Warszawa. Mokotów. Willa przy ulicy Kazimierzowskiej. Schowana za kilkudziesięcioletnimi lipami, wciśnięta między bloki powstałe na początku lat sześćdziesiątych. Ciasno, ale gdy przyjrzeć się kilkupiętrowej budowli robi wrażenie.
To miejsce ważne, a właściwie najważniejsze dla polskiego żużla. Siedziba Polskiego Związku Motorowego. To tu od dziesięcioleci zapadają najważniejsze decyzje dotyczące dyscypliny. Ważne sprawy nie są jednak rozstrzygane w zacisznych gabinetach. Kręte schody prowadzą do podziemi. Klaustrofobiczne zejście i niewielka, niska salka konferencyjna. Jest też aneks kuchenny i toaleta. Wyjścia ewakuacyjnego brak.
Jeśli Trybunał PZMot. właśnie tam rozstrzygał sprawę „Jarosław Hampel kontra Falubaz” i na chwilę pozwolił stronom wyjść, to efekt końcowy rozumiem.
To miał być kwadrans, było znacznie dłużej. Okna, światło dzienne, więc i umysły – mimo, że pod presją czasu - zaczęły pracować inaczej. Zawarto porozumienie, do piwnicy nikt nie chciał wracać, bo i po co.
W tym samym miejscu kilka dni później, także pod presją czasu decyzje podejmowali prezesi klubów ligi niższej. Mimo krzyków, lamentów i protestów w piwnicy osiągnięto kolejny sukces. Mimo argumentów w postaci zezwoleń na imprezy masowe, sprzedanych karnetów i rezerwacji obiektów na mecze oraz ewentualnych protestów kibiców – lud to planujący, więc terminarz decyduje o planach wakacyjnych - nikt nie znalazł wyjścia ewakuacyjnego.
Na dwadzieścia cztery dni przed ligową inauguracją wszystko w pierwszej lidze przewrócono do góry nogami.
Powodów nie było, bo przecież klub z Rzeszowa do rozgrywek przystępuje. Protesty? Piwnica ma swój klimat, moc sprawczą działającą w imię dobra polskiego żużla. Z podziemi wszyscy wyszli zadowoleni. Inaczej być nie może. Okna, światło dzienne i Mokotów pachnący wiosną.
Pierwszoligowa rewolucja to nic w porównaniu do tej światowej piłkarskiej.
Konserwatywne przepisy za chwilę pozostaną już tylko na kartach historii. Kolejne pokolenia będą się zastanawiać jak futbol radził sobie bez powtórek wideo i dziesiątek innych elektronicznych nowinek, które pozwalają właściwie rozstrzygać boiskowe sytuacje. W żużlu nowe technologie sprawdzają się już od lat, wprawdzie obowiązkowy fotofinisz ciągle nie może się doczekać realizacji, ale decyzje arbitrów po analizie wideo już funkcjonują. Żużel jest krok przed piłką, ale ta toczy się dalej.
Futbol idzie dalej upraszczając zasady gry
Dotychczasowe liczą dwadzieścia dwa tysiące słów, te nowe zostaną skrócone do dwunastu tysięcy. Futbol bez pierwiastka ludzkiego, ale prostszy, to nowa droga. Tej ciągle nie może znaleźć nasz żużel. Tegoroczny zbiór zasad dla imprez i lig wszelakich znów będzie o kilkanaście stron dłuższy. Czterysta – ta magiczna granica może zostać przekroczona. Ten regulamin to ja bym do piwnicy, tak dla dobra żużla.