
Słubicki Ośrodek Sportu i Rekreacji jest na minusie 2,2 mln zł. Czy to się odbije na obiektach?
Wynik finansowy Słubickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji nie jest dobry. Nie od dziś: już rok 2014 zamknięto z 1,5 mln straty, a w roku 2015 strata zmniejszyła się o 100 tys. zł. Koniec ubiegłego roku to jednak już straty rzędu 2,2 mln zł.
Jeszcze jedna szansa
Prezes SOSiR-u Zbigniew Sawicki dostał od burmistrza „żółtą kartkę” i jako jedyny z szefów gminnych spółek nie otrzymał tzw. absolutorium (to zatwierdzenie wykonania budżetu). Burmistrz dał mu jednak jeszcze szansę na poprawę wyniku finansowego. - Prezes nie otrzymał absolutorium z powodu niezadowalającego tempa realizacji programu oszczędnościowego, który przedstawił mnie i radzie miejskiej jesienią 2016 r. - mówi burmistrz Tomasz Ciszewicz. - Ponieważ w 2017 r. sytuacja jest dużo lepsza, rada nadzorcza spółki podpisała kontrakt z prezesem. Na koniec roku dokonamy ponownej oceny sytuacji. Mam nadzieję, że prezes Sawicki dotrzyma słowa i wskaźniki będą lepsze. Gdyby tak się jednak nie stało zdecydujemy z radnymi co dalej.
Burmistrz zapewnia jednak, że jeśli nastąpią zmiany, to będą one tylko personalne. I nie ma to absolutnie związku z funkcjonowaniem najnowocześniejszego w województwie stadionu czy basenu miejskiego, którymi ośrodek zapewnia.
Opozycja głośno wytyka Ciszewiczowi i prezesowi spółki nieudolność w kierowaniu kompleksem sportowym. - Byłem przeciwnikiem powołania spółki SOSiR. Od prawie dwóch lat mówiłem, że według mnie jej sytuacja finansowa jest zła - mówi „GL” Robert Włodek, szef słubickiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Dziś okazuje się, że moja krytyka nie wzięła się z sufitu, a rację przyznaje mi nawet Tomasz Ciszewicz. Dziwi tylko, że pomimo wielu zapewnień, wyrażanych także publicznie, władze gminy nie przedstawiły realnego planu reorganizacji spółki - dodaje.
O zyski trudno
Prezes Sawicki jest na urlopie. Sytuację finansową ośrodka wyjaśnia nam jego wieloletni dyrektor Ryszard Chustecki. - Tego typu spółce bardzo trudno jest generować pieniądze na utrzymanie wszystkich obiektów. To nie jest Zakład Usług Wodno - Ściekowych czy Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, które mają dochody, bo każdy mieszkaniec musi zapłacić za wodę czy za wywóz śmieci. Jeśli mieszkaniec ma chęć przyjść i skorzystać z naszych obiektów, to przyjedzie i zapłaci. Jeśli jednak nie przyjedzie, zysku nie ma - tłumaczy Chustecki. - Podejmujemy jednak szereg działań, które pozwolą nam, według naszych prognoz finansowych i przy odpowiedniej dyscyplinie, skończyć ten rok ze stratą do 400 tys. zł.
Finanse ośrodka ma poprawić dzierżawa gruntów i nieruchomości należących do spółki. - Dzierżawimy tereny targowiska „Pod Dębami” i w stosunku do tego targowiska mamy pomysł. Na razie nie zdradzę jaki, ale jest on przychylniejszy dla podmiotów prowadzących tam działalność, a nam tym samym przynoszący lepsze zyski. Dzierżawimy też m.in. hotel. Umowa podpisana jest do 20 lat. Dzierżawca hotelu jest zobowiązany do pełnej termomodernizacji obiektu za 1,2 mln zł. Jeśli w okresie umowy tego nie zrobi, może ona wygasnąć - mówi Chustecki.
Hotel pozostaje w spółce, choć były już nawet plany jego sprzedaży. - Nowe prawo nie pozwala spółkom komunalnym zajmującym się sportem na prowadzenie tego typu działalności. Wyjścia więc były dwa: albo hotel sprzedać, albo go wydzierżawić. Burmistrz wybrał „mniejsze zło” i postanowił wydzierżawić - mówi dyrektor.
Czy powodzenie dzierżawy hotelu może oznaczać, że spółka zdecyduje się dzierżawić też np. stadion czy basen?
- Choć właścicielem spółki jest gmina, to wiem, że takie pomysły nawet nie wchodzą w rachubę. Żaden z obiektów sportowych: stadion, basen, boiska nie zostaną ani wydzierżawione, ani sprzedane - zapewnia Ryszard Chustecki .