Życzliwa pomoc w śmiertelnej przysłudze [ROZMOWA, WIDEO]
Często do samobójstwa w sieci namawiają osoby zafascynowane śmiercią. I choć można mówić o dewiacji, nie jest to rzadkie zjawisko - twierdzi dr Andrzej Gawliński, kryminalistyk i suicydolog.
Co Pana tak zainteresowało w samobójstwach?
Przede wszystkim niezbadane do tej pory w Polsce zjawisko namowy lub pomocy w odebraniu sobie życia. Chociaż ostatnio bardzo głośno mówi się o kierowanych do dzieci i młodzieży śmiercionośnych grach „Niebieski wieloryb” i „Zostań Wróżką Ognia”, to tak naprawdę zjawisko to jest znacznie szersze i dotyczy osób w każdym wieku. Zbadałem, jak Polacy pomagają lub namawiają do samobójstwa w rzeczywistości oraz w sieci. Okazało się, że w internecie bez problemu można znaleźć strony, na których są szczegółowe porady, jak odebrać sobie życie. Nie brakuje tam osób nie tylko służących pomocą, ale wręcz nakłaniających do tego kroku.
Kim jest człowiek, który zabija przez internet?
Zazwyczaj sprawcy pozostają, niestety, anonimowi. I nawet jeśli uda się ich odrzeć z tej anonimowości, to motywacja bywa trudna do ustalenia. Chociaż też spotykam się z publikowanymi na stronach wyjaśnieniami, że „pomocnikom” samobójstwo się nie udało. A teraz nie chcą, by inni popełniali takie same błędy.
Naprawdę traktują to jako przysługę?
Tak, w dodatku bezinteresowną. Natrafiałem na liczne strony, gdzie oprócz szczegółowo opisanych metod popełnienia samobójstwa, podaje się szczegółowo takie informacje jak prawdopodobieństwo „sukcesu”, stopień nasilenia bólu towarzyszący odbieraniu sobie życia czy stopień ryzyka niepowodzenia z listą ewentualnych obrażeń, z jakimi przyjdzie żyć niedoszłemu samobójcy. Znalezienie „najlepszej metody” samouśmiercenia traktowane jest jako sukces, zaś dzielenie się informacjami uważane jest za koleżeńską poradę.
Czy pomocnicy też odbierają sobie życie?
Spotkałem się z dwoma rodzajami sytuacji. Pierwsza to pakt samobójczy, gdy dwie osoby chcą odebrać sobie życie i szukają kogoś, kto chciałby to razem z nimi zrobić. Druga - gdy ktoś, sam bezpieczny, pomaga w samobójstwie.
Przed gdańskim sądem toczy się sprawa dziewczyny, która przed dwoma laty miała się przyczynić do śmierci koleżanki, 17-letniej Agaty. Jak prawo traktuje osoby pomagające w samobójstwie?
Mówimy o przestępstwie z art. 151 kk, gdzie osoba, która namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Uważnie śledziłem doniesienia medialne w sprawie Agaty i widzę, że kwalifikacja tego czynu jako przestępstwa z art. 151 kk będzie dość trudna i skomplikowana. Sporo zależy od wyników sekcji zwłok, chociaż są też wskazania, że koleżanki wsparły Agatę w decyzji, nie mówiąc już o tym, że zacierały ślady. Tak naprawdę jednak niewiele tego typu spraw kończy się wyrokami sądowymi.
Jak wyglądały Pańskie badania?
Do pracy doktorskiej przeanalizowałem zgłoszenia samobójstw z lat 2000-2014. Oficjalnie w tym czasie próby samobójcze podjęło ponad 90 tysięcy Polaków! Aż 77 procent tych zdarzeń zakończyło się zgonem. Następnie prześledziłem statystyki związane z art. 151 kk. Okazało się, że przez 15 lat wszczęto około 30 tysięcy śledztw związanych z przestępstwem namawiania lub udzielania pomocy przy odebraniu sobie życia.
Przy co trzecim samobójstwie?
Zgoda, to bardzo dużo. Jednak tylko w 110 przypadkach udało się potwierdzić przestępstwo. Z kolei w statystykach Ministerstwa Sprawiedliwości znalazłem informację, że przez te 15 lat prawomocnie skazano tylko 20 osób. Można podejrzewać, że przestępstwo to występuje znacznie częściej, niż notuje jakakolwiek statystyka. Kolejnym etapem badań była konsultacja z 45 sądami okręgowymi i dokładna analiza wszystkich postępowań z art. 151 kk. Było ich zaledwie 18, nie wszystkie zakończyły się wyrokiem skazującym za nakłanianie lub pomoc w samobójstwie.
