Zobaczyłem i uwierzyłem. Odnowiony Kwadrat rządzi. Nie wierzycie? Zobaczcie zdjęcia i zapytajcie tych, co się tam bawią [ZDJĘCIA]
Takich tłumów ludzi, jak na Kwadracie, nie widziałem nawet na placu zabaw w parku Górczyńskim. Odszczekuję więc: remont się udał. Choć podtrzymuję, że trochę za mało tam zieleni.
Gdy jesienią poszedłem podejrzeć trwający remont Kwadratu, napisałem w „GL”, że zielone miejsce zamieni się w beton. Tak to wyglądało zza płotu. Dlatego gdy na początku marca red. Zbigniew Borek napisał komentarz, że kupuje plac bez uwag i jakie świetne to miejsce, postanowiłem je odwiedzić. Tym bardziej pod wpisem mojego redakcyjnego kolegi pojawiły się wyłącznie komentarze albo z pochwałami, albo bardzo negatywne. W tych drugich tłumy na Kwadracie jego przeciwnicy tłumaczyli prosto: - To była pierwsza cieplejsza niedziela, a do tego z zakazem handlu. Stąd frekwencja.
Za dużo ławek? Jak są ludzie, to jest w sam raz
Dlatego na kwadrat poszedłem celowo w nieco chłodniejszą niedzielę, i na dokładkę w taką z czynnymi marketami i galeriami. I co? I też było mnóstwo ludzi. Dzieciaki łaziły po olbrzymim sześcianie do wspinaczki, skakały na trampolinach, korzystały ze stanowisk do gry w piłkarzyki. Obok dziewczyny skakały w gumę, nastolatki śmigały na rowerach, a druga ekipa ćwiczyła ewolucje na deskorolkach. Na uboczu trzech chłopców grało w piłę. Biegali, skakali, ale nikt nikomu w paradę nie wchodził.
Specjalnie przyjrzałem się też ławkom, których ponoć jest za dużo. Większość była zajęta. - Bardzo dobrze, że jest ich tak wiele. Nie trzeba się martwić, że zabraknie. Każdy ma miejsce - mówiły mi mamy: Aleksandra (z synem Natanem) i Marta (z córkami Elizą i Kornelią).
Policzyłem także amatorów tanich alkoholi, którzy to mieli na ławkach zalegać. Dopatrzyłem się jednego pana - na oko - pod wpływem, który jednak grzecznie siedział w rogu placu i nikomu nie przeszkadzał.
Nareszcie jest miejsce do fajnego wypoczynku
Przy okazji nie dało się nie zauważyć ożywienia ruchu na ul. Chrobrego. Jedni deptakiem szli na plac, inni już z niego wracali. Było... przyjemnie? Radośnie? W każdym razie chciało się tam być.
Pomiędzy drzewami wypatrzyłem Małgorzatę Kocik z córką Maliną i synem Leonardem. Śmigali na hulajnogach. - To chyba teraz nasze ulubione miejsce. Szalejemy, bawimy się, korzystamy z równych chodników, trampolin, tych wielkich platform. Leżymy na nich, siadamy, wygłupiamy się. Nareszcie Gorzów ma miejsce do takiej rodzinnej, nieskrępowanej zabawy. Dzieciaki ze sobą rozmawiają, poznają się, rodzice też. Kto pamięta tamten Kwadrat i ten musi zobaczyć różnicę na plus - mówiła M. Kocik.
Poczekam na trawę. Dziś mi jej brakuje
Gdybym miał się czepiać, to muszę wytknąć olbrzymi koszt urządzenia tego terenu (prawie 6 mln zł) i opóźnienie inwestycji. Ale w tych kwestiach nic już się nie zmieni. Trzeci minus - brak zieleni. Tu jest szansa na zmiany. Wiem, są miejsca na trawę, jednak obawiam się, że zostały skutecznie zabiegane przez dzieci. A na Kwadracie musi być zielone miejsce pod koc i piknik. Albo pod poczytanie książki na leżąco. Wtedy to miejsce będzie dla mnie kompletne.
A gdyby się jeszcze pojawiła budka z lodami albo z kawą, byłoby idealnie.