Żory: Najlepsi strażacy ochotnicy mieszkają w Kleszczowie [FILM, ZDJĘCIA]
OSP Kleszczów to „Superjednostka OSP w Żorach 2015 roku”. Tak zdecydowali czytelnicy „Dziennika Zachodniego” i portalu zory.naszemiasto.pl. Drugie miejsce zajęła OSP Rój, zwycięzca plebiscytu z poprzedniego roku.
OSP Kleszczów to „Superjednostka OSP w Żorach 2015 roku”
- Można powiedzieć, że jestem „skaleczony” strażą pożarną. U mnie w rodzinie byli sami strażacy: dwóch braci od mamy, Paweł i Bolek Kołodziejczykowie – wspomina Piotr Łuszczyński, od 27 lat prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Kleszczowie. - Najpierw w wieku 11 lat wstąpił do OSP Żory i od tamtego czasu „męczę się” ze strażą. Przeszedłem wszystkie szczeble strażackiej kariery, potem przez 11 lat pracowałem w zawodowej straży w Rybniku, należąc cały czas do OSP Żory. Gdy się ożeniłem wyemigrowałem do Kleszczowa, gdzie wstąpiłem do OSP Kleszczów. Jestem tu prezesem... dopiero 27 lat – żartuje Piotr Łuszczyński. Za swój największy sukces uznaje pan prezes to, że udało się rozbudować remizę.
Pan Piotr pomagał w gaszeniu wielkiego pożaru lasów w Kuźni Raciborskiej w 1992 roku. - Działaliśmy tam przez 14 dni. Robiliśmy podmiany co dobę. Na bieżąco pracowało tam sześciu naszych strażaków – wspomina pan Piotr. Brał też udział w usuwaniu skutków powodzi w Rudach w 1997 r. Największy wstrząs, który przeżył w czasie pracy strażaka, miał miejsce w latach 90., kiedy to po pożarze jednego z budynków w Rybniku dostrzegł dwa zwęglone zwłoki dzieci. - Najfajniejsze w tej pracy jest to, że możemy pomóc, kiedy akcja kończy się pomyślnie. Za sukces uważam też to, że udało nam się rozbudować jednostkę OSP w Kleszczowie – dodaje pan prezes.
Z kolei z OSP od 12 lat związany jest Maciej Polis, naczelnik i wiceprezes OSP Kleszczów. - Pierwsze dwa lata działałem w OSP Żory, ale kiedy przeprowadziłem się do Kleszczowa, wstąpiłem do tutejszej jednostki. Poznałem chłopaków z dzielnicy należących do OSP, potem było już z górki - udział w zawodach strażackich, organizacja imprez, pokazów i pogadanek z dziećmi. Pracować i brać udział w wyjazdach OSP Kleszczów to coś wspaniałego. Fajnie, że gdy alarm zawyje, ludzie potrafią się zorganizować, rzucić dosłownie wszystko, przebrać się, wsiąść do samochodu i wyruszyć do akcji. Wystarczy samo słowo „dziękuję” za pomyślnie wykonaną akcję - mówi Maciej Polis.
Najbardziej wspomina pierwszy wyjazd z OSP Kleszczów - wyjazd do Krzyżowic, gdzie paliły się: stodoła, budynek gospodarczy, wiata, poddasze domku jednorodzinnego i warsztat. Na szczęście większość dobytku będącego w domu udało się ocalić. Spaleniu uległo tam tylko poddasze. W akcji uczestniczyło wówczas 12 zastępów straży pożarnej z okolic.
Pan Maciej od małego chciał zostać strażakiem. Pamięta, że jako mały chłopak uwielbiał bawić się samochodzikiem strażackim. Później sam świadomie wybrał pracę strażaka, najpierw ochotnika a obecnie również pełniącego służbę w PSP Żory - żona i rodzice ciągle wspierali go w tym wyborze.
W OSP Kleszczów od siedmiu lat działa Tadeusz Morcinek, który wstąpił w szeregi jednostki tak jak wcześniej jego tata Krystian i dwaj bracia - Fajnie jest pomagać – mówi otwarcie pan Tadeusz.
Początki kleszczowskiej OSP sięgają 1924 roku. Organizacja ta zastąpiła utworzoną w 1909 r. przez rząd pruski tzw. przymusową straż pożarną. Do szeregów straży należeli mężczyźni w wieku 18-50 lat. W 1937 r. straż liczyła 24 strażaków. W kolejnych latach była już słynna w całej okolicy, a to głównie za sprawą wielu udanych akcji pożarniczych i licznych sukcesów w ćwiczeniach i zawodach strażackich. W 1939 r. OSP została rozwiązana.
