów pomocy społecznej w Zielonej Górze
- Testy zostały też przekazane do domów pomocy społecznej - mówi Wioleta Haręźlak. - Ponieważ tam są na stałe zatrudnione pielęgniarki, więc wykonują je, w zależności od potrzeb, wśród mieszkańców i pracowników DPS-u. Testy ma również pani Elżbieta Sochacka [z Centrum Usług Opiekuńczych - dop. red.], ponieważ tam pracownicy wykonują usługi u osób potrzebujących w domach. Potrzebują zabezpieczenia i wiedzy, czy rzeczywiście mają się czego obawiać, czy nie.
Szybkie testy trafiły także do zielonogórskiej noclegowni. Testowani są pracownicy, ale i osoby, które liczą na chwilowy dach nad głową.
- Każda nowa przybyła do noclegowni osoba ma robiony test, niezależnie od tego, czy ma jakieś objawy koronawirusa, czy nie - słyszymy w zielonogórskim magistracie. - Wszystko dla bezpieczeństwa. Potem przebywa w osobnym pokoju, by mieć czas tzw. kwarantanny. Następnie wykonywany jest dodatkowy test.
Miasto zamawia kolejne testy dla różnych placówek
Magistrat chce, by we wspomnianych placówkach nie zabrakło testów kasetkowych. Stąd też zamawia kolejne partie.
- W tej chwili zamówiliśmy 500 testów - wyjaśnia nam Wioleta Haręźlak. - Następna parta idzie.
Okazuje się, że dzięki testowaniu udało się wykryć koronawirusa wśród nauczycieli jednej z zielonogórskich szkół.
- Chcieliśmy kupić te testy, bo dyrektorzy słusznie uznali, że liczy się czas - zauważa dyrektor departamentu i edukacji społecznej w zielonogórskim magistracie. - Czas jest najważniejszy, by zorganizować zajęcia, by przedszkola, szkolne świetlice mogły działać.
Pozytywny test kasetkowy i... co dalej?
Co jeśli pracownikom miejskich instytucji wyjdzie test pozytywny?
- Wtedy taka osoba zgłasza się do lekarza rodzinnego - tłumaczy Wioleta Haręźlak. - Informuje go o wynikach testu kasetkowego. Od decyzji lekarza rodzinnego zależy dalsze postępowanie. Natomiast dla dyrektora jest to wskazówka do zamknięcia oddziału np. na 10 dni według wskazania sanepidu.
Wideo: szczepionka nie zakończy pandemii?