Złote korony już są, teraz potrzeba od wiernych świadectw łask i cudów
Bernardyni z Przeworska poszukują nowych świadectw łask, które wierni otrzymali dzięki wstawiennictwu Przeworskiej Pani. Założyli nawet specjalny profil na Facebooku
Raptem 4 miesiące zajęło zbieranie złotych obrączek, pierścionków i łańcuszków, które do kościoła ojców Bernardynów znosili wierni jako wota dziękczynne za otrzymane łaski. Dzięki hojności blisko 500 ofiarodawców przeworscy zakonnicy będą mogli założyć na głowy Maryi i Dzieciątka Jezus szczerozłote diademy. Zostały wykonane w pracowni złotniczej w Grodzisku Dolnym. Mają bogatą symbolikę. Zamknięta, kilkukabłąkowa forma diademów to odwołanie do władzy w pełni suwerennej. Ponieważ Najświętsza Maryja Panna czczona jest jako Królowa Zakonu Serafickiego, jej korona zwieńczona jest godłem franciszkańskim, czyli znakiem krzyża z dwoma ramionami: Chrystusa i św. Franciszka. Dekoracyjne lilie są symbolem czystości Matki Bożej i Jej Niepokalanego Poczęcia. Diadem przeznaczony dla Dzieciątka udekorowany jest zaś herbem Przeworska, który jest zarazem herbem Rafała Jakuba Tarnowskiego, fundatora zespołu klasztornego. Termin uroczystego aktu koronacji nie jest jeszcze znany.
Ale wykonanie kunsztownych koron to dopiero pierwszy krok. Aby uroczyście i oficjalnie mogły być nałożone na głowy Maryi i Dzieciątka, trzeba doprowadzić do końca proces koronacyjny. Co ciekawe, ten rozpoczął się jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, a dokładnie w 1926 r., kiedy to ówczesny gwardian klasztoru, o. Tadeusz Ukleja, zwrócił się z apelem do kurii przemyskiej o rozpoczęcie formalnych starań o koronację. Choć dostał pozytywną odpowiedź, w wyniku kryzysu ekonomicznego lat 30., a później wojny, dzieło to nigdy nie zostało sfinalizowane. Doprowadzenia sprawy do końca podjął się obecny gwardian klasztoru, o. Kazimierz Kowalski. To na jego prośbę abp Adam Szal powołał w lutym komisję, która ma zebrać dokumenty, stanowiące podstawę do koronacji.
– Pierwsze spotkanie tego zespołu odbyło się końcem lutego – tłumaczy o. Kazimierz Kowalski. – Wniosek był taki, że o ile dysponujemy bogatymi materiałami historycznymi świadczącymi o tym, że kult w tym miejscu przez wieki był żywy, o tyle mniej mamy współczesnych świadectw i dokumentów pokazujących, jak rozwija się obecnie.
Potrzeba dowodu na cud
Dlatego przeworscy bernardyni zwrócili się z apelem do wiernych, by dzielili się świadectwami opisującymi łaski, jakie otrzymali dzięki wstawiennictwu Matki Bożej. Chodzi nie tylko o te najnowsze, ale także z przeszłości, np. zapamiętane historie rodzinne, dotyczące osób już zmarłych. – Mogą to być sprawy uzdrowień, szczęśliwego narodzenia dziecka, rozwiązania trudnej sprawy, umocnienia duchowego lub nawrócenia – wylicza gwardian
Pierwsze takie świadectwa już spłynęły. Wśród nich jest historia pewnej mieszkanki Przemyśla, która wysłała do klasztoru anonimowy list. Pisze w nim, że kiedy jej wnuczka ciężko zachorowała, otworzyła książeczkę modlitewną, w której był obrazek Matki Bożej Pocieszenia z Przeworska i zaczęła się modlić za jej wstawiennictwem. W tym samym dniu gorączka dziecka się obniżyła, a stan dziewczynki wyraźnie się poprawił. Bernardyni liczą, że podobnymi historiami podzielą się także użytkownicy Facebooka. Bo to tam powstał profil „Korony dla Przeworskiej Matki Bożej Pocieszenia”, na którym internauci mogą wpisywać swoje prośby i intencje. Te są później zbierane i odczytywane podczas środowych nabożeństw maryjnych.
– Chcieliśmy wykorzystać zdobycze XXI wieku w dziele nowej ewangelizacji. Zwłaszcza, że kult Matki Bożej Przeworskiej ma charakter ogólnopolski – wyjaśnia o. Kowalski. – Wota składali wierni z całego kraju, a prośby do Matki Bożej spływają również z zagranicy.
O krok od śmierci
Jeżeli proces koronacji uda się doprowadzić do szczęśliwego końca, będzie to pierwsza taka koronacja w powiecie przeworskim. Dla porównania powiat jarosławski ma aż 6 koronowanych wizerunków. Ani zakonnicy, ani mieszkańcy nie mają wątpliwości, że korony wkrótce pojawią się na głowach Matki Bożej i Dzieciątka. Bo tutejsza Pani Pocieszenia obdarza łaskami od wieków.
Pierwsze dokumenty historyczne potwierdzające kult maryjny w tym miejscu pochodzą z 1613 r., kiedy to przeworski klasztor był silnym ośrodkiem kaznodziejstwa kontrreformacyjnego. Jak donosi klasztorna kronika, w 1623 r. mieszczanka Dorota Bogusławska jako wotum dziękczynne ofiarowuje Przeworskiej Pani pierwsze korony. O tym, że w tutejszym kościele znajduje się „imago miraculosa”, czyli cudowny obraz Matki Bożej, donosi też kronika całej prowincji ruskiej, opisująca znajdujące się na tym terytorium kościoły. – Takie określenie stosowano wówczas w odniesieniu do wizerunków cieszących się naprawdę dużym kultem – mówi Szymon Wilk, historyk związany z przeworską parafią.
Lata 40. XVII w. to czas, kiedy w kościele pojawiło się szczególnie dużo wotów dziękczynnych. Niestety, w trakcie zaboru austriackiego wota zostały zarekwirowane, a sam kult maryjny konsekwentnie był zwalczany. Ożył dopiero w 1896 r., kiedy to na prośbę mieszkańców ówczesny gwardian postanowił go odnowić. Wykonano nowy neobarokowy ołtarz dla Matki Bożej, a obraz umieszczony został w kaplicy bocznej. To wtedy powstała zachowana do dziś klasztorna księga cudów i łask, która zawiera kilkadziesiąt świadectw osób uzdrowionych dzięki wstawiennictwu Pani Pocieszenia z okresu 1903-1960 r.
–Na przykład w 1905 r. 6-letni chłopiec z Łańcuta został uzdrowiony z choroby nóg. Nie mógł chodzić, a lekarze byli wobec jego przypadku bezradni. Kiedy jego matka zwróciła się do Maryi z prośbą o modlitwę, została wysłuchana –opowiada Szymon Wilk.
W kościele oo. Bernardynów znajduje się także obraz św. Antoniego z XVII w., otoczony równie wielkim kultem. Kościół przeworskich bernardynów jest jedną z nielicznych w Polsce świątyń, gdzie równolegle czci się Matkę Bożą i świętego z Padwy.