Zielonogórskie osiedla jak twierdze?

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Natalia Dyjas-Szatkowska

Zielonogórskie osiedla jak twierdze?

Natalia Dyjas-Szatkowska

W Zielonej Górze wspólnoty coraz częściej stawiają wokół bloków bramy i szlabany. Argumentem jest bezpieczeństwo. Czy są minusy tego grodzenia?

- Myślę, że grodzenie osiedli jest dobre dla bezpieczeństwa jego mieszkańców - mówi zielonogórzanka, pani Janina. - A problem karetek, które nie mogą dojechać da się rozwiązać inaczej. Można zamontować alarm, który pozwoli służbom automatycznie wjechać na teren osiedla.

Ale zamykanie się osiedli za płotami i szlabanami ma też swoich przeciwników: - Grodzenie się osiedli niewiele zmieni, jeśli chodzi chociażby o bezpieczeństwo jego mieszkańców - mówi mieszkanka os. Śląskiego, Aleksandra Kuleczka. - My na szczęście mieszkamy na otwartym osiedlu, więc nie spotykamy się z utrudnieniami z dotarciem do budynków.

A kwestia zamkniętych osiedli wciąż jest tematem dyskusji i sporów. Jedni chcą grodzić, drudzy - wręcz przeciwnie. Po sprawie karetki, która nie mogła dojechać do pacjentki, z powodu szlabanu na jednym z gorzowskich grodzonych osiedli powrócił temat płotów i bram. Dyrektor gorzowskiego pogotowia sprawę zgłosił do prokuratury.

- Wspólnota mieszkaniowa musi mieć świadomość, że jeśli się zamknie, to przed wszystkimi. I przed pogotowiem, policją i przed strażą - zauważa Barbara Król, dyrektor pogotowia ratunkowego w Zielonej Górze. - Dogadanie się, by znaleźć na to rozwiązanie nie jest problemem, ale to w gestii wspólnoty zostaje zaproponowanie rozwiązania - dodaje dyrektor. A sposobów na znalezienie rozwiązania, jak służby miałyby docierać do osób potrzebujących jest sporo.

Wspólnota mieszkaniowa musi mieć świadomość, że jeśli się zamknie, to przed wszystkimi

Jak zauważa B. Król - jedne lepsze inne zaś gorsze. Bo w dojeździe do pacjenta liczy się czas. - Nie była dobrym pomysłem myśl, żeby przy każdym szlabanie zrobić za szybką kluczyk po to, by w razie czego pogotowie sobie je rozbijało – mówi Król. - Pracownik pogotowia musiałby wyjść, rozbić szybę, wyjąć klucz, otworzyć bramę. A potem co z kluczem? A jak zginie? Wtedy się nie myśli o tym, żeby odłożyć klucz, tylko o tym, żeby uratować człowieka.

Osiedla się grodzą, zamykając do siebie dostęp szlabanami. Tak było w przypadku bloków na ul. Strumykowej, o czym pisaliśmy na łamach „GL”. - Napisała do mnie wspólnota, której bloki są ogrodzone, że ma specjalne kody, by dostać się na ich posesję. Odpisałam, że trudno, by wszyscy członkowie zespołów ratownictwa medycznego nauczyli się specjalnego kodu. Doszliśmy do porozumienia i spółdzielnia poinformowała, że rozwiesi informacje na tablicach ogłoszeń, że każdy mieszkaniec ma obowiązek wpuszczenia służb ratunkowych. I to jest świetna sprawa. Nie zdarzyły się jeszcze sytuacje, byśmy pojechali na interwencję i nam nie otworzono - informuje Król.

Większych problemów z dojazdem do wypadków nie miała też straż pożarna. Czasem jedynie dojazdy były utrudnione, przez źle zaparkowane pojazdy...

Jak dodaje Król, to wspólnoty mieszkaniowe powinny zadbać o to, by dojazd do bloków był dla służb możliwy.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.