Żużlowe szkiełko: "Pogoda kpi i skazuje na straty"
Połowa kwietnia. Druga połowa kwietnia. Dokładnie siedemnasty kwietnia, a trzy kluby jeszcze nie rozpoczęły rozgrywek ligowych. Sezon być może zainaugurują w najbliższą niedzielę, ale gwarancji nie ma. Na horyzoncie maj, a rozgrywki nijak nie mogą nabrać właściwego kwietniowego tempa. Tak to już jest, że o meczach żużlowych ciągle decyduje aura. Ta w tym roku kpi sobie z rozgrywek i jest jak jest.
Jest źle
Póki co wszyscy związani z dyscypliną tracą. Tracą tysiące, dziesiątki, a być może nawet setki tysięcy złotych. Odwołane mecze to jedno – pół biedy jeśli z wyprzedzeniem, gorzej i drożej, gdy na trybunach już zasiedli kibice, a telewizje przygotowały transmisje. Z zaplanowanych – licząc obie ligi telewizyjne – dwunastu zrealizowano tylko połowę. Koszty ogromne i jeśli do strat nadawców doliczyć brak ekspozycji sponsorów – to co najmniej dwanaście godzin żużla mniej na antenie – to kwiecień już kosztował blisko milion złotych. O tyle biedniejsza jest dyscyplina i wcale nie są to wirtualne pieniądze.
Stratę wizerunkową trudno oszacować
Niejeden sponsor dwa, a może nawet trzy razy się zastanowi zanim zainwestuje w żużel. Co to bowiem za inwestycja, jeśli zysków nie ma żadnych. Meczu nie ma, transmisji nie ma, a wszystkiemu winna pogoda. Zysk zależny od aury. Prezes klubu żużlowego, jawi się jako rolnik czy dyrektor niegdysiejszego PGR, który może nawozić inwestować, a zbiory i tak nie zależą od niego. Ryzykowna i droga zabawa.
Trwa dyskusja, jak uniknąć zbędnego ryzyka i ogromnych strat
Motoarena jest jedna i pewnie kolejnych nikt żużlowcom nie sprezentuje. Trzeba, więc obyć się bez dachu nad torem. Plandeki? Kilka projektów pojawia się tu i ówdzie. Trwają dyskusje, ale raczej wśród kibiców niźli tych, którzy tematem powinni zająć się jak najbardziej poważnie. To potrzeba chwili i nie ma co czekać do kolejnej wiosny. Owszem przyszłoroczną inaugurację można zaplanować nawet na połowę maja, ale czy to ma sens? Nie i jeszcze raz nie.
Nie wierzę, że w XXI wieku, przy tylu uczelniach technicznych - może wystarczy poziom techników - nikt nie wymyśli sensownego rozwiązania dla dyscypliny. Może jakiś konkurs? Może nagroda? Dziesięć procent kwietniowych strat to potężne pieniądze tak na badania, jak i nagrodę dla wynalazców. Zyski w kolejnych latach będą krociowe, a żużel będzie mógł funkcjonować także w marcu i kwietniu. Czekanie na lato to pójście na łatwiznę. Zresztą i tak kalendarz nie da gwarancji, że lato będzie suche.
Kadłubowa liga to wygrywająca Stal i przegrywający mistrz z Leszna. Taki syndrom złotych medali.
Wiszą na szyjach i… są zbyt ciężkie. Porażka u siebie, porażka w Tarnowie i lesznianom puszczają nerwy. Skąd my to znamy. W Gorzowie tę lekcję już odrobili. Teraz syndrom mistrza dotknął Unię. Trochę to potrwa i nie wiadomo kiedy przejdzie. Mistrz nie ma łatwo.