Życie przed śmiercią - jedyne życie jakie znamy i jedyne na które mamy wpływ
Mówimy o życiu po życiu, zastanawiamy się nad życiem po śmierci. Pytania bez odpowiedzi, a prawda jest taka, że jedyne życie jakie znamy i jedyne na które mamy wpływ, to życie przed śmiercią.
styl życia vs. tempo życia
Miliony publikacji poświęcone stylowi życia. W periodykach artykuły o tym jak mieszkają gwiazdy, co jedzą ważni tego świata, gdzie na urlop wyjeżdżają możni, z kim się spotykają i jakie związki tworzą sławni… Maluczcy tego świata patrzą z podziwem, czasem zawiścią, w większości może i obojętnie. Ludzie powszechni, traktowani przez tych pierwszych jako masa marketingowa, próbują na miarę swoich możliwości jakoś się jednak na tej elicie wzorować, a jeśli nawet by nie chcieli, to pewne standardy i wzorce są im narzucane. Elita ma do tego arsenał potrzebnych narzędzi.
Styl życia jest wartością, nad którą warto się dobrze zastanowić, bo jego treść i forma oddziałują bezpośrednio na całokształt naszego jestestwa. Styl życia, ten złożony zespół zachowań, u którego podstaw leżą nasze pragnienia i motywacje, czasem obowiązki, ma oprócz wspomnianych wcześniej czynników narzucających nam korzystne dla siebie schematy większego wroga – tempo.
O ile styl łatwiej mimo wszystko kontrolować, a przed niechcianą implementacją się bronić, o tyle tempo życia już takiej kontroli z naszej strony nie podlega, a wobec zewnętrznych czynników je podkręcających wydajemy się zupełnie bezbronni. To one nakładają na nas liczbę czynności do wykonania, wyborów do podjęcia, treści do rozeznania, aż do coraz większego zmęczenia. Moce przerobowe czynników zewnętrznych są nieograniczone, w przeciwieństwie do jednostki ludzkiej, która działając pod tak ogromną presją zaczyna albo popełniać błędy, co prowadzi do stanów depresywnych, albo chcąc nadążyć skraca czas podejmowania decyzji, przyspiesza działanie, odrzuca część treści, co z kolei prowadzi do całkowitej pauperyzacji (obniżenia poziomu, ubożenia, spłaszczenia). Tempo życia nas przerasta.
złodzieje czasu
„Wsi spokojna, wsi wesoła, który głos twej chwale zdoła (…)” – roztkliwiał się wieki temu Jan z Czarnolasu nad urokami wiejskiego życia. Do dziś wieś kojarzy nam się ze spokojem, z czasem wolniej płynącym, gdzie tempo życia więcej zgodne jest z naturą, niż wymogami rynku. Dziś z tej ludycznej wsi niewiele zostało, a jeśli kto wiejskiego spokoju chce zażyć, to tylko na chwilę, by oderwać się od magicznych dwóch słów, które nakręcają spiralę pędu we wszystkich możliwych kierunkach: wydajność i wskaźniki. Wszystko, co mierzalne podlega konkurencyjności. Wyścig trwa i tylko nam się zdaje, że stoimy z boku.
Nawet rozrywka uległa temu niepohamowanemu procesowi efektywizacji życia i jej jakość mierzy się ilością polubień, co staje się wykładnią popularności, popularność decyduje o sprzedaży, a sprzedaż o zysku. Z tego wynika, że nie jakość, charakter, osobowość, głębia ma wpływ na obecne trendy w kulturze, a skuteczność na rynku mediów społecznościowych. Spędziłem ostatnio 15 minut patrząc w telefon młodszego kolegi. Przesuwał kilkusekundowe filmy na profilu fejsbukowym i niczym cezar wyrokował swoją sympatią. Niepostrzeżenie okradziono go z 15 minut życia, a on nawet tego nie zauważył.
Tych złodziei mamy wokół siebie więcej. To już nie tylko szklane ekrany, to również coraz nowocześniejsze sprzęty gospodarstwa domowego, do których obsługi najpierw trzeba by się zanurzyć w długiej lekturze. Potem ją zrozumieć i powtarzać czynności na przemian z rozdziałami, by ze wszystkich możliwości nowoczesnej technologii korzystać. I czy to nie zabawne, kiedy w sklepach ze sprzętem AGD dopytuje ktoś o drobne niuanse między dwoma modelami lodówek, zastanawia się nad funkcją multiflow, wybiera ostatecznie tę z funkcją podwójnego odszraniania, choć nie jest do końca pewien czy dobrze zrobił, bo ta druga miała funkcję „wakacje” pozwalającą na dodatkową oszczędność energii. Ostatecznie i tak w lodówce będzie mleko, masło i to co zwykle. Tracimy czas…. a nie mamy go za wiele. Technologiczny postęp miał ułatwić nam życie i oszczędzić czas. Stało się dokładnie odwrotnie.
