Zimy dziś już nie są nam takie straszne
Nie kursowały autobusy, zamykano szkoły, a pociągi i samochody tonęły w ponadmetrowych zaspach. Do walki ze śniegiem wysłano nawet wojsko, a radochę miały tylko dzieciaki, które mogły do woli zjeżdżać na sankach. Bywały lata, gdy o tej porze roku, zamiast obserwować spadające z drzew liście, walczyliśmy ze śniegiem i mrozem.
Zima, do dziś dnia nazywana “zimą stulecia”, nawiedziła kraj na przełomie 1978 i 1979 roku. Śnieg zaczął padać w sylwestra i sprawił, że wielu mieszkańców także naszego regionu nie dojechało na zabawę. Ale prawdziwy atak zimy miasta dawnego ROW-u nawiedził w nocy z 3 na 4 grudnia. Szalała ostra wichura połączona ze śnieżycą. Uszkodzeniu uległo 19 linii wysokiego napięcia. Kilka okolicznych miejscowości było dosłownie odciętych od świata.
- Pamiętam, że w pierwszych dniach stycznia, po powrocie do pracy mówili nam, że jest tak wielkie zapotrzebowanie na węgiel, że moglibyśmy wcale nie opuszczać kopalni, tylko ,,fedrować” cały czas - mówi nam Piotr Fojcik, emerytowany górnik z kopalni Dębieńsko.
Ci, którzy do pracy chcieli dojechać komunikacją miejską, musieli najpierw wypchać autobus z zasp. - Mróz i śnieg unieruchomiły większość pojazdów. W tysiącach domów zimne kaloryfery, brak ciepłej wody. Tramwaje i autobusy jeszcze stoją w zaspach, a trzeba pilnie utorować drogę dla samochodów wiozących mleko i pieczywo. Na ulice wyszło pospolite ruszenie - łopatami, szuflami, czym się da przerzuciliśmy tysiące ton śniegu - donosił narrator w obrazujących stan klęski żywiołowej legendarnych “Kronikach Filmowych”.
Ale atak zimy w 1979 roku nie był pierwszym, który sparaliżował życie w regionie. Wiele lat wcześniej, dokładnie w 1929 roku na całym Górnym Śląsku także odnotowano ”zime stulecia”. Były bardzo silne mrozy i obfite opady śniegu, z powodu których większość ludzi nie wychodziła z domów, a 10 lutego w Rybniku termometry zarejestrowały temperaturę - minus 40 stopni C. Jak donosił wówczas na pierwszej stronie “Kurier”, popularna na Śląsku gazeta codzienna, na ulicach miast naszego regionu znajdowano zamarzniętych ludzi. To rekord nie pobity do dnia dzisiejszego. Po raz ostatni z tak srogą zimą walczyliśmy 20 lat temu. W 1995 roku już od 8 listopada utrzymywały się mrozy poniżej 10 stopni C. Taka sytuacja trwała aż do kwietnia 1996 roku. W domowych kotłowniach do stycznia spalono już taką ilość węgla, jaka zwykle wystarczała na cały rok.
Dziś paraliż z powodu nadejścia zimy raczej nam nie grozi. Na wszelki wypadek w magazynach służb komunalnych leży 1200 ton soli i 500 ton piasku.