Życiowa rola celebrytki [komentarz]
Nie kojarzę Mai Bohosiewicz z żadną teatralno-filmową kreacją (moja wina, bo za rzadko gapię się w telewizor!), więc na temat jej aktorstwa (i talentu) wypowiadać się nie mogę. Co innego, gdy idzie o odkrycie, którego dokonała po lekturze projektu ustawy „o powszechnej ochronie życia ludzkiego i wychowaniu do życia w rodzinie”. Jak zapewnia, przeczytała nie tylko dwie stroniczki zmian w ustawie z 1993 r., które urodziła grupa prawników z Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”, ale też wielostronicowe uzasadnienie. A gdy już sobie poczytała, napisała na Facebooku, że w „projekcie nie ma nic kontrowersyjnego“!
Pani celebrytka w poniedziałkowej batalii o prawa kobiet do decydowania o swoim życiu udziału nie wzięła, bo oceniła, że media zalała „fala kłamstw, przekłamań i manipulacji”. O dziwo, tę konstatację poczyniła, zanim się w lekturze zatopiła (ma kobieta nadzwyczajne zdolności, czy jak?). To, że w przepisach, zgrabnie ubranych w prawniczy język, nie znalazła nic kontrowersyjnego, oznacza - ni mniej, ni więcej - tylko to, że nie ma tam „wzmianki o zakazie badań prenatalnych, który wcale nie pociąga lekarzy do odpowiedzialności”. Odkryła też Amerykę, pisząc, że „to inicjatywa publiczna, a to oznacza tyle, że obecna władza za nią nie odpowiada”.
Nie ciekawam politycznych sympatii pani Bohosiewicz. Bezczelnością jest natomiast robienie z dziesiątków tysięcy kobiet, które brały w protestach udział (sympatyczek było dużo więcej, czego wymownym dowodem czarny strój choćby moich redakcyjnych koleżanek), „zacietrzewionych gamoni”! A pisanie, że obecna władza za tę inicjatywę nie odpowiada, jest dziecinadą!
Na Wiejską, w postaci obywatelskiego (i nie tylko) projektu, może trafić największa nawet głupota. Ale to sejmowa większość o losie tej głupoty decyduje! Widać, że pani celebrytka tego nie rozumie!
PS. Wieczorem, na wniosek PiS, komisja sejmowa w całości odrzuciła projekt „Stop Aborcji“.