Złotówka leci w dół, czeka nas fala podwyżek
Eksperci nie mają wątpliwości, że wysokie kursy dolara i franka wkrótce wyczyszczą nasze portfele.
- Nie oszukujmy się, podwyżki cen są nieuniknione i w mniejszym czy większym stopniu będą dotyczyły w zasadzie wszystkiego. A to dlatego, że wysoka cena dolara wpływa na rosnące ceny paliw, a przecież każdy towar do sklepu trzeba przywieźć. Ten dodatkowy koszt sprzedawca z pewnością przerzuci na klienta - mówi Artur Chmaj, dyrektor Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości WSIiZ w Rzeszowie.
Dolar jak wyrocznia
Burza na rynku walut trwa od kilku tygodni. Złotówka traci przede wszystkim względem dolara amerykańskiego i franka z kilku powodów. Jednym z nich jest ustabilizowanie się sytuacji w USA, zdaniem części ekspertów, po przejęciu władzy przez Donalda Trumpa przyspieszy wzrost gospodarczy w USA. Jaki wpływ ma to na sytuację Kowalskiego, który codziennie robi zakupy w osiedlowej Biedronce?
- Wbrew pozorom bardzo duży - odpowiada Artur Chmaj. - Proszę zwrócić uwagę, że większość produktów, niezależnie od tego, czy to odzież, zabawki, czy sprzęt sportowy, produkuje się dzisiaj w Chinach. A importerzy płacą za nie najczęściej w dolarach. To oznacza, że przy niższym kursie dolara za tę samą kwotę co dzisiaj mogli kupić więcej towaru. Słaby złoty to dla nich słabsza siła nabywcza - tłumaczy ekonomista.
- Już teraz zamawiam mniej towaru, a przecież do pełni sezonu w mojej branży jeszcze daleko - mówi Filip Peliszko, właściciel salonu rowerowego Fil-Bike w Rzeszowie. Obawia się, że ceny części, akcesoriów i odzieży sportowej podrożeją bardzo mocno. - Dotyczy to także sprzętu zimowego. Jeśli tak wysoki kurs dolara się utrzyma, sprzedawcy szybko je podniosą.
Wrażliwe na wahania kursów walut są także sprzęt komputerowy, RTV, AGD i telefony komórkowe.
- I mówimy zarówno o gotowych produktach z importu, jak i tych składanych na miejscu. W Polsce działa wiele zakładów montujących chociażby telewizory dla czołowych marek. Problem w tym, że one także są składane z części produkowanych głównie w Chinach - mówi ekonomista.
Transport kosztuje
Skala wzrostu cen produktów pierwszej potrzeby, jak żywność, chemia gospodarcza, kosmetyki zależy od tego, w jakim stopniu ich producent jest zależny od dostaw półproduktów z zagranicy. Im mocniej, tym problem większy. Tak będzie np. z owocami cytrusowymi, które są w dużym stopniu importowane z Ameryki Południowej. W pozostałym przypadku zdecydują przede wszystkim koszty transportu, którego główną składową jest paliwo.
Tymczasem cena baryłki ropy na światowych rynkach szybko rośnie. To efekt decyzji krajów zrzeszonych w OPEC, czyli największych wydobywców ropy naftowej na świecie. Zdecydowały one o ograniczeniu wydobycia ropy, co automatycznie przełożyło się na wzrost jej ceny, a dodatkowo ona także jest liczona w dolarach. - Tak jak można było się tego spodziewać, ceny na stacjach wzrosły. Najwięcej podrożały benzyna 95 i olej napędowy, średnio o 15 groszy na litrze - wyliczają analitycy portalu e-petrol.pl. Zwracają również uwagę, że w kraju są już stacje, gdzie 95-ka kosztuje nawet 5,23 zł, a Pb98 już 5,59 zł.
Frankowicze zgrzytają zębami
Wysoki kurs franka szwajcarskiego bezpośrednio przekłada się na sytuację gospodarstw domowych, które mają kredyt hipoteczny w tej walucie.
- Przy niezmiennych stopach procentowych, a z tym mamy do czynienia od początku 2015 roku, zmiana kursu waluty wprost przekłada się na zmianę raty. Jeśli frank z miesiąca na miesiąc podrożeje o 10 proc., to rata również będzie wyższa o 10 proc. - tłumaczy Marcin Krasoń, analityk rynku nieruchomości Home Broker.
I podaje przykład: jeśli ktoś w czerwcu 2015 roku płacił ratę kredytową w wysokości 2 tysięcy złotych, to w grudniu tego roku będzie to już 2071 zł, przeliczając po aktualnym kursie franka szwajcarskiego.