Żużlowe szkiełko: "Mistrz świata jest już legendą"
Warszawa doczekała się żużla. Wreszcie! Dyscyplina została zaprezentowana tak jak na to zasługuje w największym sportowym oknie wystawowym kraju czyli na Stadionie Narodowym. Z ubiegłorocznego skandalu wszyscy wyciągnęli wnioski i tak w sobotę, jak i niedzielę nie zabrakło niczego. Pewnie znajdą się narzekający, ale to mniejszość, może po prostu margines tych, którzy narzekają zawsze.
Grand Prix bez sukcesu Polaków, ale z nadzieją na przyszłość. Wystarczy spojrzeć w metryki biało-czerwonych i z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że za kilka lat na Narodowym Mazurka Dąbrowskiego wysłuchamy dwa razy. Tor ułożony z pietyzmem i pod okiem fachowców – Ole Olsenowi na łopatę spoglądali Zenon Plech, Marek Cieślak i Adam Warecki – wymagał doświadczenia i umiejętności czytania każdej zmiany nawierzchni. Dotyczyło to nie tylko ścieżek, ale przede wszystkim pól startowych. Trzecie najlepsze… zdarza się na naturalnych torach raz na sto lat.
Nasza młodzież starała się czytać, podglądać i słuchać
Do szczęścia zabrało naprawdę niewiele. Warszawę podbił Tai Woffinden. Mistrz świata z każdym kolejnym wyścigiem był lepszy. Klasę mistrza widać było jak na dłoni. To jak i gdzie jechał Brytyjczyk – zresztą nie tylko on – widać na Narodowym kapitalnie. Najwyższe sektory powalają zobaczyć żużel z zupełnie innej – niepowtarzalnej i bardzo interesującej perspektywy. Tego nie ma na żadnym innym obiekcie, tego nie pokaże nawet najnowocześniejsza technika telewizyjna. Polecam, bo właśnie z drugiego piętra emocjonowałem się półfinałem i finałem. Jestem pod wrażeniem.
Wrażenie pozostanie też po pożegnaniu Tomasza Golloba
Łzy wzruszenia na twarzy mistrza. Ten obraz pozostanie w pamięci wszystkich, którzy doceniają całą karierę człowieka, który pozostawił ślad na kartach historii polskiego i światowego żużla. Gollob był, jest i będzie. Do takiej postaci zawsze będą porównywani wszyscy następni polscy żużlowcy. Mogą tego nie chcieć, ale tak będzie. Mistrz świata jest już legendą.
Bez mistrza nasza reprezentacja nie sprostała Reszcie Świata
Tym razem się nie udało, ale tak jak w przypadku Grand Prix – przyszłość należy do nas. Mamy grupę utalentowanych młodzieniaszków, którzy powinni i muszą namieszać w światowym żużlu. Ważne, by ilość przeszła w jakość, a kadra wykreowała lidera. Dziś jest nim Maciej Janowski, ale jutro może być to Bartosz Zmarzlik.
Symboliczne rękawice mistrza nie muszą być ciężarem i dodatkową presją. Ten weekend dla Bartka był ważną lekcją. Owacja podczas sobotniej prezentacji pokazała, że nie tylko Gollob, ale przede wszystkim kibice wiążą nadzieje na medale mistrzostw świata właśnie z gorzowianinem. Kolejny żużlowy weekend na Narodowym nie musi, ale może należeć do Zmarzlika.