Życie za 1,5 tys. zł, czyli mała Ukraina w mieście nad Wartą
- Zabierają robotę! - krzyczą jedni. - Gdyby nie oni, brakowałoby rąk do pracy - komentują drudzy. Mowa o Ukraińcach, których w samym Gorzowie może być 11 tys.
- Przyjazd do Polski jest dla nas bardzo opłacalny - mówi nam jeden z Ukraińców (nie chce nazwiska w gazecie). - Nierzadko zarobimy nieco więcej niż minimalną krajową. Proszę sobie porównać: tu zarabiam 1.500 zł, na Ukrainie - 1.300, może 1.500, ale hrywien. Pomijając nawet kurs walut, u was śmietana kosztuje 2-3 zł. W moim kraju to 12, czasem 15 hrywien. Zwykła, tania kurtka to jakieś 1000. Teraz może nawet jeszcze więcej, bo ceny potrafią wzrosnąć nawet o całą hrywnę z dnia na dzień - mówi mężczyzna.
Choć wielu z przyjezdnych ukończyło studia, często nawet nie marzą o pracy w swoim zawodzie. Zadowalają się czymkolwiek. Pracują głównie „na produkcji”, w gastronomii i handlu. - To głównie pracownicy sezonowi. Przyjeżdżają, gdy w drugiej połowie roku zwiększamy produkcję i nie możemy znaleźć rąk do pracy na miejscu - tłumaczy Tomasz Jeziorkowski, dyrektor do spraw zasobów ludzkich w TPV, jednej z największych firm w Gorzowie. Zatrudnia także Ukraińców. Ilu? Tego nie chce ujawniać.
Czytaj w serwisie plus.gazetalubuska.pl