ZUS w Rzeszowie "uzdrowił" panią Kazimierę. I odebrał jej zasiłek pielęgnacyjny
Pani Kazimiera z Przedmieścia Czudeckiego jest po jednej operacji wszczepienia protezy stawu biodrowego, i przed drugą. Po dwóch operacjach kręgosłupa. Bez kul nie wykona kroku, z kulami - nie więcej niż kilkanaście. ZUS właśnie zdecydował, że: „Nie jest pani niezdolna do samodzielnej egzystencji”. I odebrał zasiłek pielęgnacyjny.
Ledwie 208 zł miesięcznie, ale jak się ma emerytury ok. 900 zł, to dwie stówy stają się fortuną. Przy krociach wydawanych na leki, każda złotówka ma wartość. Karta choroby Kazimiery Szymańskiej z Przedmieścia Czudeckiego jest porażająco długa.
Dla 67-latki wszczepienie protezy stawu biodrowego, to tylko część problemu, gorsze są powikłania - uszkodzenie nerwu w trakcie operacji spowodowało, że pacjentka niemal nie czuje lewej nogi. Kręgosłup zharatany latami pracy na roli. Dwie operacje niewiele dały, a planowana jest trzecia. Samodzielnie chodzić nie może, siedzieć zbyt długo też nie, bo kręgosłup krzyczy. Z tego samego powodu nie może zbyt długo leżeć. Neurochirurg stwierdził, że przy takim stanie kręgosłupa wózek inwalidzki byłby samobójstwem. Z nadciśnieniem tętniczym, alergią i astmą oskrzelową da się żyć, ale leki kosztują. A to dopiero początek listy dolegliwości pani Kazimiery.
Wzorzec samodzielności
Po pierwszej operacji stawu biodrowego przed 2,5 rokiem w ogóle nie była w stanie się ruszać. Wtedy stanęła przed obliczem orzecznika - lekarza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Rzeszowie. Ten orzekł: „Jest pani niezdolna do samodzielnej egzystencji”.
A z tym wiąże się zasiłek pielęgnacyjny, bo ktoś i za coś musi pani Kazimierze pomóc: zrobić zakupy, zawieść do przychodni, na rehabilitację, przygotować posiłki, sprzątnąć domek.
Półtora roku później stawiła się ponownie przed lekarzem ZUS. I tym razem lekarz uznał, że jeśli w ogóle nastąpiła jakaś poprawa, to nie na tyle, by pani Kazimiera była w stanie samodzielnie funkcjonować. Tak też uzasadnił konieczność przyznania jej zasiłku na kolejny rok. Z początkiem lipca br. kończył się czas przyznanego zasiłku, musiała ponownie stawić się przed orzecznikiem.
- Tym razem pani doktor przekartkowała dokumentację medyczną, kazała mi się położyć, a trochę to trwało, dotknęła, kazała wstać i to było wszystko - opowiada starsza pani.
O cudzie uzdrowienia w rzeszowskim ZUS przeczytasz w dalszej cześci reportażu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień