Żołnierze Wyklęci, czyli członkowie podziemia antykomunistycznego przeprowadzili na Kielecczyźnie kilkadziesiąt akcji zbrojnych wymierzonych w przedstawicieli władz Polski „ludowej”. Był to jednak jedynie jeden z elementów ich działalności. Oprócz tego, kierowane najczęściej przez osoby z rozwiązanej Armii Krajowej organizacje, kolportowały własne gazetki i ulotki, które służyły do łamania komunistycznego monopolu oraz zdobywały tajne, a zarazem drażliwe informacje dyskredytujące system wprowadzany w Polsce po 1945 roku.
Dlaczego powstały antykomunistyczne oddziały partyzanckie, czy koniec okupacji niemieckiej nie oznaczał zatem powrotu do normalności? Jak wyjaśnia historyk, sytuacja dla członków organizacji niepodległościowych była znacznie bardziej skomplikowana niż niezaangażowanej w okresie 1939-1945, a represje prowadziło tym razem nie gestapo, a służby sowieckie na czele z NKWD. – Rosjanie rozpoczęli regularne łapanki w miastach oraz na wsi, które stanowiły naturalne zaplecze dla partyzantów. Sowieci nie obawiali się przeczesywać lasów w ich poszukiwaniu, czego nie robili Niemcy. Wiedzieli, że łatwiej będzie zwalczać oddziały partyzanckie niż ściśle zakonspirowane organizacje – wyjaśnia badacz dziejów świętokrzyskich organizacji niepodległościowych po 1945 roku, doktor Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.
Silne podziemie zbrojne
O sile podziemia antykomunistycznego w regionie świętokrzyskim niech świadczy fakt, że niedługo po zakończeniu działań zbrojnych, pomimo stacjonowania w Polsce oddziałów Armii Czerwonej, a także wyspecjalizowanych grup zwalczających podziemie, władza komunistyczna nie czuła pewnie i bezpiecznie. – Działacze Polskiej Partii Robotniczej mieli olbrzymie problemy. Podziemie niepodległościowe w regionie świętokrzyskim było na tyle silne i zorganizowane, że czuło się gospodarzem na tych terenach. Często to komuniści musieli się kryć ze swoimi poglądami. Tak było chociażby w powiatach kieleckim, pińczowskim oraz jędrzejowskim. Na Kielecczyźnie w 1945 roku było wiele grup oporu i przetrwania. Gdybyśmy przenieśli się w tamte czasy, to pewnie niedługo po opuszczeniu terenu miasta, natknęlibyśmy się na kilkanaście takich organizacji zbrojnych. Ich liczba systematycznie malała w wyniku prowadzonych pacyfikacji, jednak prowadzonych w tym okresie nie przez Polaków-komunistów, a służby sowieckie. W latach 1945-1948 w województwie kieleckim przeprowadzono prawie 2 tysiące akcji skierowanych przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu, w wyniku których aresztowano około 16 tysięcy osób – wyjaśnił historyk z Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach.
Rozbicia komunistycznych więzień
Podziemie nie pozostało jednak w głębokiej defensywie, również ono przechodziło do natarcia. Najsłynniejszą akcją zbrojną podziemia antykomunistycznego na Kielecczyźnie było rozbicie więzienia Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach [obecnie, przy ulicy Zamkowej znajduje się Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej – redakcja] w nocy z 4 na 5 sierpnia 1945 roku. Oddziały dowodzone przez Antoniego Hedę „Szarego” dokonały rzeczy niezwykłej. Pomimo obecności w Kielcach oddziałów Armii Czerwonej oraz polskiego aparatu bezpieczeństwa, na kilka godzin opanowały miasto wojewódzkie dokonując zuchwałego ataku na jeden z symboli zniewolenia Polski.
Kierowana przez „Szarego” operacja rozpoczęła się około 23.30 wraz z wysadzeniem głównej bramy więzienia.. Pośród broniących placówki znajdowało łącznie około 55 osób. Akcja trwała kilka godzin i zakończyła się około 2.30 następnego dnia. Udało się dotrzeć do niemal wszystkich cel (52 spośród 56) oraz uwolnić od 334 do 375 osadzonych spośród 479, którzy wówczas przebywali w więzieniu. Po stronie atakujących zginęły dwie osoby oraz jeden z aresztantów – pułkownik Antoni Żółkiewski „Lin”. Rany odniosło także kilku z żołnierzy podziemia. Straty poniosła także druga strona – zginął jeden żołnierz Armii Czerwonej oraz przynajmniej dwóch milicjantów.
Kielce nie były jedynym miastem w regionie świętokrzyskim, gdzie uderzyło podziemie. Przy pomocy oddziałów niepodległościowych, w marcu 1945 roku, oswobodzono około 100 aresztowanych w Sandomierzu. Nieudane ataki przeprowadzono natomiast w 1945 roku, na więzienia we Włoszczowie oraz Pińczowie.
Walki zbrojne z komunistami
Do częstych starć dochodziło także na prowincji. Jednym z elementów walki stało się atakowanie posterunków Milicji Obywatelskiej lub Urzędów Bezpieczeństwa. Nie sposób wymienić wszystkich tego typu akcji podziemia niepodległościowego. Najwięcej z nich miało miejsce w obecnych powiatach: kieleckim, jędrzejowskim, sandomierskim oraz ostrowieckim.
Do jednych z większych starć doszło dwukrotnie w okolicach wsi Iwaniska [obecnie powiat opatowski – redakcja]. Michał Stańczak „Paluszewski” wraz ze swoim, liczącym około 120 osób oddziałem, toczył boje z jednostkami NKWD oraz grupami operacyjnymi aparatu bezpieczeństwa.
Na przełomie maja i kwietnia 1945 roku doszło do kilkudniowych walk w rejonie osad Palonki – Kotki – Kameduły – Chruścice [obecnie powiat buski – redakcja]. Miejscowy, liczący około 100 osób oddział Narodowych Sił Zbrojnych, dowodzony przez Stanisława Sikorskiego „Jaremę” starł się z jednostkami NKWD liczącymi około 130 żołnierzy. W jego wyniku zginęło ponad 20 osób.
Zakrojoną na dużą skalę akcję zbrojną przeprowadzono także w okolicach Wąchocka [obecnie powiat starachowicki – redakcja]. Wzięło w niej udział ponad 300 osób, przede wszystkim z NKWD. Jej celem stało się zatrzymanie Stanisława Skorupki „Smreka” – byłego żołnierza Jana Piwnika „Ponurego” oraz Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”.