tylko śmierć na nas czeka
Największym błędem człowieka jest odkładanie czegokolwiek na później. Nie mylić z pośpiechem, bo to zły doradca. Rzeczy mają jednak swój porządek i warto w tym porządku robić po kolei co przynosi dzień, nawet jeśli pewne rzeczy wolałoby się ominąć, odłożyć. Odkładanie na później to ryzykowna gra. Nigdy nie wiadomo, czy dzień dzisiejszy to nie dzień ostatni. Lepiej być przygotowanym. Zarówno wobec samego siebie, jak i bliskich. Nie żałować sympatii, okazać uczucia, być ze wszech miar pozytywnym. Tempo życia sprawiło, że wszystko skróciło swoją wartość względną. W latach 80. na pięcioosobową kolejkę w sklepie reagowało się entuzjazmem i radością, dziś rezygnuje się z zakupów. Kiedyś, mimo biedy, ograniczonych możliwości, pustych półek w sklepie i zacofania był czas na wszystko, dziś w obłędzie postępu, przy wzroście stopy życiowej, otwarciu granic, przepływie towarów, wolnym rynku i półek uginających się wszędzie i od wszystkiego na nic czasu nie ma. I życie mija nas obok nas, chociaż z nami w roli głównej. Czasami tylko przez chwilę, pod wieczór lub wczesną nocą, o ile nie stukniemy czegoś w komórkę niszcząc oczy, coś chwyta nas w środku i zrzuca refleksję w duszę, czy to tak ma to życie wyglądać? Nieustanna pogoń… żeby lepiej, żeby się spisać, żeby prezes docenił, żeby szefowa była zadowolona, żeby mąż przytulił, żeby żona nie narzekała, żeby dzieci miały to, co rówieśnicy, żeby zmienić opony przed zimą, żeby okna umyć przed świętami… żeby…
W głębokiej refleksji nad życiem wspominam pewnego Henryka, który zwykł był mawiać: „Mnie tam na życiu nie zależy, mogę żyć i sto lat”. Bez względu ile lat przeżyjemy nic nas w życiu nie ominie co ma nas spotkać, dlatego nie warto się śpieszyć, bo tylko śmierć na nas czeka.
beznadzieja nieodwracalnego
Mówimy o życiu po życiu, zastanawiamy się nad życiem po śmierci. Pytania bez odpowiedzi, a prawda jest taka, że jedyne życie jakie znamy i jedyne na które mamy wpływ, to życie przed śmiercią.
„Żyj tak, jakby każdy dzień miał być ostatnim dniem twojego życia. Bo naprawdę można żyć tylko wtedy, kiedy nada się swemu życiu wymiary ostateczne”. Ten cytat z niewielkiej książeczki „Przed zaśnięciem” księdza Malińskiego ma głęboki wymiar w wezwaniu do postawy wiary dla wyznawców Chrystusa, ale też, to stanowcze wyzwanie do jednoznaczności życia jest drogowskazem na ścieżkach tych, którzy pozostają poza kościołem. Zrozumienie tego zawołania jest kluczem do dobrego życia, do życia w takim wymiarze, które przerwane śmiercią, będzie spełnione. Żyć spełnionym życiem każdego dnia jest rzeczą najważniejszą dla człowieka. Nie ma bowiem większego smutku, niż spoglądanie wstecz u kresu życia i głębokie rozczarowanie tym, czym się lata swoje wypełniało, żal nieprzeżytych właściwie dni i beznadzieja nieodwracalnego. Utracony raj z własnego wyboru.
roztropność wybierania
Droga do życia wypełnionego właściwą treścią wiedzie przez właściwe wybory właśnie. Zbyt lekką ręką dokonujemy ich zbyt często, przekonani o chwilowości, że przecież tyle jeszcze mamy czasu, o zmienności, bo w każdej chwili można przejść na inna ścieżkę, o niezależności, w której wybór nasz nie generuje innych, tak jakby nie istniał „efekt motyla” (warto sobie przy tej okazji ten mądry film przypomnieć), a przecież podjęta decyzja w drobnej rzeczy zmienić może całkowicie kierunek naszego życia. Jednym momentem naszego zachowania możemy zadecydować o przyszłości, często nie tylko swojej. Roztropność, to obok lojalności chyba najrzadziej wspominany atrybut gwarancji właściwej wobec życia i w życiu postawy. Tej roztropności nie może nam w życiu zabraknąć. Jest wiele zewnętrznych okoliczności, które oddziałują na nasze życie. Po cóż jeszcze dokładać im własną nieroztropność? Czyż chcemy żyć gorzej? Roztropność nas chroni, rzuca światło rozsądkiem, wzbogaca ocenę właściwymi kryteriami osądu i wspiera radą innych.
standard człowieczeństwa
Można oczywiście przeżyć życie bez treści, bez wysiłku i bez roztropności, ale czy coś tak wyjątkowego zasługuje na ignorancję tylko dlatego, że trafiło nam się za darmo? Uchronić się możemy przed tym sami w ten prosty oto sposób „żyjąc każdym dniem, jakby był ostatnim dniem naszego życia”. To nie jest łatwe, ale nie niemożliwe. Mając w pamięci, ze dziś moje może być moim ostatnim, czyż odmówimy dzieciom wieczornej zabawy, czyż nie wyręczymy małżonka, czyż nie zadzwonimy do rodziców, nie wesprzemy przyjaciela dobrym słowem, nie przepuścimy w kolejce szpitalnej bardziej schorowanego, nie przystaniemy na chwilę w zadumie przechodząc obok cmentarza, czyż nie okażemy więcej miłosierdzia, ciepła, serdeczności, miłości? Mając świadomość, że to ostatnie pożegnanie człowiek zdobywa się na inny standard swojego człowieczeństwa, wznosi się ponad własną wygodę, a często egoizm i staje kimś innym, lepszym, wartościowszym. I gdy kiedy nadejdzie wieczór i okaże się, że to nie był ostatni dzień życia… czyż ktokolwiek będzie żałował takiego dnia? Dzień po dniu stawać się lepszym, zostawiać ludzi wokół siebie w lepszej atmosferze, być dla nich wsparciem i natchnieniem, ostoją dla rodziny, oazą tego, czego we współczesnym, rozpędzonym świecie tak bardzo nam brakuje – to jest droga dobrego życia. To jest droga prawdziwego życia, bo… naprawdę… można żyć tylko wtedy… kiedy nada się swemu życiu wymiary ostateczne”.