Zrób miejsce dla dzieci bezrobotnej. Bo ono im się po prostu należy
Pracująca mama przegrywa z mamą bezrobotną. Dzieci tej drugiej dostaną się szybciej do przedszkola niż tej pierwszej. Podobne przykłady można mnożyć.
Przedszkole publiczne w Bydgoszczy, jedno z najbardziej obleganych w mieście. O miejsce walczyło tutaj statystycznie 2,5 malucha.
Zasady naboru (odbywa się co roku wiosną) ogłasza miasto, które przecież prowadzi te placówki. Pierwszeństwo przyjęcia mają 6-latki, zaczynające zerówkę. Zaraz za nimi znajdują się dzieci, których oboje rodzice (czy opiekunowie prawni) pracują zawodowo.
Kryteria kryteriami, a życie pokazuje swoje. We wspomnianym, obleganym przedszkolu, grupa 3-latków liczy 22 dzieci. I wcale nie jest tak, że wszyscy ich rodzice pracują. Są trzy matki nigdzie nie zatrudnione. Przyprowadzają dzieci do przedszkola i... mają wolne przez kilka godzin.
Na pomoc
Te panie wychowują po troje lub więcej dzieci. Skoro kobiety nie pracują zawodowo, to nie zarabiają. Nawet się chwalą, jak pomoc zewsząd do nich spływa. Korzystają ze wsparcia ośrodka pomocy społecznej. „500 plus” nie wlicza się do dochodu, więc zasiłki lub inne świadczenia im się należą. A za to, że są klientkami „opieki”, system też przyznaje dodatkowe punkty podczas naboru do przedszkola.
ZOBACZ TAKŻE: Kombinują z 500 plus. Swoich dzieci nie wychowują, ale ręce po kasę wyciągają
- Skutek: dzieci takiej wiecznie bezrobotnej dostają się do przedszkola, a uczciwie pracujący rodzic innego malucha musi posłać go do prywatnego, co za tym idzie: droższego, przedszkola - opowiada młoda bydgoszczanka, która w ten sposób „przegrała” na starcie.
Kobieta wychowuje jedynaczkę. - Rano zaprowadzam córkę do niepublicznego przedszkola. Lecę do pracy. W tym samym czasie moja bezrobotna sąsiadka bez pośpiechu odstawia swoją trójkę do przedszkola i szkoły. Wraca do domu oglądać filmy albo jedzie sobie do galerii na zakupy. Po południu szybko wracam, by odbierać małą. Też bym tak chciała, chociaż czasami, oddać dziecko komuś pod opiekę i mieć czas dla siebie. Mnie czasu non stop brakuje.
W bydgoskim ratuszu tłumaczą sprawę. - Zasady rekrutacji do przedszkoli określa ustawa Prawo oświatowe - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta miasta. - W przypadku, gdy o przyjęcie ubiega się większa liczba kandydatów niż liczba wolnych miejsc, mają zastosowanie kryteria określone w art. 131 ust. 2 ww. ustawy, wynikające z konstytucyjnego obowiązku zapewnienia pomocy szczególnie potrzebującym.
To jest m.in. wielodzietność rodziny kandydata, jego niepełnosprawność czy niepełnosprawność jednego z rodziców kandydata lub samotne wychowywanie kandydata w rodzinie.
Sejm i senat
Rzeczniczka kontynuuje: - Żadna jednostka samorządu terytorialnego nie może zmienić zasad zawartych w tejże ustawie. Miasto, rozumiejąc potrzeby rodziców pracujących, wprowadziło kryterium ich dotyczące. Natomiast kryteria ustawowe, zawarte w ustawie Prawo oświatowe, mogą być zmienione decyzją sejmu i senatu. Zainteresowani powinni zabiegać o to na przykład w ministerstwie.
- No i dlatego dzieci bezrobotnych rodziców mają lepiej od naszych - wzdychają pracujące matki i ojcowie.
Podobne przypadki chodzą po ludziach nie tylko w przedszkolach. Zatrudnieni przegrywają z niepracującymi. Bo ci pierwsi zarabiają, sobie radzą. Drugim trzeba pomóc.
Przeciwnicy programu rządowego „500 plus”, zanim uruchomiono go wiosną 2016 roku, alarmowali, że przez te świadczenia matki rzucą pracę, a bezrobotne przestaną jej szukać.
CZYTAJ: Zmiany w 500 Plus. Biskup w programie dla dzieci w TV Trwam wychwala reformy PiS
Zaraz po wprowadzeniu „500 plus”, około 67 000 Polaków (to nie zawsze są matki) stwierdziło, że praca się nie opłaca. Główny Urząd Statystyczny informował: „Z tego 34 000 zadeklarowało, że przestało szukać pracy, natomiast pozostałe 33 000 z niej zrezygnowało”.
