„Znów zakwitły białe bzy” - wracamy do majówek sprzed lat
Po dawnych majówkach pozostały tylko wspomnienia: koca rozłożonego na trawie, kosza z wiktuałami i radosnych zabaw. Także bocznokołowych parostatków do Młocin lub Ciechocinka, podmiejskiego parku na Bielanach, krakowskich Plant czy pierwszej stacji kolejowej za miastem, położonej w lesie. Utrwalone w spisanych pamiętnikach, na żywo komentowane w ówczesnej prasie.
Majówką zwano dawniej wszystkie niedzielne wiosenne wypady za miasto. Po zwykle długiej i srogiej zimie wiosnę witano rzeczywiście radośnie. Wszyscy, a zwłaszcza mieszczuchy - byli spragnieni kontaktu z przyrodą. Czy mógł być przyjemniejszy maj od tego w otoczeniu kusząco świeżej zieleni łąk, traw i drzew? Pierwszy powiew wiosny opisywali poeci, był obecny w tekstach popularnych piosenek, jak choćby „Kolega maj” czy „Kiedy znów zakwitną białe bzy”.
Namiastką wiejskiego życia stały się majówki - wyprawy za miasto w gronie rodziny czy znajomych, na choćby kilka godzin.
Ten zwyczaj, kultywowany przez najbogatszych od wieków, upowszechnił się na przełomie XIX i XX stulecia, kiedy zachodziły znaczące przemiany społeczne. Przyspieszona industrializacja powodowała napływ do miast ludzi odciętych od wiejskich korzeni, ale także kontaktu z przyrodą. Namiastką wiejskiego życia stały się majówki - wyprawy za miasto w gronie rodziny czy znajomych, na choćby kilka godzin. Tylko w niedziele, po południu, obowiązkowo po mszy, bo był to jedyny dzień wolny od pracy w tygodniu.
W każdym mieście inaczej
Po odrodzeniu Rzeczpospolitej tradycje majówek pozostały. Dodatkowo, dzięki obchodom święta Konstytucji 3 maja, zdarzały się lata, w których były dwa dni wolne pod rząd. Za miasto udawano się wówczas całymi rodzinami, organizowano także majówki szkolne.
W Bydgoszczy wybierano się na tzw. śluzy, czyli park z restauracyjkami i parkietami do tańca wokół Starego Kanału Bydgoskiego albo kąpielisko w Smukale, dokąd kursowała kolejka wąskotorowa. W Toruniu powodzeniem cieszyła się położona naprzeciw starówki na drugim brzegu Wisły Kępa Bazarowa zwana „Małpim gajem” czy rozległy park na Bydgoskim Przedmieściu.
Każde większe miasto miało swoje ulubione miejsce na takie wyprawy. W Warszawie były to Bielany i Młociny, w Krakowie - oprócz Plant, bulwary nad Wisłą i Kopiec Kościuszki, w Poznaniu - tereny nad Wartą i na Malcie, z Łodzi wyjeżdżano najchętniej do Łagiewnik. W Bydgoszczy wybierano się na tzw. śluzy, czyli park z restauracyjkami i parkietami do tańca wokół Starego Kanału Bydgoskiego albo kąpielisko w Smukale, dokąd kursowała kolejka wąskotorowa. W Toruniu powodzeniem cieszyła się położona naprzeciw starówki na drugim brzegu Wisły Kępa Bazarowa zwana „Małpim gajem” czy rozległy park na Bydgoskim Przedmieściu. Ulubioną formą majówki były wycieczki specjalnymi statkami po Wiśle, jak i po mniejszych rzekach.
Wrzawa na trzy karty
W miejscach, gdzie ludzie wypoczywali, było na ogół tłoczno, panował ruch i zgiełk. Także dlatego, że wiele przedsiębiorczych osób chciało takie okazje wykorzystać do zarobku. Znany teatrolog Zbigniew Raszewski w „Pamiętnikach gapia” tak wspominał majówki z dzieciństwa: „Wśród przedsiębiorców rozrywkowych uwijali się przekupnie zachwalający przeraźliwym głosem czekoladę, batony, sznurowadła, lusterka, lekarstwa na odciski. Nie brakowało przenośnych stoliczków, które kusiły grą w trzy karty. Trudno opisać panującą tam wrzawę. Przemówienia przekupniów, kokieteryjno-rozpaczliwe piski dziewcząt, płacz dzieci, ryki obywateli, którzy właśnie przegrali w trzy karty, zmieszane z wygrywanymi walczykami i poleczkami, tworzyły dziwną mieszaninę”.
Wśród przedsiębiorców rozrywkowych uwijali się przekupnie zachwalający przeraźliwym głosem czekoladę, batony, sznurowadła, lusterka, lekarstwa na odciski.
