W Krakowie trwają obchody 40-lecia Studenckiego Komitetu Solidarności, który narodził się po zamordowaniu współpracownika KOR, studenta Stanisława Pyjasa. U nas: historia pewnej fotografii, wykonanej przed czterema dekadami
W bramie kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie, 7 maja 1977 został znaleziony martwy Stanisław Pyjas, student UJ i współpracownik Komitetu Obrony Robotników. Prokuratura uporczywie lansowała wersję nieszczęśliwego wypadku, czemu przeczyły fakty znane przyjaciołom Pyjasa. W prasie nie dopuszczono do głosu żadnych wątpliwości - wersja prokuratury była jedyną, która miała prawo do oficjalnego istnienia.
Wtedy przyjaciele Pyjasa postanowili zorganizować publiczną żałobę i wezwać mieszkańców Krakowa do udziału w niej. W szczególności kierowali swój apel do studentów. W tym czasie odbywały się właśnie coroczne juwenalia, chodziło więc o to, by studenci powstrzymali się od zabawy i wzięli udział w upamiętnieniu młodego człowieka, który - jak wszystko na to wskazywało - zginął z ręki bądź z inspiracji SB.
Byłem wtedy współpracownikiem Komitetu Obrony Robotników, mieszkałem w Warszawie. Na wieść o śmierci Stanisława Pyjasa Jacek Kuroń wysłał kilku młodych członków i współpracowników KOR-u (w tej liczbie i mnie) do Krakowa. Mieliśmy pomóc krakowskim przyjaciołom Pyjasa, których część znaliśmy już np. z odbytego na przełomie kwietnia i maja 1977 zlotu na górze Gorc koło Kamienicy.
Pojechaliśmy do Krakowa i wspieraliśmy ich logistycznie przez kilka dni, a 15 maja kilkoro z nas brało udział w Czarnym Marszu, który zakończył się proklamowaniem Studenckiego Komitetu Solidarności.
Dwa i pół roku później, pod koniec 1979, pracowałem w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Moja koleżanka z IMGW, Danka Kuźmińska, która była też sekretarką w Związku Polskich Artystów Fotografików, pokazała mi album z wystawy „Złocisty Jantar ’79” w Gdańsku i spytała, czy to możliwe, abym figurował na zdjęciu tam opublikowanym. Tak rzeczywiście było. Na jednym ze zdjęć z tej wystawy, autorstwa Jerzego Ochońskiego, figurowałem w pierwszym szeregu uczestników Czarnego Marszu. Poprosiłem Dankę o zdobycie większej ilości kopii. Jednak organizatorzy wystawy w Gdańsku dali jej odmowną odpowiedź. Stwierdzili, że po pierwsze, seria zdjęć Ochońskiego z Czarnego Marszu nie została dopuszczona do wystawy; po drugie, nie mają żadnego egzemplarza albumu; a po trzecie, album już został wycofany z księgarni. Tak więc zostaliśmy z kilkoma egzemplarzami, które przyszły w paczce do ZPAF-u i tak uratowały się od zmielenia.
Zawsze zadawałem sobie pytanie, jak w ogóle doszło do wydrukowania albumu, skoro cenzor kontrolujący wystawę od razu zorientował się, o co chodzi w tych zdjęciach. Chyba jedyna możliwość jest taka, że album został przygotowany na długo przed wystawą. Toteż album oglądał inny cenzor, nieświadomy historii z Czarnym Marszem i Pyjasem. Było w tym albumie tylko jedno zdjęcie czarno-białe, właśnie z Czarnego Marszu. I ten cenzor mógł pomyśleć, że jest to… pochód pierwszomajowy, a flagi niesione przez młodych ludzi w rzeczywistości były czerwone.
Czego by nie mówić, historia tego albumu jest unikalna. Raz, że cenzura, choć na krótko, puściła taaakie zdjęcie, a dwa, że pokazuje ono, i to w kontekście Czarnego Marszu, kawałek tamtego systemu.
Na zdjęciu, które widać powyżej, maszerują od prawej: Mirek Chojecki, ja, Jan Jarosz, Jurek Geresz i nieżyjący już Mirek Swatek z Jastrzębia-Zdroju.
Przekazuję tę ciekawostkę historyczną, ponieważ tempus fugit, a ja, jak mawiała moja babcia, nie będę żyć wiecznie...