Znieczulica? Strach? A może bezradność? Czemu nie reagujemy na agresję i przemoc?
Okradziona dziewczyna krzyczała „pomocy!”, a ludzie... nie zrobili nic. Niektórzy jeszcze przepuszczali złodziei. Co robić, gdy nas napadną?
Dworcowa to centrum Gorzowa. Codziennie chodzą tędy tysiące ludzi. Jest tu popularna kawiarnia, bar z jedzeniem, spożyw-czak, delegatura Urzędu Marszałkowskiego, kilka sklepów i dwa dworce: kolejowy i autobusowy. Jakim cudem nikt nie pomógł zatrzymać dwóch drabów, którzy we wtorkowy wieczór okradli tu 20-letnią Patrycję?
Było tak: kobieta szła i rozmawiała przez telefon. Dwóch bandziorów wyrwało jej smartfona i zaczęło uciekać. Patrycja wołała o pomoc, ale nikt nie kiwnął palcem. Niektórzy piesi wręcz... rozstępowali się, robiąc im miejsce na ucieczkę. Czytelnicy byli zbulwersowali. Anna napisała w komentarzu: - Nie rozumiem takiego zachowania, nie ma dla niego żadnego wytłumaczenia. Dobrze, że tej dziewczynie nie zrobili krzywdy.
Psycholog Jolanta Szynkarczuk, która wielokrotnie pomagała ofiarom przestępstw, przyznaje: znieczulica jest okropna. Jednak radzi też ostrożnie oceniać świadków zdarzenia. - Łatwo ich osądzać znad klawiatury. Tymczasem sami nie wiemy, jak byśmy się zachowali w sytuacji realnego zagrożenia, które dodatkowo trwa zaledwie sekundy. W opisanym zdarzeniu zadziałała też psychologia tłumu. Każdy ze świadków liczył, że ktoś inny pomoże. Nikt nie czuł się zobowiązany, nie czuł odpowiedzialności.
Paradoksalnie im więcej osób, tym mniejsza szansa na pomoc - wyjaśnia doświadczona psycholog. Co radzi w podobnych sytuacjach? - Sprawić, by konkretne osoby poczuły się zobowiązane do pomocy - mówi. Choćby szarpnąć za ramię kilka osób, spojrzeć im w oczy i ich konkretnie poprosić o wsparcie. - Niech poczują, że właśnie ich wzywamy do działania. Zwykłe „pomocy” rzucone przed siebie, czyli do wszystkich i do nikogo, wiele nie da. Niestety - podkreśla J. Szynkarczuk.
Byliśmy wczoraj na Dworcowej. Sklepikarze i mieszkańcy anonimowo przyznawali, że za dnia tu spokojnie, jednak wieczorami bywa niebezpiecznie. - Wypełza menelstwo i chuliga-nerka - powiedziała jedna z pań. - Zaczepki wobec przechodniów się zdarzają - dodał pan koło 60., który mieszka nieopodal. A jedna ze sprzedawczyń wprost powiedziała, że przydałoby się więcej patroli.
Co ciekawe, nikt wcześniej nie zaznaczył ul. Dworcowej jako miejsca niebezpiecznego na policyjnej mapie zagrożeń. Zrobiliśmy więc to wczoraj za mieszkańców. To oznacza, że nasze zgłoszenie trafi do komendy policji i będzie rzetelnie sprawdzone. A potem jest szansa na więcej patroli - czego domagali się wczoraj mieszkańcy.