Znów będzie głośno o mediach
Projekt tak zwanej dużej ustawy medialnej trafił do parlamentu i już wywołał ogromne wątpliwości wśród prawników i posłów opozycji.
W tym tygodniu Sejm ma się zająć projektem tzw. dużej ustawy medialnej. Jak pokazują zmiany wprowadzane przez PiS, można się spodziewać, że i te dotyczące mediów publicznych zostaną zatwierdzone w krótkim czasie, choć obudziły wiele wątpliwości, zarówno u prawników, jak i polityków opozycji czy opinii publicznej. Czego możemy się spodziewać? Projekt ustawy składa się z trzech pomniejszych, dotyczących przekształcenia mediów publicznych ze spółek prawa handlowego na media narodowe, po drugie - opłaty audiowizualnej i przepisów dotyczących wprowadzenia dwóch pierwszych ustaw.
Jeśli chodzi o przekształcenie TVP, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej w instytucje mediów narodowych, ma to nastąpić w lipcu. W projekcie znalazł się zapis, że umowy zatrudnionych dziś dyrektorów, kierowników, szefów redakcji mają wygasnąć do 30 września 2016 r., chyba że zawrą kolejną umowę. A to nie jest pewne, bo zgodnie z tym projektem ustawy wyboru władz będzie dokonywać składająca się z sześciu osób Rada Mediów Narodowych. O tym, kto się w tej radzie znajdzie, zdecydują Sejm, Senat i prezydent. Będą wybrani i zaakceptowani przez te organy na sześcioletnią kadencję. Tylko jedno miejsce w radzie ma być zagwarantowane dla przedstawiciela największego w sejmie klubu opozycyjnego - dziś jest to PO.
Władze mediów - dyrektorzy naczelni anten - mają być wybierane na dwuletnią kadencję w konkursach, a kandydatów zgłoszą organizacje społeczne i stowarzyszenia twórcze.
Sprawa druga, która budzi niemałe emocje, to wprowadzenie w miejsce martwego zapisu dotyczącego abonamentu opłaty audiowizualnej w wysokości 15 zł miesięcznie, która ściągana byłaby ze wszystkich gospodarstw wraz z opłatami za energię elektryczną.
O tym, jak do tej pory płacony był abonament RTV, wiemy, jak i to, że na jego niepłacenie było nawet ze strony polityków Platformy ciche przyzwolenie. Teraz miałoby się to zmienić, płacić mają wszyscy. Nawet ci, którzy deklarują, że nie mają odbiorników radiowych i telewizyjnych.
- Ja bym tu szat nie rozdzierał - mówi w rozmowie z „Polską” prof. Andrzej Zoll, były prezes TK i były rzecznik praw obywatelskich. - Wprowadzenie opłat dla wszystkich jest sprawiedliwe. Mamy już do czynienia z takimi sytuacjami, weźmy np. składki na ubezpieczenie społeczne, które płacą wszyscy, również ci, którzy z takiego ubezpieczenia nie korzystają i nie będą korzystać.
Zdaniem konstytucjonalisty prócz opłat, które są pokryciem tego, z czego korzystamy, są również opłaty, które wynikają z solidarności społecznej - mamy wnosić wkład w utrzymanie instytucji, które w założeniu służą wszystkim. Wątpliwości prof. Zolla budzi co innego. - Jeśli mam płacić na telewizję, która nazywa się narodowa, to chciałbym, aby ona była niezależna od polityki. Mam wątpliwości, bo - jak widzimy - media publiczne stają się partyjnymi. Czy mam zatem finansować telewizję partyjną? - mówi prof. Zoll. Dodaje przy tym, że kompetencje KRRiT, w końcu konstytucyjnego organu, nie są przestrzegane, bo wpływ na skład kierownictwa radia i telewizji ma bezpośrednio organ polityczny.
Autor: Anita Czupryn