Zniszczył pozostałości po grodzisku niedaleko Brzeziny w powiecie strzeleckim
Rolnik spod Strzelec Opolskich zniszczył cenne ruiny średniowiecznego grodziska, żeby... powiększyć swoje pole. To niejedyny taki przypadek.
Pozostałości po grodzisku sprzed ponad 700 lat znajdowały się w polu niedaleko wsi Brzezina pod Strzelcami Opolskimi (trasa w kierunku Kędzierzyna-Koźla). Z daleka gródek wyglądał jak zwykła ostoja leśna. Po wejściu do niewielkiego lasku oczom ukazywały się jednak kamienne fragmenty murów, a także wyschnięta fosa, która otaczała całość. Spora część zabytku była pod ziemią, ale obiekt był wpisany do ewidencji zabytków, a stanowisko archeologiczne było dokładnie opisane.
Właściciel pola przez wiele lat uprawiał je, omijając średniowieczne mury. Nie wiedzieć czemu, niedawno postanowił zrobić z nimi „porządek”. Najpierw wykarczował wszystkie drzewa, a potem na teren zabytku wpuścił ciężki sprzęt - ten rozjechał zabytkowe ruiny i wyrównał teren.
- Zabytek został bezpowrotnie zniszczony - załamuje ręce Krzysztof Spychała, zastępca opolskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. - W mojej ponad 40-letniej pracy zawodowej nie spotkałem się z takim barbarzyństwem. Wiele wskazuje na to, że rolnik pozbył się zabytku, żeby powiększyć sobie pole. Jeżeli to się potwierdzi, to mamy do czynienia z niebywałą zachłannością, połączoną z głupotą.
Zanim zabytkowe mury zostały zniszczone, stanowisko archeologiczne było kilkukrotnie badane. Znaleziono tam m.in. 14 fragmentów naczyń obtaczanych pochodzących z XIII lub XIV wieku oraz polepę. Ostatnim razem archeolodzy badali grodzisko w 1987 roku.
W związku ze zniszczeniem obiektu konserwator zabytków zgłosił sprawę do Narodowego Instytutu Dziedzictwa oraz prokuratury. Ta będzie musiała ustalić w pierwszej kolejności kto jest właścicielem pola.
- Sprawa wpłynęła do nas w piątek, więc jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o jakichkolwiek szczegółach - zastrzega Iwona Kanturska, prokurator rejonowa ze Strzelec Opolskich.
Na razie o rolniku wiadomo tyle, że jest właścicielem także sąsiednich pól i od kilku tygodni masowo wycinał ostoje leśne na swoich gruntach. To z kolei nie podoba się myśliwym.
- Te skrawki lasów na polach to element naszego opolskiego krajobrazu - zauważa Tadeusz Mróz ze Strzelec Opolskich, działacz w kole łowieckim i miłośnik przyrody.
Choć drzewa były wycinane legalnie, to z powodu uszkodzenia grodziska rolnik może mieć poważne problemy. Za świadome niszczenie lub uszkadzanie zabytków przepisy przewidują karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia, a także nawiązkę na cel społeczny związany z opieką zabytków w wysokości ok. 40 tys. złotych.
Nieco łagodniejsza kara - do 2 lat więzienia - grozi natomiast sprawcy, jeśli zniszczył zabytek, ale nie miał świadomości, że obiekt miał historyczną wartość.
Na Opolszczyźnie znajduje się około 150 grodzisk, które znajdują się w różnym stanie: część z nich jest dobrze zachowana i widoczna z daleka, ale wiele przykrytych jest ziemią. Kilka lat temu rozkopany i uszkodzony został jeden z takich zabytków pod Nysą.
Także w Nysie 2 lata temu właściciel firmy handlującej złomem próbował pociąć na kawałki zabytkowy parowóz wyprodukowany w 1944 roku. Maszyna przez wiele lat stała na bocznicy stacji kolejowej. PKP nie miała jak opiekować się parowozem, więc wystawiła go na sprzedaż.
Początkowo oferta kupna była skierowana tylko do samorządów i muzeów. Te odmówiły, więc rozszerzono ofertę do szerszej grupy nabywców. Kupił go właściciel złomowiska z Wąbrzeźna, który stając do przetargu przedstawił zaświadczenie, że ma świadomość, iż kupuje zabytek. Mimo tego zaczął rozbiórkę parowozu. Konserwator zabytków nakazał wtedy wstrzymanie prac i przywrócenie lokomotywy do pierwotnego stanu. Sprawa została także skierowana do sądu.
Z kolei w Fosowskiem (powiat strzelecki) pięć lat temu złodzieje włamali się do ewangelickiego kościółka i pocięli zabytkowe organy. Złomiarze wzięli ze sobą rury, a stożkowe piszczałki porzucili pod płotem, żeby nikt się nie połapał, skąd pochodzi metal. Swój łup sprzedali w jednym ze skupów złomu. Straty oszacowano wtedy na 8 tys. złotych.
Na szczęście w tym przypadku policja szybko ustaliła sprawców, którzy odpowiedzieli za kradzież.