U przestępców panuje teraz „moda” na wysadzanie bankomatów. Policja wciąż nie może ich złapać.
W piątek, 10 marca, w nocy około 2.45 wysadzono bankomat przed wejściem do sklepu Netto przy ul. Szarych Szeregów na gorzowskim Manhattanie. - Wygląda, że to już jest seria podobnych przypadków. Trudno jednak powiedzieć, czy robi to jedna grupa, czy też kilka innych – mówi Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. Dotychczas te sprawy prowadziła tylko prokuratura rejonowa, ale właśnie sprawa trafiła do okręgowej, co pokazuje, że problem narasta. Faktycznie: „ataki” na bankomaty nasiliły się w ostatnich miesiącach. Prokurator Witkowski od razu wyjaśnia:
– O tych zdarzeniach mówi się, że są napadami. Błędnie. Z kodeksowego punktu widzenia to kradzież z włamaniem – mówi rzecznik. Tak czy inaczej za to przestępstwo grozi aż do dziesięciu lat więzienia.
Ataki na bankomaty to aktualnie najbardziej popularny skok na kasę na północy regionu.
Piątek 30 grudnia 2016 r. Około 4.00 w powietrze wylatuje bankomat obok Netto przy ul. Piłsudskiego w Gorzowie. Ginie prawdopodobnie (bo policja nie podaje oficjalnych danych) ponad 100 tys. zł
Poniedziałek 30 stycznia 2017 r. Około 3.00 wysadzony zostaje bankomat przy Biedronce w Ośnie Lubuskim. Tu też ginie wiele banknotów.
Trzecim wysadzonym bankomatem jest ten sprzed tygodnia w Gorzowie. Sprawców prawdopodobnie było dwóch - tylu uciekało przed policją sportowym motocyklem. Huk wysadzanego bankoma tu słyszało mnóstwo ludzi. Telefonem na policję zareagowało kilkadziesiąt osób! Policjantom udało się jednak jedynie odnaleźć porzucony przez sprawców motocykl. Marne pocieszenie, że sprawcy nie ukradli tym razem ani złotówki.
Dodajmy, że na początku roku nieznani sprawcy majstrowali też przy bankomacie przed Biedronką przy gorzowskiej ul. Żwirowej. Tu jednak nie doszło do wysadzenia. Złodzieje wysadzili też w powietrze bankomaty w Świebodzinie i w Szprotawie. W żadnym z tych przypadków nie udało się do tej pory wykryć sprawców!
- Czy zakładamy, że wszystko jest działaniem jednej grupy, czy też kilku niezależnych od siebie? Tego nie zdradzimy. Sprawcy nie mogą się o tym dowiedzieć z mediów. Zapewniam jednak, że nad sprawą pracujemy. Komendant wojewódzki powołał specjalny zespół do rozwiązania tych spraw – mówi Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Do dziś nie wiadomo też, kto w grudniu 2014 r. zwinął 500 tys. zł z banku PKO przy ul. Górczyńskiej w Gorzowie. Pieniądze zginęły z tzw. wrzutki, do której trafiają z utargów wrzucane przez przedsiębiorców. Sprawca lub sprawcy doskonale wiedzieli, jak wejść do pomieszczenia, bo sami wbijali kody do drzwi. Prokuratura przez prawie pół roku prowadziła w tej sprawie śledztwo, ale ostatecznie je umorzyła, bo nie mogła odnaleźć sprawcy.
A co z „klasycznymi” atakami na bank? Takimi, gdzie sprawca wchodzi do holu i krzyczy do kasjerki: „Dawaj pieniądze!”? U nas powoli odchodzą one w zapomnienie. W Gorzowie ostatni taki przypadek był… w czerwcu 2012 r. 45-letni wówczas Artur N. i dziesięć lat starszy Bernard G., obaj ze Strzelec Kraj., weszli zamaskowani do banku GBS przy ul. Wojciechowskiego na gorzowskim Górczynie. 25 tys. zł ukradli w biały dzień, bo o 12.00. Godzinę później już byli w rękach policji w Strzelcach. Obaj sprawcy to „specjaliści”: w latach 1993-94 i 2010-12 napadali na banki aż 16 razy. Z placówek w Trzciance, Krzyżu czy Dobiegniewie ukradli w sumie 400 tys. zł.