Znak czasów: stare komentuje nowe
Czy to znak czasu, że wyrażając dezaprobatę dla współczesnego życia politycznego, twórcy wydają lub wystawiają stare dzieła, które „się kojarzą”? Nowa kariera na świecie „Roku 1984” jest tu ważnym przykładem. U nas funkcjonuje „Król Ubu”. Kilka tytułów romantycznych jest na podorędziu. Przydałyby się nowe „Biesy”. Czy autorzy nie potrafią wymyśleć coś własnego?
Nie można powiedzieć, że nie potrafią. Tylko teraz, wobec natłoku spraw godnych oporu, sztuka protestuje ciszej. Ale próby są. Byłem niedawno jurorem w konkursie monodramów. I natrafiłem tam na monodram wspaniały. Nazywał się „Furla”. Furla, to arabski odpowiednik Barbie.
Młodziutka aktorka monodramu wyszła na scenę jako Barbie, ta znana nam, amerykańska Barbie. Potem z koszyka zaczęła wyciągać Barbie z całego świata: japońska Barbie, eskimoska Barbie, chińska Barbie … Okazuje się, że w każdej kulturze taki typ lalki istnieje.
Na końcu wyciągnęła arabską. I sama też przebrała się za Arabkę. Teraz porównanie kultur: ta Barbie arabska nie może być - jak amerykańska - sexy. Nie może kochać swojego „Kena”.
Fantastyczny pomysł, patrzyłem, bojąc sie uronić choć jednego szczegółu z tej świetnie wymyślonej całości. Tacy młodzi ludzie, a wszystko przemyśleli - myślałem z uznaniem…
A tymczasem arabska Barbie stawała się coraz groźniejsza.
Mówiła: ja przyjechałam do was, a wy pytacie, po co? Z walizką nagle wychodzi i mówi, że nam podłoży bombę! Tego chcecie? - pyta ze sceny, chyba tego nie chcecie …
I z tą walizką stoi i mówi: przyjechałam do was, przyjmijcie mnie, moje dzieci będą pracować dla was, i tak się zbliżą. Zaniemówiłem, jak to fantastycznie było pomyślane… i tak do końca, do końca, ciągle się przebierając, nagle poszła za parawanik. Potem wychodzi w legginsach, pawie pióra, a na biuście ma ładunek i … tak idzie do publiczności. Gaśnie światło.
Zaczyna się dyskusja. Ja mówię: proszę mi wytłumaczyć, co to zakończenie miało dla was znaczyć?
Bo może ci, którzy protestowali przeciwko jej przyjazdowi, mieli rację, jeśli pani na końcu chce nas rozwalić?
Tylko teraz, wobec natłoku spraw godnych oporu, sztuka protestuje ciszej.
A oni: nie, nie, myśmy co innego myśleli. Ja: jak co innego, przecież to jest ewidentny sygnał, pani wchodzi w tłum z ładunkiem wybuchowym. A więc jednak terrorystka! I powiedziałam: na każdej konwencji PiS-u biorą was z tym spektaklem z pocałowaniem ręki! Bo to jest wykładnia tego, co PiS myśli o uchodźcach, że to terroryści.
I mówię: miała pani szansę nawet na końcu, że pani wchodzi w widownię, zdejmuje ten ładunek i go wyrzuca. I zostaje z nagą piersią przed nami. I takie zakończenie byłoby znakomite!
A oni, że to miała być zemsta.
Więc im przypomniałem, że terroryzm nie ma nic wspólnego z zemstą, ma zupełnie inne podłoże, a poza tym, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zabójstwa z zemsty. I tak im nawtykałem, że zrozumieli, że po prostu zrobili straszny, znaczeniowy błąd.
A potem ten reżyser przyszedł do mnie i zapytał, czy on ten mój pomysł może wykorzystać? Oczywiście, oddaję go wam całkowicie i za darmo, bierz pan, wykorzystaj, a ja będę wielkim propagatorem waszego spektaklu. Bo rzeczywiście, spektakl oparty na świetnym pomyśle!
Bardzo „szedłem” za tą dziewczyną, tak mi się to podobało, że oto młodzi amatorzy pokazali nam, zawodowcom, sposób, jak patrzeć na żywy, gorący temat. Potem mi wszyscy napisali listy: był pan dla nas jak ojciec: surowy, ale kochający.
A ja na końcu powiedziałem im fragment monologu z pewnego spektaklu, który grałem.
To było ze sztuki Witkacego, która się nie zachowała, został tylko tytuł: „Tak zwana Ludzkość w obłędzie”.
Jerzy Grzegorzewski zrobił widowisko, kompilując różne sztuki Witkacego i ja grałem tam główną rolę. Wychodziłem na pustą scenę, i zwracałem się bezpośrednio do widzów: kto i po co? - oto są dwa podstawowe pytania człowieka. Chwilkę myślałem … Ale jest jeszcze trzecie pytanie: jak? Znowu chwilkę myślałem i odpowiadałem: jeżeli nie wiesz „kto” i „po co”, to wszystko jedno „jak”. Tak napisał mistrz czystej formy! To powinno być mottem: Kto ty jesteś? Po co stoisz na tej scenie? Co mi mówisz?
Wymyśleć temat jest łatwo. Ale „jak” go zrobić?
Bo mozół twórczy jest właśnie w tym: żeby poza stereotypami wymyśleć „jak”. Chyba sztuka wciąż myśli nad sposobem najlepszego wyrażenia swojego oporu.