Zwierzęta mówią, ale nie starajmy się z nich robić ludzi
W Wigilię czekamy, aż nasz pies przemówi. A on to robi codziennie, nie od święta! Tylko innym językiem. - My kochamy za coś, a pies po prostu kocha - mówi prof. Jolanta Antas z UJ, która zajmuje się strategiami komunikacyjnymi.
Kiedy komunikujemy się ze sobą, oprócz słów używamy gestów, mimiki, intonacji głosu. Dobrze sobie radzimy z odczytywaniem tych niewerbalnych komunikatów?
Nie bardzo. Istnieje ponad siedem tysięcy ekspresji mimicznych, a my potrafimy odczytać maksimum dziesięć i to takich uniwersalnych, jak smutek, wstręt, radość, strach.
Ale skoro mamy słowa, to po co nam te dodatkowe formy komunikowania?
Mamy dużo większą gamę przeżywanych emocji niż słów opisujących je w najbardziej wyrafinowanym języku. Język też nie za dobrze radzi sobie z opisywaniem stanów emocjonalnych, dlatego ciągle potrzebujemy używać ekspresji. Gestykulujemy także dlatego, że potrzebujemy nieco modyfikować znaczenia słów, które wypowiadamy.
Z psem zazwyczaj nie rozmawiamy na tak skomplikowane tematy, byśmy potrzebowali precyzyjnego języka. Czemu w tej komunikacji używamy słów i gestów, co pies z tego rozumie?
Na pewno pies dużo lepiej rozumie gest niż słowo. Każde słowo opiekuna jest traktowane przez psa jako rodzaj akcji, czyli „co ja mam zrobić”. Np. stój - pies skojarzy to słowo z zatrzymaniem się. Kiedy ucząc mojego psa przynosić mi różne przedmioty, używałam ludzkiej składni: „Frasia, poszłam sobie gdzieś tam i zgubiłam telefon, szukaj telefon”, to dla psa cała ta moja paplanina była absolutnie nieważna. On z tego zdania wychwycił tylko „szukaj” i „telefon”, to jest to, co on ma zrobić. Ale pies lepiej rozumie gest. Kiedy uczyłam psa „zostań”, zawsze dawałam znak ręką, żeby zostać. Z czasem niepotrzebne już były słowa, wystarczyło, że pies zobaczył gest. A wracając do pytania o ekspresję mimiczną - psy odczytują ją dużo lepiej, ponieważ pies ma inną wrażliwość wzrokową niż człowiek. Widzi sylwetkę swojego opiekuna z odległości dwóch metrów lekko zamazaną, ale dostrzega na dwadzieścia metrów poruszającego się motyla. Pies jest uwrażliwiony wzrokowo na ruch, wychwyci najmniejsze mikroekspresje, więc bardzo trudno go oszukać mimiką. Bezbłędnie odróżni gniew udawany od prawdziwego. A jeżeli będziemy udawać smutek, pies się tym w ogóle nie przejmie.
Znajomi cieszyli się, gdy mówili do mojego psa w obcym języku, a on ich rozumiał. Tylko co on rozumiał?
Ekspresję. Melodykę głosu. To jest dla niego ważne. Co środę nocuje u mnie przyjaciółka, profesor anglistyki, która w czwartek rano wychodzi na spacer z Fraszką. Ja mówię, że Fraszka ma dzień angielski, ponieważ moja przyjaciółka mówi do niej po angielsku. One mają wytworzony swój język, np. gdy wracają ze spaceru, słyszę jak moja przyjaciółka mówi do Fraszki: „good girl” i Fraszka to rozumie. Ale co rozumie? Zadowolenie.
Czy z dorosłym psem też możemy wypracować sposób komunikowania się?
Oczywiście, musimy tylko pamiętać o bardzo ważnym elemencie, jakim jest pozwolenie psu na samorealizację, bo on, jak człowiek, potrzebuje się realizować, ma swoje potrzeby, np. biegania, polowania czy też wyczytywania różnych cennych informacji pozostawionych na ulicy przez inne zwierzęta. Pies z tych siusiów czyta bardzo dużo, nie tylko wiek i płeć danego psa, ale także jego nastrój, choroby. Ze smutkiem patrzę na właścicieli, którzy nie pozwolą psu „doczytać” do końca tych informacji, choć one są dla niego ważne. Kolejna sprawa. Właściciele, mijając na spacerze inne psy, w obawie przed konfrontacją ściągają smyczą swojego psa, automatycznie unosząc go nieco do góry. To błąd, który przynosi rezultat odwrotny od oczekiwanego. W ten sposób pies nieświadomie wysyła sygnał agresji, ponieważ w sytuacji zachowania agresywnego pies jeży sierść, czyli podnosi się trochę do góry. Kiedy właściciel podnosi tę smycz do góry, sygnalizuje agresywne zamiary, których pies w ogóle może nie mieć.
