Życiorys z PRL, III RP i IV RP
Czytając o cierpieniach, których doznał prokurator Stanisław Piotrowicz (d. PZPR, dziś poseł PiS) z rąk komunistów, zalałem łzami klawiaturę komputera.
Śledząc losy Piotrowicza, głównego rozgrywającego Trybunał Konstytucyjny z polecenia PiS, musiałem uznać, że jest on bardziej niezłomny od niezwykle niezłomnego prezydenta RP.
Proszę sobie wyobrazić, że wzmiankowany Piotrowicz jako działacz PZPR i PRL-owski prokurator w Krośnie rozbijał komunę od środka. Co więcej - jemu to się udało! Wałęsa, Gwiazda, Krzywonos, Mazowiecki, Modzelewski? Między bajki wsadzić te brednie. Sabotował komuchów od pierwszych chwil w PZPR - świadomie pisał głupawe przemówienia na 1 maja, sprytnie ukrył, że wierzy w Boga i bez wątpienia pisał na ścianach toalety „Precz z komuną!”.
Jako partyjny prokurator zbojkotował stan wojenny wlepiając pewnemu opozycjoniście tylko trzy miesiące aresztu. Ba, innemu przyniósł do celi spodnie, bo ten miał sfatygowane. O bohaterstwie dzisiejszego posła PiS świadczy jeszcze jedno: on słuchał Radia Wolna Europa! W tej sytuacji nie można nie zgodzić się z Piotrowiczem, który przekonywał, że legitymacji PZPR nie rzucił, bo niósł pomoc niesłusznie represjonowanym. „Ryzykowałem bardziej niż ci, którzy roznosili ulotki” - tłumaczył (wzruszony zalałem łzami drugą klawiaturę).
Waleczny prokurator Piotrowicz już za czasów Najjaśniejszej Rzeczypospolitej kontynuował dzieło miłosierdzia. Zapisał się np. złotymi zgłoskami w księdze parafialnej Krosna. Jako członek Rady Duszpasterskiej Archidiecezji Przemyskiej umorzył sprawę księdza, który przez lata molestował dziewczynki wkładając im ręce w majtki. Dla prokuratora Piotrowicza był to tylko przejaw „ojcowskiej czułości duchownego”.
Za czasów rewolucji francuskiej żył niejaki Józef Fouché, wieczny policjant, który najpierw skazywał na śmierć Ludwika XVI, później był jakobinem, następnie poparł przewrót termidoriański, później Napoleona, a po jego upadku króla Ludwika XVIII. Można więc śmiało powiedzieć, że Fouché też od środka rozwalał monarchię, republikę i cesarstwo. I takich właśnie ludzi potrzebuje Jarosław Kaczyński, operator walca drogowego rozjeżdżającego III RP. A że czasem ktoś się zsunie, mówi się trudno. Rewolucja najpierw wymaga ofiar, a później pożera własne dzieci.
Ale zastrzegam od razu - narzekania na jakość klasy politycznej Polski, która wstała z kolan - są bez sensu; przypominają dowcip o dwóch jąkałach wyznania mojżeszowego. Oto Samuel spotyka Arona przed rozgłośnią radiową:
- Szsz-uu-ka-ka-ją spi-spi-ke-ke-raa i chchcęęę sięęę zzz-gło-zgło-sić - tłumaczy Samuel.
- Nnnni-eee masz ccc-oooo ttt-aaam choooo-dzddzić - odpowiada wściekły Aron. - Ooooo-ni tttt-aamm nieeee luuu-bią Żżzz-ydów...