Żółta kartka dla prezydenta Zielonej Góry
Na wypłaty czeka około 4 tys. pracowników. Wyliczyli, że miasto zalega im po 300 zł. W czwartek wyszli na ulicę, żeby żądać pieniędzy i wręczyć żółtą kartkę prezydentowi
„Miasto się rozrasta, a ludzie biednieją”, „Prezydent ignoruje pracowników”, „W Zielonej Górze mamy najniższe zarobki w kraju” – takie napisy na flagach i transparentach mieli protestujący wczoraj pracownicy. Należą do związków zawodowych jednostek podległych urzędowi miasta. Chcieli wręczyć prezydentowi osobiście zółtą kartkę.
Chcemy rozmów!
Wśród protestujących byli przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego, związku Dom Pomocy, Solidarności, działającego w spółce komunalnej Eko-Sortu i Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
W skrócie: żądają wypłaty zaległych wyrównań wynagrodzeń. Według ich obliczeń zebrało się tego już około 1,2 mln zł, średnio na osobę po 300 zł. Na wypłaty czeka około 4 tysięcy pracowników.
– Przyszliśmy dlatego, że nie doprosiliśmy się o dialog z prezydentem na normalnej drodze – tłumaczy Ewa Kostrzewska, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Zielonej Górze. – Płace w ostatnich latach spadły u nas realnie o około 450 zł na jeden etat.
– Co roku musimy upominać się o swoje – mówi Elżbieta Flieger, pokojowa z Domu Pomocy Społecznej dla kombatantów. – Od ośmiu lat nie mamy żadnych podwyżek. Pracujemy za minimalną pensję. A opieka nad ludźmi starszymi to bardzo ciężkie zajęcie... Prezydentowi na pewno byłoby ciężko przeżyć za minimalną krajową cały miesiąc. A co by pomyślał, gdyby za nocny dyżur dostał 11 zł? A właśnie tyle nam się płaci za nockę.
Co by pomyślał prezydent, gdyby za nockę dostał 11 zł? – pyta pokojowa z domu pomocy
Manifestantom bardzo zależało na spotkaniu z prezydentem. Ten się nie pojawił, ale ich delegacja weszła do urzędu.
– Przynieśliśmy żółtą kartkę dla prezydenta, bo uznaliśmy, że nie przychodząc na spotkanie z nami, złamał zasady fair play – mówił Krzysztof Peno, organizator protestu i szef związku Eko-Sort. – Nie oznacza to, że nie chcemy dalej z nim rozmawiać. Przecież po żółtej kartce dalej pozostaje się w grze.
Ostatecznie żółtą kartkę odebrała od związkowców wiceprezydent Wioletta Haręźlak. Obiecała, że przekaże ją prezydentowi. – Jesteśmy w grze, będziemy w grze i to jest najważniejsze – powiedziała na gorąco.
Prezydent odpowiada
Zaraz po zakończeniu manifestacji „GL” zadzwoniła do prezydenta. – Nie wyszedłem do manifestantów, bo nie otrzymałem od nich zaproszenia – powiedział nam Janusz Kubicki.
– W liście, który otrzymałem, napisali, że mnie wzywają, a nie zapraszają. A na wezwanie nie chciałem przychodzić.
Dodał, że w ostatnich latach urząd miasta wydał na pod-wyżki około 30 mln zł „i ta suma jest kresem możliwości budżetu”. Zapewnił, że wspiera związkowców, ale na podwyżki czy wyrównania potrzebna jest subwencja oświatowa, którą miasto otrzymuje od rządu. Zaznaczył, że sam od ośmiu lat nie dostał wyrównania.
– Nigdy wcześniej nie negocjowaliśmy przed uchwaleniem budżetu miasta – dodał prezydent. – Cały czas czekamy na to, ile pieniędzy otrzymamy z budżetu państwa. Mogę zapewnić, że gdy przyjdzie 50 mln zł, wszystko przeznaczę dla pracowników jednostek podległych urzędowi. Jednak na takie pieniądze trudno liczyć. Możliwe, że nie dostaniemy nic.