W pewnej restauracji podano mi kiedyś „deser bezowy”. Suchy i płaski wafel o smaku cukru na esach-floresach z czegoś słodkiego, polany musem owocowym. Dramat. Przy posiłku zwykle nie wybrzydzam, tym razem jednak nie wytrzymałam. Zapytałam kelnera „co to u licha jest i czemu na litość nazwano to bezą!?”. W odpowiedzi dowiedziałam się, że to wariacja na temat bezy i każdy kucharz ma do niej prawo. Nie, nie i po wtóre - chyba sobie żartujecie.
Czego jak czego, ale bezy nie wolno modyfikować. Ma być puszysta i świeża, krucha z wierzchu, ciągnąca w środku i nieskazitelnie wręcz biała, jak zęby Kardashianek. Coś, co jest twarde i suche, niech w ramach kreatywności kucharza zyska inną nazwę, gdyż bezą nie jest.
Nie mam odwagi Magdy Gessler, więc nie rzuciłam talerzem o posadzkę, ale deseru nie zjadłam. Zawiedziona wyszłam z restauracji, ale nie sama - beza chodziła za mną dobry miesiąc. W końcu zrobiłam ją sobie w domu. Bez zbędnych dekoracji, bez modnych smug na talerzu, kruszonek udających mech. Za to z prawdziwą bezą, kremem kawowym i z owocami sezonowymi.
Państwu - jeśli choć troszkę podzielają moje bezowe przekonania - też polecam, bo to niezwykle proste i satysfakcjonujące.
Prawdziwa beza z kawowym kremem mascarpone, malinami i porzeczkami
Beza: 4 białka jaj, szczypta soli, 220 gramów drobnego cukru, łyżeczka mąki ziemniaczanej.
Białka z solą ubić mikserem na niezbyt sztywną pianę, dalej miksując dodawać cukier, stopniowo - łyżka po łyżce. Miksować aż piana będzie idealnie biała i sztywna, na koniec dodać mąkę i miksować jeszcze chwilę. Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia łyżką lub rękawem cukierniczym uformować 6 lub 8 bez. Piec przez 20 minut w temp. 130 st. C a potem przez 45 minut w 100 st.
Krem: 250 g sera mascarpone, 300 ml śmietany 30 procent, 3 łyżki cukru pudru, 3 łyżeczki fusów zaparzonej kawy.
Zimne mascarpone i śmietanę miksować razem przez 3 minuty. Dodać cukier i miksować jeszcze krótką chwilę. Dodać kawowe fusy i wymieszać łyżką. Schłodzić.
Wykończenie: Krem (około 2 łyżki) wyłożyć na pojedynczą bezę, na nim ułożyć dowolne owoce, np.: porzeczki i maliny (mogą być też jagody i jeżyny). Przykryć je drugą bezą, a jej wierzch udekorować odrobiną kremu i owocami. Jeść, rozkoszować się i pękać z dumy, że zrobiło się to cudo samodzielnie.