Rozmowa z dr. nauk med. Pawłem Rajewskim, prof. WSG i konsultantem wojewódzkim w dziedzinie chorób zakaźnych dla województwa kujawsko-pomorskiego.
Koronawirus 2019-nCoV, którego wykryto w grudniu ubiegłego roku w chińskim mieście Wuhan, zbiera śmiertelne żniwo nie tylko w Azji, ale też w Europie. Potwierdzone zakażenia są, m.in. we Włoszech, Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii. Czy to już tylko kwestia czasu, jak dotrze on do Polski?
Myślę, że najbliższe tygodnie to pokażą. Oczywiście, nie można tego wykluczyć w stu procentach, ale nie należy wpadać w panikę. Na świecie był już groźne epidemie koronawirusów: SARS w 2002 r. i MERS w 2012 r., jednak w Polsce z tego powodu nie było żadnych przypadków zachorowań, ale... czasy się zmieniły. Ludzie się przemieszczają, dużo podróżują. Wiele osób przyjeżdża do Polski do pracy, studiują u nas obcokrajowcy. Przykładowo we Włoszech jeden z pierwszych pacjentów, którzy zachorowali miał kontakt z kontrahentem, który przyjechał z Chin i wcale o tym nie wiedział, że jest chory i może zarażać. Musimy być zatem przygotowani, że ten wirus dotrze i do nas. Stąd bezwzględnie należy stosować się do zaleceń Głównego Inspektora Sanitarnego. Osoby, które wykupiły wycieczki w rejony świata, gdzie koronawirus dał już o sobie znać, powinny zrezygnować z wyjazdu. Nie warto ryzykować zdrowia i życia.
Jak zatem postępować?
Wirus przenosi się drogą kropelkową oraz przez bliski kontakt (odległość ok. 2 metrów). Okres inkubacji wynosi średnio 5-6 dni, maksymalnie trwa do 14 dni. Zapalenie płuc w przebiegu zakażenia 2019-nCoV, a właściwie SARS-CoV-2, bo taka jest prawidłowa nowa nazwa tego wirusa, rozwija się zazwyczaj po około tygodniu od początku choroby (pomiędzy 5 a 13 dniem). Podróżni, którzy wrócili z obszarów wysokiego ryzyka, a nie mają żadnych objawów, powinni obserwować swój stan zdrowia przez 14 dni. Ideałem byłoby, gdyby takie osoby przez dwa tygodnie po powrocie np. z Chin czy Włoch pozostały w domu. Niektórzy pracodawcy już zachowują środki ostrożności. Jeden z nich opowiadał mi, że jego znajomi wrócili z Tajlandii i dał im urlop na 14 dni. To bardzo rozsądne zachowanie.
Jeśli wystąpi gorączka powyżej 38 stopni C, kaszel, duszność, należy natychmiast telefonicznie powiadomić właściwą stację sanepidu lub zgłosić się do szpitala z oddziałem zakaźnym...
Owszem, tak. Modelową sytuacją byłaby możliwość w takim przypadku wykonania badania na obecność koronawirusa w domu osoby podejrzanej o zachorowanie - wymaz z nosa, gardła, plwocina czy krew, przez specjalnie wytypowane służby, a w przypadku jego potwierdzenia decyzja o dalszej izolacji pacjenta w warunkach domowych. Większość bowiem zakażeń ma przebieg łagodny (gorączka, suchy kaszel), nie ma specyficznego leczenia, a postępowanie jest objawowe. Z takim pacjentem trzeba pozostawać w codziennym kontakcie telefonicznym celem monitorowania stanu zdrowia. W razie pojawienia się duszności, bólu w klatce piersiowej lub cech zapalenia płuc konieczna jest hospitalizacja chorego w warunkach izolacji szpitalnej. Hospitalizowane powinny być też osoby starsze, z niedoborami odporności, przewlekłymi chorobami układu oddechowego czy serca. Takie postępowanie zmniejszałoby ryzyko przypadkowego zakażania osób z otoczenia, w poczekalniach, na SOR-ach, w pracy czy w marketach.
Czy zachowanie higieny i mycie rąk wystarczy, by ochronić się przed koronawirusem?
Koronawirus SARS-CoV-2 jest wirusem osłonkowym, podatnym na działanie wszystkich rozpuszczalników lipidów. Dlatego należy często myć ręce wodą z mydłem lub dezynfekować je środkiem na bazie alkoholu. To pomaga.
Załóżmy, że koronawirus dotrze już do Polski. Czy maseczki dostępne w aptekach to skuteczna ochrona?
Zwykła bawełniana maseczka chirurgiczna nic nie da, bo powietrze łatwo się przez nią przedostaje. Tu egzamin zda wyłącznie maseczka z odpowiednim filtrem.
Czy szpitale w regionie są dobrze przygotowane na ewentualne pojawienie się koronawirusa?
Są podejmowane działania mające na celu przygotowanie w każdym szpitalu łóżek w izolatkach. Na razie oficjalnej decyzji nie ma, ale nie jest to łatwe, bo jak wiadomo szpitalom trudno takie miejsca wygospodarować z uwagi na dużą liczbę pacjentów z innymi schorzeniami. Ponadto powinni być zabezpieczeni w odpowiedni jednorazowy ubiór - specjalne kombinezony, fartuchy, gogle i maseczki.
Na lotniskach już zachowane są środki ostrożności. Osoby przylatujące z obszarów wysokiego ryzyka otrzymują jeszcze w samolocie do wypełnienia Kartę Lokalizacyjną Pasażera i mają mierzoną temperaturę. Te działania ochronią nas skutecznie?
To krok w dobrym kierunku. Oczywiście, podejrzane przypadki, zgodnie z zaleceniami GIS, kierowane są do oddziałów zakaźnych. W Polsce możemy już wykonać badanie na obecność wirusa SARS-CoV-2. Jest to możliwe w dwóch warszawskich ośrodkach w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym i Państwowym Zakładzie Higieny. Ma być takich laboratoriów na terenie Polski 6. Jednak wciąż brakuje w Polsce specjalistycznych izolatek dla patogenów wysoce zakaźnych z izolacją oddechową, czyli wymianą powietrza w sali co najmniej 10 razy w ciągu godziny, czy z kontrolą podciśnienia. To pokazuje konieczność doposażenia oddziałów zakaźnych i potwierdza konieczność ich dalszego rozwijania. Warto pamiętać również o zaszczepieniu się na grypę, bo na razie corocznie więcej zachorowań, powikłań i zgonów jest z powodu sezonowej grypy niż koronawirusów.