Znani Zagłębiacy: poprosiliśmy prof. Białasa o 10 nazwisk najbardziej zasłużonych
Poprosiliśmy prof. Zbigniewa Białasa, autora powieści o bohaterach rodem z Zagłębia Dąbrowskiego, o wskazanie dziesięciorga Zagłębiaków, o których należy pamiętać i o których powinna uczyć się zagłębiowska młodzież w szkołach. Prof. Białas ma na swoim koncie takie powieści jak słynny „Korzeniec”, „Puder i pył” i „Tal”. Uważa, że w Sosnowcu i innych zagłębiowskich miastach jest wielki potencjał jeśli chodzi o ludzkie historie. Przy podanych przez profesora nazwiskach publikujemy jego komentarz.
Wtakich regionach jak Śląsk czy Zagłębie zawsze widoczna będzie różnica między tymi, którzy zapuścili już tutaj korzenie, a tymi, którzy przyjechali za pracą. Minie czas, nim ci drudzy zaczną traktować to miejsce jak swoją małą ojczyznę. Tak jest właśnie z Sosnowcem, do którego przez lata napływały rzesze ludzi do pracy w licznych kopalniach. Jak w spektaklu „Czerwone Zagłębie” Jarosława Jakubowskiego, który zobaczyć można na scenie sosnowieckiego teatru - dwaj nowocześnie ubrani, pełni życia młodzieńcy, zwani Hutasami, zastępują dystyngowanych starszych panów z rozrzewnieniem wspominających imprezy w wyburzonym sosnowieckiem Savoyu. Tożsamość zagłębiowska nieco zniknęła pod przemysłową balladą o budowie Huty Katowice. Sam zakład, liczne osiedla, szerokie drogi i przede wszystkim masa nowych ludzi z całego kraju wdarły się dość ekspansywnie w pełne górniczych pióropuszy i chłoporobotniczych osad Zagłębie. Ale ta tożsamość wciąż istniała i czekała na drugą młodość. Przeżywa ją właśnie dzisiaj, gdy dzieci budowniczych huty mają już własne pociechy, które odwiedzają Stadion Ludowy (notabene w historycznych Szopienicach) i chociażby z tego powodu wiedzą, gdzie kończy się Zagłębie i zaczyna Śląsk.
Wciąż jednak zdarzają się sytuacje, gdy ktoś mówi o sobie, że mieszka w Sosnowcu na Śląsku. Niestety, mało adekwatna nazwa województwa, w którym jest tak wiele ziem małopolskich, robi swoje. W przyszłości każdy młody sosnowiczanin ma jednak wiedzieć, jakiego regionu częścią jest jego miasto. Jeszcze w tym roku szkolnym uczniowie drugich klas gimnazjów odbędą dziesięć zajęć z zagłębiowskiej edukacji regionalnej. By poznać swą małą ojczyznę i po to, by - jak powiedział prezydent Sosnowca, Arkadiusz Chęciński - nikt nie mówił, że miasto leży na Śląsku. - To się, niestety, zdarza - mówi prezydent i nie tylko on ma taką opinię. - Gdy byłem w komisji konkursowej w Muzeum Zagłębia w Będzinie, to w pracach dzieci czytaliśmy: „Urodziłem się w Sosnowcu, na Śląsku”. Ani rodzice, ani nauczyciele tego nie zauważali. Nie wiadomo, z jakiego powodu - opowiada Dariusz Jurek, szef Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego.
Podczas zajęć, które odbywać się będą mogły zarówno tradycyjnie w klasach, jak i poza szkołą - w ramach wyjścia do biblioteki czy muzeum - młodzi sosnowiczanie poznać mają najważniejsze zabytki i miejsca pamięci narodowej. Poznają walory przyrodnicze miasta, tradycje przemysłowe, porozmawiają też o tolerancyjnym życiu czterech narodowości i wyznań, które tworzyły Sosnowiec, a także o tym, jaka powinna być jego przyszłość.
- To skomasowana pigułka wiedzy, ale bardzo ważna dla młodych ludzi z naszego miasta - zaznacza Zbigniew Byszewski, pełnomocnik prezydenta ds. edukacji.
O tym, że Zagłębie Dąbrowskie może być interesujące, przekonali się też badacze, którzy pod auspicjami Regionalnego Instytutu Kultury badali obrzędy i zwyczaje - te religijne, państwowe, ale też rodzinne - na tym terenie. Badacze odwiedzili kilka dzielnic Sosnowca i Dąbrowy Górniczej, a także wsie w powiatach będzińskim, olkuskim, zawierciańskim i myszkowskim. Efektem jest publikacja „Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego”, zaprezentowana kilka dni temu w Zamku Sieleckim w Sosnowcu. Była to kontynuacja badań z poprzednich lat.
- Uzyskaliśmy społeczne potwierdzenie, że nasze wcześniejsze, bardziej śladowe badanie Zagłębia Dąbrowskiego w wybranych miejscowościach powinno być rozszerzone na cały teren Zagłębia - opowiada Aleksander Lysko, koordynator projektu badawczego z ramienia Regionalnego Instytutu Kultury w Katowicach.
Informacje, które uzyskiwali badacze wśród mieszkańców, zestawiano z wynikami poprzednich takich badań. Z... lat sześć-dziesiątych. - Zupełnie zanikło świętowanie dnia św. Katarzyny, czyli patronki kolejarzy. Są za to nowe obrzędy, jak Haloween czy Dzień św. Patryka - zaznacza Lysko, który potwierdza, że badania pokazały różnicę między miejską a wiejską częścią Zagłębia.
- W mniejszych miejscowościach trwałość aktywności kulturalnej jest o wiele mocniejsza. Są też perełki, które chcemy zbadać w przyszłości. To misie z Niegowej oraz turki z Koziegłów. To żywy niesterowalny obrzęd praktykowany przez mieszkańców - dodaje.
- Pamiętajmy, że to pogranicze małopolsko-śląskie. Duża część Zagłębia leży jednak na dawnych terenach rolniczych. Poza miejscowościami takimi jak Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza czy Będzin, głównym źródłem dochodów mieszkańców nigdy nie był przemysł. Te tradycje naprawdę przetrwały i są obecne i kultywowane. Co najważniejsze, nie są one odgórnie sterowane. To nie jest wywoływanie jakiegoś zwyczaju przez dom kultury, ale oddolna potrzeba mieszkańców. Jakaś instytucja sprawuje ewentualnie opiekę czy motywuje - mówi Dobrawa Skonieczna-Gawlik, etnograf i współautorka - wraz z Bartoszem Gawlikiem i Robertem Garstką - wspomnianej publikacji.
Wiadomości dotyczące zarówno strefy obrzędowej, jak i tej przeciwnej - przemysłowej Zagłębiak powinien znać. Tak jak wiedzieć, kiedy zaczęło się tu górnictwo, czym była rewolucja 1905 roku i kim był Edward Gierek, niezależnie od oceny historycznej. Jan Kiepura, Władysław Szpilman, Stanisław Jędryka czy Jan Ciszewski to też postaci, które wywodzą się właśnie stąd. Powinno się o nich mówić właśnie na zajęciach z edukacji regionalnej, na które chrapkę mają kolejne miasta.
Nad nauczaniem młodzieży o zasłużonych mieszkańcach miasta myślą też w Jaworznie. Mieszkańcy chcą wyjść z inicjatywą na sesji rady miejskiej, by w jaworznickich szkołach, np. na lekcjach historii, mówiono też o jaworznianach, którzy zasłużyli się dla miasta, regionu i kraju.