ZOE porusza się bezszelestnie i nie truje spalinami
Samochody na prąd są na razie najlepszym lekarstwem na zanieczyszczenie powietrza spalinami produkowanymi przez napędy wykorzystujące benzynę czy olej napędowy.
Z przeprowadzonych kilka lat temu badań wynikało, że aż 97 proc. mieszkańców województwa łódzkiego (w porównaniu z 88 proc. ogółu Polaków) uważało, że samochody elektryczne to przyszłość motoryzacji, a 82 proc. nie miało obaw związanych z tego typu pojazdami. Przy okazji tamtych badań okazało się, że respondenci z Łódzkiego już dawno mieli świadomość również tego, iż na rozwój tych pojazdów na naszym rynku będzie miało wpływ zaangażowanie instytucji państwowych przejawiające się np. dotacjami do zakupu, ulgami podatkowymi czy zwolnieniami z opłat za parkowanie w mieście. Badanie przeprowadzono na przełomie roku 2011/2012 na zlecenie Renault Polska przez firmę TNS Polska, a dostępne wówczas auta elektryczne można było policzyć na palcach jednej ręki. Elektromobilność dopiero się rodziła.
Jak to jest dzisiaj?
Od wspomnianych badań minęło trochę czasu i na rynku jest już kilkanaście bardzo dojrzałych modeli zasilanych prądem elektrycznym. Coraz lepsze są te pojazdy i stale, także w Polsce, rozwijana jest sieć infrastruktury do ich obsługi. Gorzej z przywilejami dla użytkowników tych pojazdów. Najważniejsze jest jednak to, że z fazy motoryzacyjnej ciekawostki samochód elektryczny wjechał w okres normalności, tzn. nikt już się temu nie dziwi, że takie samochody pojawiają się w codziennym użytkowaniu.
Jedną z marek, która najwcześniej zaczęła pracować nad napędami elektrycznymi, zbudowała taki samochód i wdrożyła go do seryjnej produkcji jest Renault. Już w roku 2012 w ofercie polskich dilerów tej marki były dwa modele wyłącznie na prąd: dostawczy Kangoo Z.E. oraz osobowy Fluence Z.E. Wtedy także sprzedawano już niewielki pojazd Renault Twizzy, który jest czymś pomiędzy dwumiejscowym samochodem osobowym a skuterem. Twizzy jest szczególnie popularny na południu Europy, gdzie w wielu wypadkach stanowi alternatywę dla bardzo popularnych tam skuterów z silnikami spalinowymi. Zarówno Kangoo, jak i Fluence miały swoje odpowiedniki w wersjach z napędem spalinowym. Wtedy jedynie Twizzy był od początku projektowany jako pojazd napędzany silnikiem elektrycznym.
Teraz takim modelem jest również osobowy ZOE - nie tylko efektownie wyglądający samochód klasy kompakt, ale również oferujący konkurencyjne możliwości.
ZOE na czele
Na obecnym etapie rozwoju elektromobilności auta napędzane silnikami elektrycznymi najlepiej sprawdzają się w transporcie zarówno ludzi, jak i towarów na krótkich dystansach, czyli w mieście. Chodzi oczywiście o zasięg na jednym „tankowaniu” prądu do akumulatorów znajdujących się na pokładzie samochodu.
Aktualnie w Renault najważniejszym modelem w tym gronie jest właśnie ZOE, od podstaw konstruowany i projektowany jako auto na prąd, stanowiący alternatywę dla modeli spalinowych, zwłaszcza gdy uwzględnimy długość codziennych tras pokonywanych przez kierowców. Jego realny zasięg po napełnieniu akumulatora wynosi 300 kilometrów. Ten pięciomiejscowy, czterodrzwiowy samochód ma 4 m długości i rozstaw osi wynoszący 2,59 m. Porównywalne parametry zewnętrzne ma Renault Clio.
Policzono, że zdecydowana większość samochodów używanych w mieście np. przy dojazdach do pracy pokonuje dziennie niespełna 100 kilometrów. Nawet jeśli dojeżdżamy z miejscowości leżących pod dużymi miastami, to i tak średnie przebiegi średnio nie przekraczają 150 kilometrów. Dlatego 300-kilometrowy zasięg, jaki na jednym ładowaniu oferuje Renault ZOE w zupełności wystarczy do tego, aby normalnie z niego korzystać na co dzień i ładować go dwa, a najwyżej trzy razy w tygodniu. Nie oznacza to jednocześnie, że nie można nim odbywać dłuższych podróży. Jeśli zdecydujemy się pojechać nim np. z Łodzi do Warszawy, to aby nie martwić się o to, że w powrotnej drodze zabraknie nam prądu, w czasie załatwiania swoich spraw w stolicy podłączymy ZOE do stacji ładowania i poprawimy poziom prądu w jego baterii.
W przypadku samochodu elektrycznego, podobnie zresztą, jak tych z napędem konwencjonalnym, wpływ na zużycie prądu ma technika jazdy. Szybka jazda z włączonymi odbiornikami prądu (np. klimatyzacją) będzie powodowała szybsze wyczerpywanie energii.
Był dobry, a jest coraz lepszy
Na początku tego roku Renault proponuje w ZOE do wyboru nowy (trzeci) silnik elektryczny oznaczony symbolem R110. Model ten jest pierwszym samochodem elektrycznym tej marki wyposażonym w tego typu napęd, który ma moc 80 kW (109 KM) i który zapewnia nie tylko większą moc, ale również jeszcze większą przyjemność z jazdy. Mimo analogicznych rozmiarów tej jednostki, co stosowany dotychczas w ZOE silnik R90 (92 KM), nowy R110 ma większą moc od swojego poprzednika. Maksymalny moment obrotowy tego nowego silnika to 225 Nm.
