Gmina Ostrowice. Po naszej publikacji: gospodarstw bez wody jest więcej.
Przed tygodniem opisaliśmy historię rodziny z Jutrosina, która pozbawiona jest bieżącej wody. Matka trojga dzieci Jolanta Rozmarynowska nosi wodę z hydrantu oddalonego od ich domu o 450 metrów.
Po publikacji zadzwonił do nas Henryk Krauz, emeryt z Nowego Worowa (również w gminie Ostrowice).
- Znam rodzinę mieszkającą na kolonii Nowe Worowo. Dwie siostry wychowują pięcioro dzieci. U nich też nie ma wody, a do najbliższego hydrantu mają 800 metrów - powiedział nam mężczyzna.
Wspólnie z panem Henrykiem odwiedziliśmy w poniedziałek tę rodzinę. Już sam dojazd do stojącego samotnie wśród pól domu nastręczał niemałe trudności.
- Tu nie ma żadnej drogi. Trzeba przebijać się przez pole. Latem jest łatwiej. Natomiast w okresie roztopów trudno tu dotrzeć - usłyszeliśmy. Sylwia Zdebska samotnie wychowuje troje dzieci: 6-letnią Wiktorię, 5-letnią Olę i 4-letnią Elę. Wkrótce kobieta będzie miała czwarte dziecko. Kamila Zdebska, siostra Sylwii, ma 12-letnią Patrycję i 10-letniego Kacpra.
- Mieszkamy tu od urodzenia. Nasi rodzice już nie żyją. Odkąd pamiętam, to tu zawsze były problemy z wodą. Studnia kopana w pobliżu domu dawno już nie działa, bo nie ma w niej wody - powiedziała nam Kamila Zdebska.Jak w takim razie żyją? Wodę dowozi im ciągnikiem konkubent jednej z sióstr. Czerpie ją z hydrantu.
- Latem to nie ma problemu. Przywiezie wodę raz, dwa razy w tygodniu w tygodniu i wystarczy. W pobliżu jest jezioro, w którym można się wykąpać. Najgorzej jest zimą. Mróz chwyci, woda w beczce zamarza i rób co chcesz - mówi Sylwia Zdebska.
- Dzieci jak to dzieci, ubrania ciągle brudzą, trzeba prać, sprzątać. Potrzeba sporo wody. Nie jest im łatwo. W beczce mieści się tylko 500 litrów wody. Łazienki w domu nie ma. Kranu też nie. Jest tylko wychodek na podwórku. Dobrze chociaż, że w weekendy dzieciaki mogą wykąpać się u babci. Henryk Krauz widziałby wyjście z tej sytuacji.
- Od hydrantu trzeba przekopać rów przez pole Stebnickiego. Sąsiad zgodziłby się. Jestem pewien. Pracowałem kiedyś w Telekomunikacji. Taką małą koparką robiłem wykopy. W ciągu dnia potrafiłem wykopać kilkaset metrów rowu pod kable. Tutaj też dałbym radę. Mógłbym to nawet zrobić w czynie społecznym. Za darmo. Tylko nie mam sprzętu, bo jestem już na emeryturze - powiedział nam.
Sprawa jednak nie jest taka prosta, jak to wydaje się panu Henrykowi. Nikt nie położy wodociągu „na dziko”. Potrzebne są pozwolenia, dokumentacja i pieniądze. Choćby na zakup rur i armatury. Rozmawialiśmy o tych problemach z komisarzem rządowym Markiem Kukie.
- Widzę, że w tej gminie są ogromne opóźnienia cywilizacyjne. Jakoś będziemy sobie z tym radzić. Mam nadzieję, że wkrótce znajdę jakieś rozwiązanie - usłyszeliśmy.