Złodzieje potrafią wejść do sypialni. A gdzie jest policja?
Gorzów: Mieszkańcy boją się o swoje domy, boją się nawet podawać nazwisk do gazety. Na policji nie zostawiają suchej nitki.
W mojej okolicy w ciągu tygodnia doszło do kilkunastu prób włamań. Udanych włamań miało być już dziewięć. Boimy się, że będą kolejne – zaalarmowała nas pani Joanna z ul. Wapiennej. To jedna z kilku ulic odchodzących od Żwirowej – pomiędzy cmentarzem komunalnym a Chwalęcicami. Pełno tu domków jednorodzinnych, ale mieszkańcy mówią, że to zapomniana dzielnica. Na drogach dojazdowych od lat nie ma asfaltu. O lampach oświetleniowych można tylko pomarzyć. Teraz mieszkańcy martwią się jeszcze czymś - częstymi kradzieżami.
- Z niedzieli na poniedziałek 26 czerwca było włamanie do naszego domu. Musiało być między 3.00 a 4.00. Syn jeszcze o 2.10 siedział przy komputerze, żona o 2.30 wstawała do kuchni, by się czegoś napić, a o 4.00 jest już jasno – mówi nam pan Piotr, kolejny z mieszkańców ulic położonych równolegle do Żwirowej.
Żaden z nich nie chce podać swojego nazwiska do gazety. Boją się zemsty złodziei. Uważają, że sprawcy używają gazu usypiającego.
- Włamanie było od tyłu domu, przez okna. Złodzieje weszli nawet do naszej sypialni, gdzie spaliśmy. Zostały skradzione pieniądze i dokumenty. Zginęły: prawo jazdy, dowód rejestracyjny, dowód osobisty, karty bankomatowe i kredytowe. Wszystko, co było w portfelu – mówi okradziony pan Piotr. Jego zdaniem nocą z niedzieli na poniedziałek złodzieje musieli grasować już od 1.00. – Sąsiad z Barytowej pięć minut później usłyszał dźwięk zamykanej furtki pod własnym domem – dodaje gorzowianin.
- Nas nie okradli, ale boimy się o nasze zdrowie. Wie pan, jak od ponad tygodnia wygląda nasze życie? W dzień funkcjonujemy normalnie. Wracamy z pracy o 15.00 – 16.00. Od północy siedzimy w oknach i pilnujemy domu. Zmieniamy się z synami co trzy-cztery godziny – mówi pan Dariusz, kolejny z mieszkańców ulic odchodzących od Bazaltowej.
Nasi rozmówcy nie pozostawiają suchej nitki na policji.
- Od czasu, kiedy zaczęły się pojawiać włamania i kradzieże, nie ma tu wzmożonych patroli. Jeżeli już jest dziewięć skutecznych włamań, to na jaką liczbę czeka policja? – pyta pani Katarzyna, następna z mieszkanek tej części miasta.
- Życie pokazuje, że na policję nie za bardzo można liczyć. Ona jest tylko przy drogach, z „suszarkami” – dodaje pan Piotr.
- Sąsiedzi chcą zorganizować zrzutkę na ochronę, żeby Solid czy Impuls parę kółek w nocy zrobił. To jest jednak śmieszne, żebyśmy sami sobie musieli załatwić ochronę. Od tego jest przecież policja – mówi pani Katarzyna.
- Zaczęły się wakacje. Jak mamy gdzieś jechać, jeśli w głowie tkwi nam, że ktoś może okraść nasz dom? – dodaje pan Dariusz.
- Przed pierwszymi próbami włamań po okolicy i po Chwalęcicach jeździł wolno kabriolet i nagrywał na kamerę, jak wyglądają nasze domy. Nie wiemy już, co robić – mówi pani Joanna, która zaalarmowała „GL”.
Mieszkańcy mówią o co najmniej dziewięciu włamaniach. Policja tej liczby nie potwierdza.
- Mieliśmy do tej pory cztery zgłoszenia. W trzech przypadkach, na te cztery, mieszkańcy zostawili otwarte okna. To znaczy, że niewłaściwie zabezpieczyli mieszkanie – mówi Mateusz Sławek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
- Nie jest tak, że nie zajmujemy się tą sprawą. Cały czas prowadzimy postępowanie i szukamy sprawców. Będzie tu więcej patroli. Zachęcamy jednak, by mieszkańcy informowali nas o każdym niepokojącym przypadku w swojej okolicy – mówi Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.