Prawomocny wyrok wydał wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny. Głosowanie musi się odbyć. Batalia o referendum trwała ponad dwa lata. W tej sprawie wydano aż sześć orzeczeń
- Wygraliśmy. Zawsze wierzyłem, że nam się uda - mówi Paweł Myszkowski, pełnomocnik komitetu ds. referendum. Od ponad dwóch lat, razem z innymi zwolennikami portu, walczył o przeprowadzenie takiego głosowania. Tak, by to mieszkańcy mogli się wypowiedzieć, czy chcą regionalnego lotniska.
Determinacja opłaciła się, choć walka była długa. Najpierw „nie” powiedzieli radni sejmiku. Potem zapadło sześć wyroków. Schemat był ciągle taki sam. Wojewódzki Sąd Administracyjny mówił referendum „nie”, z kolei NSA te orzeczenia uchylał i przekazywał do ponownego rozpatrzenia. Wczoraj warszawski sąd poszedł krok dalej. Nie tylko uchylił wyrok WSA, ale wydał też swoje orzeczenie, które zastępuje uchwałę sejmiku. To oznacza, że referendum lokalne musi zostać przeprowadzone.
Ostrożnie sprawę komentuje urząd marszałkowski. - Czekamy w tej chwili na pisemne uzasadnienie wyroku NSA. Powinniśmy je otrzymać w ciągu 30 dni. Kolejna sprawa to koszt referendum. Tu nie chodzi o kilkadziesiąt, czy kilkaset tysięcy złotych, tylko o kilka milionów. Te pieniądze trzeba będzie znaleźć w przyszłorocznym budżecie województwa - mówi Urszula Arter, rzeczniczka urzędu marszałkowskiego.
- Urząd marszałkowski nie powinien mieć problemu z kosztami, skoro tak łatwo przeszedł do porządku dziennego w sprawie 4 mln zł zgubionych przez zarząd dróg - komentuje Paweł Myszkowski.
Przypomina, że podlaskie jest biała plamą na mapie lotniczej nie tylko Polski, ale i Europy. - Koszty budowy są wysokie, ale z pewnością zwróciłyby się szybciej niż w Radomiu, którym wszyscy nas straszą. Lotnisko dobrze rozwija się też w Szymanach - uzasadnia Myszkowski. Jego zdaniem, jeżeli mieszkańcy będą za budową portu w referendum, władze województwa dostaną mocne narzędzie, by walczyć o unijne dofinansowanie na realizację inwestycji. Samo głosowanie zostanie przeprowadzone pewnie w przy-szłym roku. Będzie miało charakter opiniodawczy, a nie wiążący. Natomiast już pojawiają się argumenty przeciwników dużego portu. Przypominają oni, że lokalne lotniska powstają w Suwałkach i na Krywlanach.
Lotnisko w Suwałkach
Wojewoda Bohdan Paszkowski podpisał ostatnie z zarządzeń dotyczących przekazania Suwałkom gruntów Skarbu Państwa na budowę betonowego pasa startowego w Suwałkach.
Chodzi o 37 hektarów. Wcześniej działkę o takiej samej wielkości Suwałki przekazały Skarbowi Państwa. W obu przypadkach odbyło się to w drodze darowizny. Należało wybrać taką akurat formę, by uniknąć podatku. Inwestycja zajmie około 100 hektarów. Betonowy pas o długości 1350 metrów będzie znajdował się na terenie istniejącego już trawiastego lotniska.
Kamil Sznel z suwalskiego ratusza przypomina, że powstanie jedynie najniezbędniejsza infrastruktura, która umożliwi starty i lądowania samolotów zabierających na pokład 40-50 osób. Nie przewiduje się wznoszenia portu lotniczego i jakichkolwiek większych budynków. Stałe połączenia z innymi polskimi miastami nie są planowane. Jak mówi Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk, obiekt służyć ma przede wszystkim przedsiębiorcom oraz turystom.
O taką inwestycję od lat dopominali się szczególnie ci pierwsi, narzekając na komunikacyjne oddalenie Suwałk i kiepskie drogi. Prezydent planuje w styczniu wystąpić do wojewody o pozwolenie na budowę, która zaczęłaby się w drugiej połowie przyszłego roku. Pas ma być gotowy jesienią 2018 r.
Walka o nasz port lotniczy
Historia planowania tej inwestycji liczona jest w dziesiątkach lat. Obietnice były wielkie. Wydano kilka milionów zł na dokumentację. Pojawiały się nawet zapowiedzi, że latać będziemy już 2015 roku.
W ciągu tych lat władze województwa rozważały kilka lokalizacji. Były Topolany, białostockie Krywlany, kilkuletni faworyt Saniki w gminie Tykocin, czy Nowosady.
Ale rozpoczęciu inwestycji zawsze coś stawało na przeszkodzie. Protestowały organizacje przyrodnicze i mieszkańcy. Nosem zaczęła też kręcić Unia Europejska. Że lotnisk jest za dużo, że są za drogie, że inwestycje nie zwracają się.
W końcu na początku stycznia 2014 roku zapadła ważna decyzja. Ówczesny marszałek Jarosław Dworzański ogłosił, że lotnisko zostaje wykreślone z Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2014-2020.
- Szkoda każdych pieniędzy, które się wydało, a które nie przynoszą efektów. Ale nie wszystko się udaje rządowi, nie wszystko się udaje samorządowi, nie wszystko się udaje w naszych rodzinach - tłumaczył taką decyzję marszałek Jarosław Dworzański.