Po wojnie odbudowano zniszczoną remizę strażacką i reaktywowano OSP Kleszczów. Powoli kompletowano sprzęt bojowy, OSP z Żor przekazało motopompę, dokupiono kolejne węże strażackie i syrenę alarmową. W 1959 r. rozpoczęła się budowa remizy za 100 tys. zł, z czego połowę kosztów podarowano w czynie społecznym. Trzy lata później remiza była już gotowa. Jednostka stała się obiektem chętnie odwiedzanym przez młodzież, co zapoczątkowało działalność życia kulturalnego w Kleszczowie.
Kolejnym etapem rozkwitu OSP Kleszczów był początek lat 70. XX w. Jednostka otrzymała samochód bojowy, zakupiono nowe mundury bojowe i wyjściowe, niezbędny sprzęt strażacki.
- Na bieżąco uzupełniamy sprzęt. Na początku w jednostce był samochód lublin i do gaszenia była używana tylko motopompa. Potem lublina zamieniliśmy na samochód star 25, który posiadał motopompę z beczką o pojemności 2000 litrów wody – był wykorzystywany m.in. w czasie gaszenia pożaru lasów w Kuźni Raciborskiej. Potem nasza jednostka z PSP Żory pozyskała jelcza, który oddaliśmy do remontu i służył nam do 2012 roku. Wtedy pozyskaliśmy nowy samochodów z PSP w Cieszynie – to też był jelcz z autopompą o pojemności 5000 litrów wody – wylicza Piotr Łuszczyński, prezes OSP Kleszczów. Jednostka posiada również samochód lekki Lublin - używany do mniejszych akcji, ratownictwa drogowego, gaszenia małych pożarów, działań związanych z pompowaniem wody czy usuwaniu plam oleju.
Poza tym jednostka w Kleszczowie posiada na wyposażeniu: sprzęt do cięcia drewna, betonu i stali, motopompy szlamowe i pływające, agregaty prądotwórcze, sprzęt ratownictwa medycznego, drogowego, ochrony dróg oddechowych czy umundurowanie osobiste. Jesteśmy gotowi do podjęcia wszelkich działań związanych z ratowaniem mienia i zdrowia mieszkańców – dodaje Pan Maciej.
Dzisiaj największą bolączką OSP Kleszczów jest brak odpowiedniego garażu. - Obecnie w blaszanym garażu przechowujemy samochód strażacki polonez i przyczepę z pontonem, gdyż dwa lata temu poszerzyliśmy zakres naszej działalności o ratownictwo wodne i wodno-lodowe, dlatego stale uzupełniamy sprzęt i brakuje nam miejsca na jego przechowywanie. W tym roku pozyskaliśmy dodatkowo kombinezon do pracy w wodzie, silnik i sanie lodowe.
W przyszłym roku chcielibyśmy zakupić katamaran na przyczepie do ratowania z wody i lodu. W 90 procentach środki pozyskujemy z NFOŚiGW w Katowicach, firm ubezpieczeniowych, zarządu wojewódzkiego OSP i komendy głównej w ramach dotacji Krajowego Systemu Ratowniczo Gaśniczego, pozostałe środki pochodzą z budżetu miasta– mówi Maciej Polis. - Jeśli miasto opłaci materiały na budowę garażu, to możemy go sami zbudować w czynie społecznym – dodaje pan Piotr. W nowym garażu miałaby też być przechowywana najstarsza w Europie drabina strażacka z 1885 r., którą w 2007 r. odrestaurowało pięciu ochotników, a dzisiaj znajduje się na terenie prywatnej posesji pana Piotra.
W szeregach OSP Kleszczów działa 45 członków, z czego 23 jest uprawnionych do wyjazdów. W jednostce służą też trzy panie z uprawnieniami: Monika Kacprzak, Anna Zubala i Magdalena Otręba. Do jednostki stale wstępuje narybek. Chętnych obecnie nie brakuje. Aby zostać strażakiem-ochotnikiem wystarczą chęci i wolny czas. Wystarczy tylko w tym celu skontaktować się np. z panem prezesem.
W tym roku OSP uczestniczyło w 54 działaniach ratowniczych, łącznie było ok. 95 wyjazdów, w co zalicza się m.in. ćwiczenia i pokazy. Strażacy z Kleszczowa w tym roku usuwali też np. skutki lipcowej wichury, pomagali gasić kilka większych pożarów i szukali zaginionego pływaka na stawie „Śmieszek” w Żorach. Rok temu pomagali np. gasić pożar fabryki Nifco w Żorach.
OSP Kleszczów jest jedną z trzech jednostek OSP w Żorach, które działają w krajowym systemie ratowniczo-gaśniczym.