Żołnierz wyklęty z Olesna, Wincenty Soliński, został awansowany na majora
Wincenty Soliński walczył z komunistami w oddziale „Babinicza”. Dostał wyrok śmierci, siedział 10 lat w więzieniu. Ma już prawie 90 lat.
W piątek dowódca opolskiego Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego płk Dariusz Kaminiów wręczył Wincentemu Solińskiemu z Olesna awans na majora. Mieszkaniec Olesna w styczniu skończy 90 lat, ale trzyma się świetnie.
- Cieszę się, że ktoś pamięta o nas, także o tych nieżyjących, a w samym tylko okręgu wieluńskim, skąd pochodzę, zginęło 46 żołnierzy wyklętych - mówi Wincenty Soliński.
Kiedy wybuchła II wojna światowa, Wincenty miał 11 lat. Był za młody na walkę, ale już wtedy odznaczał się odwagą.
Kiedy niemieccy żandarmi przyszli w 1944 r. do jego rodzinnego Wróblewa, aby wywieźć rodzinę na roboty przymusowe do Niemiec, Wincenty wyskoczył przez okno i uciekł do lasu.
Jego ojciec zmarł z wycieńczenia w Niemczech po 3 miesiącach. Matka wróciła z gruźlicą i zmarła w lutym 1945 r.
Do Konspiracyjnego Wojska Polskiego 18-letniego Wincentego wciągnął jego znajomy Jan Wyrębak, pseudonim konspiracyjny „Wilga” (zginął w 1947 r.). Skontaktował go z Alfonsem „Babiniczem” Olejnikiem, który sformował 60-osobowy oddział partyzancki.
Oddział Babinicza działał między Wieluniem i Częstochową. Wsławił się spektakularnymi akcjami: zdobyciem posterunków milicji w Pajęcznie i w Bodzanowicach, napadami na pociągi, podczas których rozbierali żołnierzy Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego z mundurów i rekwirowali im broń.
Żołnierze wyklęci spod Wielunia planowali nawet zdobycie komendy UB w Wieluniu. W przygotowaniach Alfonsowi Olejnikowi miał pomóc jego nowy zastępca Jan Wieczorek „Hubert”, znajomy z Armii Krajowej.
- Okazał się jednak wtyczką UB. W Warszawie postrzelił Babinicza, zabrał mu teczkę z pieniędzmi, ubecy aresztowali całą grupę naszych żołnierzy - opowiada Wincenty Soliński.
Babinicz usłyszał wyrok śmierci, został stracony 18 lutego 1947 r.
Wincenty Smoliński (pseudonim „Stuk”) ukrywał się, ale ubecy złapali go w lutym 1947 r. Trafił do aresztu śledczego UB w Wieluniu.
- Nie było ani jednego przesłuchania bez bicia - mówi Wincenty Soliński. - Katowali mnie tak ponad miesiąc.
Rejonowy Sąd Wojskowy w Łodzi skazał go na karę śmierci. Na mocy amnestii wyrok ten zamieniono na 10 lat więzienia.
Odsiedział cały wyrok w więzieniach w Rawiczu i Nowogardzie.
Do Olesna trafił w 1967 roku za swoją żoną Olgą. Pracował jako majster budowlany, budował m.in. największe osiedle mieszkaniowe w Oleśnie przy ul. Słowackiego.
W 2014 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.