Zwłoki w walizce. Historia z Gliwic
O śmierci Helmuta K., którego spakowano do walizki i wyrzucono do rzeki, było głośno w całej Polsce. Dlaczego doszło do tej zbrodni? W grę wchodzą między innymi wyłudzenia.
Dokładnie 4 kwietnia ub. roku z Kłodnicy w Gliwicach wyłowiono walizkę. Były w niej skrępowane zwłoki 77-letniego Helmuta K. By wyjaśnić, jak mogło dojść do tego wstrząsającego mordu, trzeba cofnąć się do jesieni 2014 r. Śledczy badający tę sprawę ustalili, że to właśnie wtedy doszło do spotkania, które miało ogromny wpływ na późniejsze, tragiczne losy Helmuta K. Bezdomny wówczas Jerzy R., który jest w tej chwili oskarżony m.in. o znęcanie się nad 77-letnim mężczyzną i zamordowanie go, spotkał przy ulicy Piwnej w Gliwicach Krzysztofa P. Padła propozycja nie do odrzucenia: pomoc finansowa dla bezdomnego i zameldowanie go w mieszkaniu przy ulicy Klonowej w zamian za współpracę przy wyłudzaniu pieniędzy od operatorów sieci komórkowych. Jerzy R. zgodził się na taki układ, a później usłyszał jeszcze lepszą ofertę: miał wprowadzić się do mieszkania przy ul. Pocztowej (znajdującego się na zamkniętym osiedlu) i opiekować się 77-letnim Helmutem K. Tak rozpoczęła się gehenna starszego mężczyzny. I nieporadnego. Po pierwsze: ze względu na wiek. Po drugie: przez stan zdrowia. Już w 2012 roku, po tym jak doznał udaru mózgu, zapadła decyzja, że zostanie objęty pielęgniarską opieką długoterminową.
Obaj mężczyźni mieszkali przy ulicy Pocztowej do kwietnia 2015 roku. Sąsiedzi, z którymi rozmawialiśmy w ubiegłym roku, podkreślali, że K. był cichy i spokojny. Drobny, niegroźny pijaczek. Nigdy nikomu nic nie zabrał, a w swoim życiu ciężko i uczciwie pracował. Był stajennym, pracował w piekarni, a także w jednym z gliwickich zakładów. W ostatnich latach trafił jednak na nieodpowiednich ludzi, w tym m.in. na Jerzego R. Obaj nagle zapadli się pod ziemię, ponieważ po interwencji pracowników Ośrodka Pomocy Społecznej w Gliwicach dla Helmuta K. zorganizowano miejsce w Domu Pomocy Społecznej. Sam K. zgodził się na taką przeprowadzkę, lecz ostatecznie trafił do mieszkania przy ulicy Marzanki, a w załatwieniu nowego lokum pomagał oczywiście Krzysztof P., który odegrał kluczową rolę w ukryciu Helmuta K. przed pracownikami OPS-u.
W mieszkaniu przy ulicy Marzanki Helmut K. mieszkał aż do śmierci, a jego nieodłącznym towarzyszem był Jerzy R. Zdaniem prokuratury, to właśnie on pomiędzy 1 a 3 kwietnia nałożył mu na głowę foliowy worek, a następnie zakleił go taśmą klejącą na wysokości ust, uniemożliwiając Helmutowi K. oddychanie. Później zapakował go do walizki i wyrzucił do Kłodnicy. Oprócz sprawy o zabójstwo, jednocześnie w gliwickiej prokuraturze (w oparciu o wyłączone materiały) toczyło się śledztwo dotyczące usiłowania wyłudzenia kredytu i podrobienia dokumentu. Konkretnie chodzi o zaświadczenie o zatrudnieniu i zarobkach Jerzego R. na szkodę jednej z sieci banków spółdzielczych. Nie potwierdzono jednak jednoznacznie, że to faktycznie Jerzy R. podrobił ten dokument, a jego obecny stan zdrowia nie pozwala na to, by wykonywać jakiekolwiek czynności procesowe z jego udziałem. Jeśli chodzi o ten wątek, śledztwo zostało umorzone, ale wciąż weryfikowane jest to, jaki był udział w tej sprawie Krzysztofa P.
Jerzy R. nie miał żadnych dochodów, ale akurat o pieniądze nie musiał się martwić. Od lutego 2015 roku emerytura Helmuta K. była przelewana na jego rachunki bankowe, a Jerzy R. odbierał pieniądze w placówkach bankowych lub korzystał z bankoma-tu. Gdy był na zakupach, sięgał po kartę bankomatową. R. zadbał nawet o ubezpieczenie na życie w jednym z banków, a składki były opłacane ze środków znajdujących się wcześniej na koncie Helmuta K. Z tego samego źródła pochodziły pieniądze, którymi opłacano rachunki za prąd, gaz oraz czynsz. - Te okoliczności zostały uwzględnione w prowadzonym śledztwie jako obciążające oskarżonego. Obecnie postępowanie toczy się przed Sądem Okręgowym w Gliwicach - przekazała prokurator Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Jerzy R. dbał o siebie, ale na pewno nie o Helmuta K., którego ciało wyciągnięte z walizki ważyło... 38 kilogramów.
Do makabrycznego odkrycia doszło w poniedziałek, 4 kwietnia 2016 przy ul. Wybrzeże Armii Krajowej w Gliwicach. Przypadkowa osoba dostrzegła w Kłodnicy walizkę. Okazało się, że w środku były zwłoki starszego mężczyzny. Były skrępowane. Sprawę badały Wydział Kryminalny policji w Gliwicach oraz Prokuratura Rejonowa Gliwice-Wschód.
Ponad trzy tygodnie temu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Kluczowa w śledztwie dotyczącym zabójstwa była opinia histopatologiczna. Wnioski są jednoznaczne - Helmut K. żył, gdy morderca pakował go do walizki.