Tylko dwie kadencje na stanowisku wójta, burmistrza i prezydenta miasta? Samorządowcy skupieni w ZMP mówią temu stanowcze „nie!”.
Ograniczenie do dwóch liczby kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast jest niekonstytucyjne i pozbawione jakichkolwiek przesłanek merytorycznych - oburzają się samorządowcy skupieni w Związku Miast Polskich. Organizacja wydała krytyczne stanowisko ws. proponowanych przez rząd PiS zmian w ordynacji wyborczej.
- Argumenty przywoływane przez zwolenników tej zmiany dotyczą rzekomego istnienia w gminach nieformalnych układów, które powodują wzrost zagrożenia korupcją i innymi patologiami. Są one formułowane nad wyraz stanowczo, choć nie przywołują ani jednego przykładu takich zjawisk - podkreśla zarząd ZMP. Za przyjęciem dokumentu głosowały także samorządy z Pomorza (do ZMP należą 23 „nasze” miasta).
ZMP wskazuje w nim, że pomysł ograniczenia liczby kadencji w samorządach „oznacza pozbawienie konkretnych osób gwarantowanego w art. 169 Konstytucji RP biernego prawa wyborczego, a także odebranie obywatelom prawa demokratycznej oceny wcześniej wybranego wójta, burmistrza albo prezydenta, to znaczy ograniczenie zakresu ich czynnego prawa wyborczego, wynikającego z art. 62 konstytucji”.
Związek wskazuje też, że w wypowiedziach niektórych polityków pojawił się zamysł wprowadzenia tego rozwiązania ze wsteczną mocą obowiązywania, co jest ewidentnie sprzeczne z zasadą niedziałania prawa wstecz. Dodatkowo w swoim stanowisku organizacja sprzeciwia się pomysłowi, by w wyborach samorządowych mogli uczestniczyć wyłącznie kandydaci zgłoszeni przez partie polityczne. Bo to, ich zdaniem, rozwiązanie niedemokratyczne i antyobywatelskie.
- Polskie gminy nie są upartyjnione, są obywatelskie. W ich organach dominują osoby zgłoszone przez grupy obywateli, środowiska lokalne, organizacje pozarządowe. Dla liderów partyjnych są to „kliki”, „układy nieformalne” itp. Szkoda, że działacze partyjni okazują w ten sposób brak szacunku dla bezpartyjnej większości Polaków - czytamy w stanowisku ZMP.
- Stoimy na stanowisku, że to nie Jarosław Kaczyński, a mieszkańcy każdej gminy czy miasta mają sami wskazywać, kto powinien być włodarzem. PiS promuje model putinowski. Dobrze, gdyby jednak zwracał uwagę na zachodnie modele demokracji, a nie brał przykład ze wschodnich - mówi Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu, którego samorząd podpisał się pod dokumentem. - Dwie kadencje to za mało. W pierwszej każdy nowy prezydent czy wójt będzie się uczył. A w drugiej hulaj dusza, piekła nie ma, będzie mógł działać na zasadzie po mnie choćby potop.
Podobnego zdania jest burmistrz Kartuz Mieczysław Grzegorz Gołuński, który również złożył swój podpis pod stanowiskiem ZMP. Uważa, że wprowadzenie kadencyjności w samorządach jest bardzo niebezpieczne.
- Te plany to przede wszystkim publiczne przyznanie się ekipy rządzącej, że nie ufa polskiemu społeczeństwu, bo to ludzie przy urnach decydują, kto i jak długo ma być wójtem, burmistrzem czy prezydentem miasta. Jeśli PiS mówi o patologiach w samorządach, to niech wskaże konkretne osoby. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, tym bardziej że większość włodarzy gmin zarządza nimi uczciwie, zgodnie ze swą wiedzą i doświadczeniem - mówi Gołuński, który sprawuje władzę pierwszą kadencję po 8-letniej przerwie (był burmistrzem miasta w latach 2002-2006).
Reda nie wyklucza, że także poprze dokument ZMP - jeśli nie będzie stanowił zarzewia konfliktu w kraju. - Obawiam się, że ograniczenie kadencyjności uderzy w stabilność samorządów, budowaną z takim trudem latami i może doprowadzić do upartyjnienia gmin i miast, co nie jest potrzebne - komentuje Krzysztof Krzemiński, burmistrz Redy.
Choć Pruszcz Gdański należy do ZMP, burmistrz Janusz Wróbel pisma jeszcze nie widział.
- Niemniej, jeśli sygnały na temat zamiarów PiS okażą się prawdą, będzie to bardzo zła zmiana. Przede wszystkim podważy zaufanie obywateli do państwa i prawa polskiego. Jeśli dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów zostanie wprowadzona z działaniem wstecznym, nikt już nie da nam gwarancji, że inne ustawy i przepisy też nie będą w taki sposób wprowadzane, co zupełnie zburzy poczucie stabilności i bezpieczeństwa wśród obywateli - komentuje Wróbel.
Do pomorskiego posła PiS Marcina Horały powyższe argumenty jednak nie przemawiają.
- Skoro panowie wójtowie i burmistrzowie twierdzą, że to niecna żądza PiS, żeby przejąć samorządy, to na tym poziomie można powiedzieć, że stanowisko ZMP pokazuje ich niecną żądzę dożywotniego pozostawania na stołkach. Zastrzeżenia, że pomysł jest niekonstytucyjny, trudno nazwać inaczej niż bzdurą. To w sposób oczywisty jest konstytucyjne, bo gdyby miało nie być, to pół ordynacji wyborczej byłoby niekonstytucyjne. Przecież wiele ograniczeń biernego i czynnego prawa wyborczego już funkcjonuje, jak np. cenzusy wiekowe - wskazuje Horała. - Przeogromna władza wykonawcza skupiona w jednych rękach wójta, prezydenta czy burmistrza powinna mieć ograniczenia. Ten system trzeba po prostu zrównoważyć.
Za ograniczeniem liczb kadencji opowiada się również burmistrz Kościerzyny, mimo że ta także należy do Związku Miast Polskich.
- Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłyby dwie kadencje trwające po pięć lat - mówi Michał Majewski, który stanowisko burmistrza piastuje pierwszą kadencję. - Dwie kadencje trwające cztery lata, to mogłoby być trochę za mało, gdyż tak naprawdę ten pierwszy okres jest wprowadzający. Jednak zdecydowanie jestem za tym, żeby piastowanie funkcji nie trwało na zasadzie „na wieki”.