Żory straciły 2 mln zł na zakup działki. Pieniądze wyparowały, winnych brak
Trwa postępowanie dotyczące wyłudzenia z miejskiej kasy. Miasto miało stracić prawie 2 mln zł - dokładnie 1 mln 950 tys. zł na zakupi działki przy Muzeum Ognia, której ostatecznie nie zostało właścicielem. Kto zawinił? Wyjaśnia prokuratura i CBA.
Centralne Biuro Antykorupcyjne i Prokuratura Okręgowa w Gliwicach sprawdzają, jak z żorskiego budżetu wyparowała kwota 1 mln 950 tys. zł na zakup działki, której miasto... nie zostało właścicielem.
O sprawie do prokuratury donieśli najpierw agenci CBA, którzy prześwietlali urzędowe dokumenty po doniesieniu jednego z mieszkańców.
Efekt?
- Skierowaliśmy do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach zawiadomienie o podejrzeniu popełniania przestępstw - mówi nam Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Sprawa dotyczy zakupu niezabudowanej działki w okolicy dzisiejszego Muzeum Ognia na cele muzealne w okresie od lipca 2010 roku do maja 2011 r. Miała być warta prawie 3 mln zł.
Miasto przekazało trzy transze na jej zakup w wysokości 1 mln 950 tys. zł.
- Zgodnie z umową przedwstępną do sprzedaży nieruchomości miało dojść po dokonaniu zapłaty wszystkich transz. Pierwsza transza w wysokości 950 tys. zł wpłynęła na ustalone konto sprzedającego, tu nie mamy żadnej wątpliwości. Kolejna transza w kwocie 1 mln zł miała wpłynąć na konto podane do spłaty zobowiązań sprzedającego tak, aby znieść z tej nieruchomości hipoteki. Ta kwota jednak nie wpłynęła na konto wierzycieli tej osoby, więc przystąpienie do kupna nieruchomości obciążonej olbrzymimi hipotekami nie było w żadnym interesie miasta i ostatecznie nie doszło do kupna przez gminę nieruchomości - wyjaśnia prokurator Piotr Żak z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Czy urzędnicy zostali wprowadzeni w błąd przez oszustów, którzy podali inny numer konta, niż ten, który widniał na umowie? To właśnie ustalają teraz śledczy, którzy skłaniają się do tezy, że doszło do wyłudzenia.
- Straty miasta obejmują całą kwotę 1 mln 950 tys. zł. Mogłyby być jeszcze większe, gdyby miasto przelało kolejną, czwartą transzę - dodaje prokurator Żak. Teraz trzeba ustalić, czy wina leży po stronie kontrahentów, czy może np. ktoś z urzędu zawalił sprawę.
- Nie wiemy, na czyje konto te pieniądze trafiły. Badamy, co się mogło z nimi stać. Sprawdzamy, w jakich okolicznościach dochodziło do sprzedaży, kto nie wywiązał się ze swoich zobowiązań, a także czy umowa została dobrze skonstruowana. Być może były jeszcze jakieś inne okoliczności - dodaje nam prokurator Żak.Póki co nikomu zarzutów nie przedstawiono. Zostały już przesłuchane niektóre osoby z Urzędu Miasta w Żorach.
Jak sprawę komentują władze Żor? - Sprawę oceni ewentualnie sąd, jeśli sprawa trafi do sądu. Dlatego ja na razie tej sprawy nie komentuję - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu" Waldemar Socha, prezydent Żor.
To kolejna sprawa, która rzuca się cieniem na żorski samorząd.
Rok temu prokuratura gliwicka prowadziła już postępowanie w sprawie rzekomych nadużyć prezydenta w związku z zakupem przez gminę Żory nieruchomości Odlewni Żeliwa "Pawła". Sprawa została jednak umorzona.
*Kontrowersyjna reklama Żytniej to wstyd dla całej branży. Polmos przeprasza
*Pies uratował dziecko od śmierci! Suczka Perełka bohaterką. Oto ona
*Sosnowiec lepszy od Katowic. Ulica Małachowskiego bardziej zabawowa niż Mariacka
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Gdzie jest Basia, która jako dziecko zaginęła 15 lat temu? Rodzice wciąż szukają