Zima stulecia zaczęła się w sylwestrową noc 1978 roku. Gdy wszyscy świetnie się bawili i witali nowy, 1979 rok, zaczął sypać śnieg. I nie przestawał.
W 1978 roku z początku krajobraz wyglądał bajkowo, tylko panie w balowych pantofelkach nie były w stanie dotrzeć do domów. Ale opady stały się tak intensywne, że już 1 stycznia 1979 niektóre rejony Polski zostały sparaliżowane. Sypało coraz bardziej, więc kraj zamarł - w okowach śniegu i mrozu.
Boże Narodzenie 1978 nie było zbyt mroźne i śnieżne; ot, napadało tyle, że Gwiazdka była piękna i biała. Dopiero w nocy z 29 na 30 grudnia zaczęły napływać nad Polskę mroźne masy powietrza z północy, a poświąteczne opady deszczu powoli przechodziły w śnieg.
Jak to zapamiętaliśmy
Opady przybierały na sile. Zaczął wiać silny wiatr, który powodował tworzenie się zasp. Śnieżyce i mróz sprawiły, że 1 stycznia 1979 r. cała Polska zamarła w zaspach i kilkunastostopniowym mrozie. Rekordowo wysoką pokrywę śnieżną odnotowano w Suwałkach - 84 cm. Średnio w kraju wynosiła pół metra, choć zaspy miały nawet do 2 m wysokości. Zaczęło brakować surowców energetycznych, w wielu miejscowościach stanęła komunikacja, w szkołach odwołano zajęcia.
Czytelnicy „Dziennika Zachodniego” i internauci obserwujący profil DZ na Facebooku, doskonale pamiętają zimę stulecia. „Poszłam do kuzynki przez ulicę, a potem ciężko było wrócić” - pisze pani Krystyna Bek. „Moi rodzice bawili się trzy domy dalej, wracając - zabłądzili, śnieg był powyżej dachu, a wiało tak, że nic nie było widać. Do pracy miałam tylko 3 km, ale szłam ok. 1,5 godziny - góra śniegu i lodu. Cóż to były za czasy!”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień