Chcemy uczciwej zapłaty, dostajemy 1700 zł na rękę! - mówi Stanisław Szabla z sądeckiego ZUS. Poseł Jan Duda przekaże postulaty pracowników sądeckiego Zakładu sejmowej komisji finansów.
Pracownicy sądeckiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych mają dość głodowych pensji. Grożą protestem.
- Jesteśmy tanią siłą roboczą. Większość pracowników niższego szczebla zarabia 1,7 tys. zł na rękę. Moi koledzy są zmuszeni do podejmowania dodatkowej pracy, by wykarmić rodzinę. Łapią się różnych zleceń, kilku dorabia jako nocni stróże, a to ludzie wykształceni, czasem nawet po dwóch fakultetach - opowiada Stanisław Szabla, przewodniczący komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność” w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych w Nowym Sączu.
To nie ciepła posadka
Głodowe pensje to nie tylko lokalny problem. Pracownicy niższego szczebla w oddziałach w całej Polsce nie mogą związać końca z końcem, 1700 zł ledwie wystarcza na rachunki i wyżywienie.
Niezadowolenie zespołu, co punktują związkowcy, uderza w firmę. Ze względu na niskie zarobki w ZUS jest wielka rotacja pracowników. - Najlepsi i najlepiej wykształceni pracownicy odchodzą do prywatnych firm i nie ma się co dziwić. Tam doradzają przedsiębiorcom w kontaktach z ZUS -relacjonuje Szabla.
Podkreśla, że opowieści o wielkich wynagrodzeniach w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych to mit. - Ludzie mają wyobrażenie o ciepłej państwowej posadce. A to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością - uważa. Gertruda Uścińska, nowa prezes, od początku objęcia sterów w ZUS podkreśla, że pensje pracowników są zbyt niskie.
- Poprawy wymaga polityka kadrowo-płacowa. Około 20 proc. pracowników zarabia poniżej 2 tys. zł. Temu się trzeba przyjrzeć. Odbiór społeczny Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest niezasłużenie zły - stwierdza Gertruda Uścińska. Związkowcy spotkali się z prezes dwa tygodnie temu. Uścińska współczuje pracownikom, ale wszystko w rękach rządu PiS.
Jan Duda się pochyli
W projekcie ustawy budżetowej na rok 2017 zapisano zwiększenie funduszu wynagrodzeń pracowników ZUS jedynie o 1,3 proc. Zdaniem związkowców to zdecydowanie za mało, by godnie żyć.
„Jesteśmy rozgoryczeni tą decyzją. Nie oczekujemy wiele, jedynie uczciwej zapłaty za naszą pracę” - napisali w liście otwartym do parlamentarzystów.
Wskazują, że pensje pracowników innych urzędów publicznych zatrudnionych na tych samych stanowiskach są wyższe nawet o 800 zł. Związkowiec mówi, że gdy Prawo i Sprawiedliwość było w opozycji, przedstawiało rządowi trudną sytuację pracowników ZUS. Padały wówczas obietnice wyrównania pensji. -Teraz jako partia rządząca musi pilnować budżetu, więc obawiamy się, że podwyżek nie będzie - zaznacza Stanisław Szabla.
Czy powinniśmy wzorem innych grup pracowniczych wyjść na ulice?
Mimo prób nie udało nam się skontaktować wczoraj z Wiesławem Janczykiem, obecnym wiceministrem finansów. Jan Duda, poseł PiS z Nowego Sącza, nie widział jeszcze listu związkowców, a o sprawie dowiedział się od nas. Parlamentarzysta obiecuje pochylić się nad problemem.
- W tej chwili pracujemy nad przyszłorocznym budżetem. Postaram się przekazać postulaty pracowników sądeckiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych komisji finansów publicznych - obiecuje Jan Duda.
Przyznaje, że pensje pracowników administracji państwowej są zbyt niskie. - Ta sytuacja wymaga zmiany i jeśli chodzi o administrację publiczną, to wiem, że są już pewne propozycje podwyżek w ramach planowanego budżetu - dodaje poseł.
Jeśli rząd PiS nie wprowadzi oczekiwanych podwyżek, pracownicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nie wykluczają protestów.
„Nie możemy dalej akceptować odkładania w nieskończoność problemu poprawy warunków płacowych pracowników Zakładu. Czy może powinniśmy, wzorem innych grup pracowniczych o wiele lepiej uposażonych, także wyjść na ulicę?”- kończą list do parlamentarzystów PiS.