Kierowcy z pewnością docenią lepsze przyspieszenie na drogach, bo dzięki silnikowi R110 czas przyspieszenia od 80 do 120 km/godz. skrócił się o dwie sekundy. Jest to znacząca poprawa, która zapewnia jeszcze większą przyjemność z jazdy przy wyższych prędkościach i pozwala w pełni wykorzystać duży zasięg ZOE. Natomiast przy niższych prędkościach silnik R110 jest tak samo dynamiczny jak jego poprzednik (R90) dzięki natychmiastowej dostępności całego momentu obrotowego, co zresztą jest wyróżnikiem takich napędów. Silnik elektryczny od początku pracy „daje” cały moment obrotowy, podczas gdy silnik spalinowy wraz ze zwiększaniem się obrotów osiąga jego maksymalną wartość.
R110 jest najnowszym osiągnięciem Renault potwierdzającym jego strategię rozwoju i produkcji silników elektrycznych oraz kolejnym dowodem na know-how marki w tej dziedzinie. Następca R90 jest w całości produkowany przez Renault i powstał w zaledwie dwa lata. Poza doskonałą wydajnością energetyczną, przejętą od R90, R110 wyposażony jest w innowacyjne rozwiązania konstrukcyjne, również w zakresie elektronicznego sterowania mocą, które zapewniają zwiększenie mocy bez podnoszenia jego wagi czy wymiarów.
Po wprowadzeniu nowego R110 liczba dostępnych silników elektrycznych Renault wzrosła już do pięciu. Ich maksymalne moce to: 44 kW, 57 kW, 60 kW, 68 kW i 80 kW. Poza wspomnianym Twizzy i osobowym modelem ZOE Renault produkuje jeszcze w wersjach na prąd dostawcze samochody Master i Kangoo.
Obecnie ZOE jest dostępny w trzech wariantach napędowych z silnikami R90, R110 i Q90. Ten ostatni ma moc 60 kW(92 KM) i najlepiej nadaje się do tzw. szybkiego ładowania. Ceny tego modelu zaczynają się od 132 500 złotych. Od razu dodajmy, że za elektryczne Renault Kangoo zapłacimy 109 500 złotych, a za Twizzy 33 900 złotych.
Czego się bać?
Obsługa samochodu elektrycznego jest prostsza niż tego, który napędzany jest przez silnik spalinowy. Renault ZOE ma tylko pedał gazu i hamulca. Skrzynia biegów ma tylko dwa przełożenia: jazda do przodu i do tyłu. Pozostałe instrumenty obsługi są identyczne jak w autach z napędem konwencjonalnym. Jest prędkościomierz, ale zamiast wskaźnika poziomu paliwa jest zegar pokazujący, jaki mamy aktualny zasięg na prądzie znajdującym się jeszcze w akumulatorze.
Poza tym konstrukcja pojazdów elektrycznych jest mniej skomplikowana niż tych z silnikami spalinowymi. Nie ma rozbudowanych skrzyń biegów, rozruszników, układu wydechowego etc. A jak wiadomo, czego nie ma, to się nie psuje.
Renault ZOE porusza się bezszelestnie. Nie wydziela podczas jazdy jakichkolwiek spalin. Jest tak samo zwrotny (średnica zawracania w jego przypadku wynosi 10,5 m) jak porównywalne modele tej wielkości.
W jego bagażniku znajduje się 330-litrowa przestrzeń, co jest wartością bardzo przyzwoitą, jak na jego wymiary zewnętrzne i porównanie z modelami konkurencyjnych marek.
ZOE to również samochód wyróżniający się swoją urodą. Styliści opracowujący jego sylwetkę nadali jej efektowne rysy, co powoduje, że ten model Renault bardzo korzystnie wyróżnia się w ruchu ulicznym.
Szybko, szybciej i w godzinę
Samochód elektryczny to wyjątkowa przyjemność z jazdy i swoboda, jakiej nie zna żaden kierowca pojazdu spalinowego. Jego użytkownik może zapomnieć o stacjach paliw, gdyż swój samochód naładuje nawet za pomocą zwykłego gniazdka elektrycznego. Takie znajduje się przecież w każdym domu. Potrwa to wprawdzie kilka godzin, ale przecież można to zrobić np. nocą, gdy auto stoi w garażu lub pod domem.
Jeśli jednak zależy nam na czasie, wyruszamy w dłuższą podróż lub chcemy szybko uzupełnić zapas energii w ciągu dnia, wówczas możemy skorzystać z tzw. urządzenia szybkiego ładowania.
Takie ładowarki są już praktycznie we wszystkich galeriach handlowych (w większości z nich „tankujemy” prąd bezpłatnie) oraz w garażach ważniejszych instytucji. W miejscach publicznych są ogólnodostępne. Wystarczy, że mamy w bagażniku samochodu odpowiednie przewody.
Pobieranie prądu z takiej ładowarki to wyjątkowo wygodny sposób ładowania, gdyż radykalnie skraca czas całej operacji. W przypadku ZOE napełnienie akumulatorów do 80 procent ich pojemności trwa ok. godziny.
Przy zakupie Renault ZOE u autoryzowanego dilera tej marki w Polsce, w ramach promocji, otrzymamy bezpłatne ładowanie na stacjach sieci GreenWay do wysokości 3000 złotych, co wystarczy na przejechanie 15 tysięcy kilometrów.