Po II wojnie zlikwidowano 3 Maja, a świętowano z kolei dzień 1 Maja. Zwyczaje majówkowe usiłowano wprowadzić w pierwszomajowe popołudnie, stąd też zwane „tradycyjnymi”, zabawy ludowe z wyszynkiem i otwartymi kioskami, w których tego dnia akurat nie brakowało tak trudnych na co dzień do zdobycia parówek.
Krowy zamiast kąpieliska
W tym okresie tradycje majówek zaczęły się umacniać, ale i nieco zmieniać swoją formę, choćby poprzez wycieczki zakładowe na tzw. łono przyrody. W PRL-u jednak wszystkiego musiało brakować... Oto fragment notatki z „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” z maja 1966 roku: „Nieudana majówka. Wspaniała upalna pogoda sprawiła, że już od wczesnych godzin rannych setki ludzi opuszczały miasto wszelkimi środkami lokomocji, udając się na majówkę. Okazało się jednak, że choć miejsc na wypoczynek jest mało, to w dodatku były one kompletnie nieprzygotowane. Kilkaset osób w Borównie nie zastało żadnego kiosku czy sklepu. W Chmielnikach remont jadłodajni, wypożyczalnia sprzętu zamknięta - kajaki w naprawie, przebieralnie i szatnie nieczynne. Basen na Nakielskiej zamknął sanepid. Na Jachcicach miało być nowe kąpielisko, tymczasem ci, którzy tam przyjechali, zastali pasące się krowy. Bo sezon zaczyna się 1 czerwca i to bez względu na pogodę”.
Kilkaset osób w Borównie nie zastało żadnego kiosku czy sklepu. W Chmielnikach remont jadłodajni, wypożyczalnia sprzętu zamknięta - kajaki w naprawie, przebieralnie i szatnie nieczynne. Basen na Nakielskiej zamknął sanepid.
W latach 70. ub. wieku, kiedy wprowadzono pierwsze dwudniowe weekendy z racji wolnych sobót, położono nacisk na odgórną organizację czasu wolnego. Dorastały nowe pokolenia, stopniowo zmieniały się obyczaje. Normą stawały się wówczas majowe wyjazdy na własne działki, do zakładowych ośrodków wczasowych, na wycieczki. Wielu ludziom wystarczały masowe imprezy organizowane w miastach, festyny zakładowe czy osiedlowe, koncerty, pokazy, pikniki. Hasło majówki przestało znaczyć to samo dla wszystkich, jak wcześniej bywało.
Kajakiem i statkiem
Zmieniły się także ulubione miejsca wypadów na nieco bardziej odległe od miasta. Bydgoszczanie jeździli w Bory Tucholskie, torunianie - do Kamionek i na Pojezierze Brodnickie. Chętnie też spławiano się Brdą kajakami od Koronowa, pływano statkami do Ciechocinka czy Brdyujścia.
Dopiero od 1990 roku mamy dwa święta w pierwszych dniach maja. I wówczas zrodziło się pojęcie długiego weekendu majowego. Słowo „majówka” zmieniło swoje znaczenie, zaczęto tak nazywać właśnie ten okres.
Królestwo za grilla
Rozwój komunikacji, powszechna motoryzacja, rozrost sieci ogródków działkowych i domków rekreacyjnych znacząco zmieniły nasze obyczaje. Dziś nikt nie wsiada do podmiejskiego pociągu z koszem domowych produktów, w parkach nie widać - tak masowo jak dawniej - ludzi leżących na rozłożonych kocykach. Za to, jeśli akurat jest dobra pogoda, trudno znaleźć wolny od innych ludzi i samochodów zakątek, leśny parking czy placyk nad brzegiem jeziora, gdzie nie czuć byłoby z daleka zapachu pieczonej na grillu karkówki. Niełatwo też w majowe weekendy o pustą plażę czy górski szczyt w Tatrach...
Nie polecimy na Kanary, nie pomogą też wcześniejsze rezerwacje miejsc na tureckiej riwierze. Nie będzie swobodnych wędrówek, zbiorowych wycieczek ani masowego zwiedzania.
Tłoczno bywa także na autostradach i w samolotach wiozących na majówkę w egzotyczne miejsca nie tylko Europy - animatorzy turystyki od lat zacierają ręce na myśl o zyskach, które generuje hasło „długi weekend majowy”.
Pytanie tylko, kiedy?
W tym roku jest wyjątkowo inaczej. Nie polecimy na Kanary, nie pomogą też wcześniejsze rezerwacje miejsc na tureckiej riwierze. Nie będzie swobodnych wędrówek, zbiorowych wycieczek ani masowego zwiedzania. Nie będzie wieczorów w regionalnych karczmach i piwnych ogródkach. COVID-19 zakpił z nas okrutnie i spowodował, że musimy powrócić, nie tylko myślą, do majówek w stylu sprzed wielu lat.
Wiadomo jednak, że kiedyś zagrożenie pandemią zniknie i majówki wrócą. Dla większości z nas stały się już nieodzownym elementem stylu życia...