Czyli się zwolnili. A kraj zwalnia tempo. - Polska gospodarka wkracza na ścieżkę stopniowego spadku tempa wzrostu. Rynek pracy został bardzo uszczuplony z pracowników. To m.in. program „500 plus” zachęcił ich część do opuszczenia tego rynku - ocenia Emil Muciński, rzecznik Business Centre Club.
Przykład: matka czworga dzieci na produkcji zarabiała miesięcznie 2 000 złotych na rękę. Teraz siedzi w domu, ponieważ dokładnie tyle samo otrzymuje na swoją gromadkę. I to bez kiwnięcia palcem.
Witold Michałek, ekspert BCC: - „500 plus” pomaga rodzinom żyjącym w skrajnym ubóstwie. W szerszym wymiarze ma znaczący wpływ na psucie rynku pracy. Rodzice w ponad 1,5 mln gospodarstw domowych (czyli około 2,5 mln dorosłych) zastanawiają się, czy warto, aby współmałżonek poszedł do pracy. W wielu przypadkach odpowiedź była negatywna, oparta na logicznym, finansowym uzasadnieniu.
Gwóźdź do trumny
Właścicielka piekarni w Bydgoszczy podkreśla: - „500 plus” dla drobnych przedsiębiorców stanowi gwóźdź do trumny. Zatrudniałam pięciu piekarzy i dwie sprzedawczynie. Zmieniło się, gdy nadeszła dobra zmiana. Mężczyźni nadal pracują, ale kobiety już nie.
Jedna ekspedientka zwolniła się latem 2016 roku, krótko po tym, jak państwo uruchomiło program wypłat. - Druga po roku zaszła w ciążę. Nie wróciła. Nawet telefonu nie odbiera.
Właścicielka piekarni wie za to, jak sobie radzi pierwsza ekspracownica. - Całkiem dobrze - ocenia jej niedawna szefowa. - Żyje z zasiłków, „500 plus” na trójkę. Mieszka z ojcem dzieci, chociaż oficjalnie występuje jako samotna matka. W ten sposób mogła ugrać wyższe kwoty w „opiece”. Jej córka i starszy syn jedzą darmowe obiady w szkole. Za młodszego syna, który od września chodzi do przedszkola, będzie płaciła tylko częściowo. To ze względu na złą sytuację materialną.
Nasza rozmówczyni kręci głową: - Ja niby wielka biznesmenka, a gdy zapłacę ludziom i zrobię pozostałe opłaty, zostaje mi 2 700 zł na rękę.
Dalej: - Dzieci nie posłałam na kolonie, bo nas nie stać. Tymczasem moja dawna ekspedientka załatwiła swoim pociechom bezpłatne kolonie, organizowane przez parafię dla najuboższych. Na darmowe zajęcia pozalekcyjne, w domu parafialnym, też je zapisała. Bo pierwszeństwo znowu miały dzieci z biednych rodzin.
Instytut Badań Strukturalnych wziął pod lupę zjawisko niemal masowego, w skali kraju, odchodzenia z pracy. Wyszło mu, że przynajmniej 103 000 Polek zwolniło się po wprowadzeniu „500 plus”.
ZOBACZ: "500 plus" i "300 plus" w Bydgoszczy. Rekordzistą jest rodzina z dziewięciorgiem dzieci
Skoro szef nie da podwyżki, to pracownik się żegna. - Podwyżki wynagrodzeń są nadal instrumentem konkurowania o pracowników - zauważa Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan. - Presja płacowa wynika ze zmniejszającej się liczby osób chętnych i gotowych do podjęcia pracy.
Wypłaty Polaków w ciągu roku wzrosły mniej więcej o 10 procent. Nie wszystkich jednak podwyżka przekonuje do podjęcia zatrudnienia. Mamy kolosalne braki kadrowe. - Budowlanka jest branżą, która „na wczoraj” potrzebuje nawet 150 000 pracowników - informuje Dariusz Michalski, prezes agencji HR Global Group.
Budowlanka raczej nie jest dla pań, ale handel, produkcja, usługi także mają wakaty. Obsadziliby chociaż część stanowisk, gdyby bezrobotne kobiety się zgodziły. A one jak słyszą hasło „oferty”, to dziękują. Tyle że podziękować mogą jedynie, gdy mają argument. - Posiadanie dziecka nie jest powodem odmowy podjęcia zatrudnienia - mówi Jarosław Tomaszewski, kierownik Centrum Aktywizacji Zawodowej Powiatowego Urzędu Pracy we Włocławku.
Skreślenie za karę
Za nieuzasadnione odrzucenie oferty pracy grozi skreślenie z listy bezrobotnych i utrata ubezpieczenia na określony czas. #- Od początku bieżącego roku wykreśliliśmy kilka pań, które tłumacząc się tym, że nie mają z kim zostawić dziecka, odmówiły podjęcia zatrudnienia - dodaje Tomaszewski.
Bezrobotne nie chciały dać za wygraną. Zwróciły się do wojewody, który jednak podzielił stanowisko pośredniaka.
PiS obiecuje: 500 plus na pierwsze dziecko, "13" emerytura dla najstarszych.