My komunikujemy psom nasze oczekiwania i potrzeby, a czy psy nam "mówią" czego potrzebują?
Tak, choć komunikacja ze strony psa wciąż jest zagadkowa. Psy oczywiście lepiej komunikują się między sobą niż z człowiekiem, np. wysyłając tzw. znaki uspokajające. Pies ustawia się wówczas bokiem, odchyla głowę lekko w bok, dając znać: nie mam nic do ciebie, nie będę agresywny. Psy idealnie to czytają.
Czy w komunikacji z psem nadawanie mu ludzkich cech pomaga?
To problematyczne. Kiedyś mój przyjaciel poszedł z Fraszką na spacer, a kiedy wrócili mówi: „słuchaj, Fraszka jest dziś w bardzo melancholijnym nastroju, myślę, że ona ma depresję”. Podeszłam do psa, dotknęłam nosa Fraszki i mówię: „jaka depresja, pies jest zatruty”. My uczłowieczamy psy - i to jest błąd, nie patrzymy na psa okiem psa, tylko patrzymy własnymi oczami, myśląc, że pies się obraził albo że się smuci. Behawioryści mówią jednak, że pies się nie obraża. Ale moje doświadczenie mówi, że psy mają osobowości i mają także nastroje. Pies smuci się na pewno. Może się nie obraża, ale zrywa relację z człowiekiem, bo czegoś nie chce zrobić, coś mu nie odpowiada. Pies to wyraża, odwracając na bok głowę, nie chce słyszeć, co mu komunikujemy.
Rasa psa ma w tej kwestii znaczenie ?
Mój poprzedni pies był seterem angielskim, hasła „stój” uczył się dwa miesiące. Malamuta uczyliśmy ok. pół roku. Fraszka jest golden retrieverem i nauczyła się najszybciej. Oczywiście psy mają także swoje specjalizacje - jeden jest lepszym myśliwym, a inny psem pasterskim. Pies pasterski nienawidzi, gdy stado się rozdziela, będzie więc rozdarty, kiedy opiekunowie nagle w środku spaceru się rozłączą. Będzie też bardzo przeżywał kłótnie w rodzinie. Moi znajomi kupili berneńczyka i odkąd go mają, przestali się kłócić, ponieważ przy każdym podniesionym tonie pies chciał wejść pod wannę, trząsł się cały. W ogóle pies jest bardzo wrażliwy na krzyki i hałas. Właściciele często popełniają błąd przywołując na spacerze psa. Właściciel zaczyna podniesionym głosem wysyłać bardzo niedobre energie dla psa, przykre, niezrozumiałe. Taki pies nie chce przyjść. Psa powinno się przywoływać ciepłym, serdecznym głosem.
Posiadanie psa to wiele różnorakich korzyści dla człowieka, a czy pies ma jakieś korzyści z relacji z nami, oprócz pełnej miski?
Pies jest dla człowieka podwójnym lekarstwem, z jednej strony to lekarstwo psychiczne, ponieważ pies utrzymuje człowieka w stabilnym spektrum emocjonalnym. Jest też lekarstwem fizycznym, ponieważ wyprowadza człowieka na spacer i to powoduje, że jesteśmy zdrowsi. Natomiast pies, tak samo jak człowiek, chce być kochany. Ta miska jedzenia jest mniej ważna od tego, że dostaje od człowieka miłość, wyzwala w człowieku zdolności empatyczne, współodczuwania i uczenia się poznawania innego gatunku, co nas bardzo otwiera, bo zdolność przyjmowania perspektywy innego pobudza nasze zdolności empatyczne.
Czasami psy są krzywdzone, ale nie porzucają człowieka, czyli korzyści nie ma.
To jest w naturze psa, że nawet bity zostanie z człowiekiem. To jest jego zdolność do przywiązywania się do opiekuna, która jest niezwykle tajemnicza. Nie wiemy, dlaczego pies potrafił tak ukochać człowieka, może zdolność do miłości psa jest większa niż ludzka? Pies kocha swojego pana bez względu na to czy jest piękny czy brzydki, gruby czy chudy, bogaty czy biedny - dla psa nie ma to znaczenia. Dla ludzi ma. Kochamy za coś, a pies po prostu kocha.
Prof. Jolanta Antas (ur. 1954) jest kierowniczką Katedry Teorii Komunikacji na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członkini Komisji Kultury Żywego Słowa Rady Języka Polskiego. Autorka m.in. książek: „O mechanizmach negowania. Wybrane semantyczne i pragmatyczne aspekty negacji”, „O kłamstwie i kłamaniu. Studium semantyczno-pragmatyczne”, „Semantyczność ciała. Gesty jako znaki myślenia”, „Rozmowy z psem, czyli komunikacja -międzygatunkowa”.