Przykład uniknięcia odpowiedzialności?
Przypadek z Pomorza z 2013 roku. Dotyczył 36-letniego księdza i nastoletniego chłopca, którego po zniknięciu z domu przez tydzień szukała policja. Skomplikowana sprawa, pojawiły się w niej błędy dotyczące kwalifikacji czynu. Art. 151kk dotyczy sytuacji, w której ofiarą nie jest osoba małoletnia lub niepoczytalna - musi to być jedynie człowiek zdolny do właściwego rozpoznania czynu w postaci targnięcia się na własne życie. Chłopiec miał 14 lat i sąd uznał, że kwalifikować tę sprawę należy jako usiłowanie zabójstwa.
Czy ten ksiądz z Pomorza i piętnastolatek zawarli pakt o wspólnym popełnieniu samobójstwa?
Nie jest to chyba takie proste. Wydaje mi się, że ksiądz sprawdzał, na ile chłopiec jest mu posłuszny, na ile będzie spełniał jego prośby i zachcianki. Wspólne samobójstwo miało polegać na tym, że to chłopiec jako pierwszy odbierze sobie życie. Doszło tam do kilku prób samobójczych, zdarzyło się nawet, że chłopiec zawisł na pętli wisielczej, a ksiądz go z niej odciął. Przy jednej z następnych prób chłopiec, już ze sznurem na szyi, w ostatniej chwili zmienił zdanie i powiedział, że nie chce umierać. Poprosił księdza, by odwiózł go do domu. Tak naprawdę chłopiec dopiero po powrocie opowiedział, co działo się, gdy przez ten tydzień przebywał sam na sam z księdzem, często zmieniając miejsce pobytu.
Ksiądz został skazany?
Z tego, co wiem, to w zakresie przestępstwa nakłaniania do samobójstwa zapadł wyrok uniewinniający. Duchowny poniósł jedynie konsekwencje prawne za rozpijanie nieletniego i podawanie mu narkotyków.
Jaka jeszcze historia zrobiła na Panu wrażenie?
Wszystkie przypadki, które opisałem w książce „Namowa lub pomoc w samobójstwie”, są niecodzienne i dość kontrowersyjne. Jedną z osób najbardziej zdeterminowanych w działaniu był 21-letni chłopak, którego 19-letnia dziewczyna zaszła w ciążę. Najpierw próbował skłonić ją do aborcji, a gdy się nie zgodziła, namawiał, by odebrała sobie życie. Nie chciała się zabić, więc zaproponował jej pakt samobójczy - oboje, jeśli się kochają, mieli w tej samej chwili wyskoczyć bodajże z szóstego piętra. Przy czym, co nietypowe dla paktów, każde z nich osobno, z okna swojego mieszkania. Mężczyzna nawet dzwonił do dziewczyny o umówionej godzinie, sprawdzając, czy wyskoczyła przez okno. Kiedy usłyszał, że tego nie zrobiła, miał do niej pretensje. Potem, przynosząc na spotkania nóż, przekonywał ją, że sam się zabije, jeśli ona tego nie zrobi. A ona będzie żyła w poczuciu winy. Ostatecznie, gdy żadna z prób nie przyniosła rezultatu, dosypał jej do soku amfetaminy, polecając, by taką mieszankę wypiła.
Jak to się skończyło?
Dziewczyna znalazła się w szpitalu, ale przeżyła. Sprawca został skazany, z tego, co pamiętam, na dwa lata.
Chłopak, choć okrutny, miał pewnie w śmierci dziewczyny i dziecka jakiś pokrętny interes. Jak jednak znaleźć sens u tych, którzy działają altruistycznie na rzecz śmierci?
Przeważnie są to osoby w jakimś stopniu zafascynowane śmiercią. I choć same nie zamierzają odebrać sobie życia, zależy im, by inni to zrobili. Typowym dla nich działaniem jest zalecenie ofierze, by w momencie popełniania samobójstwa miała włączoną kamerkę internetową, by sprawca mógł oglądać moment śmierci.
Jak to uzasadniają?
Tłumaczą, że chcą pomóc najbardziej komfortowo przejść samobójcy na drugą stronę. Co tak naprawdę jest fałszem.
Obawiam się, że rozmawiamy o głębokiej, rzadkiej dewiacji...
Zgadzam się z Panią co do dewiacji. Jednak przeszukując bardzo głęboko internet, zauważyłem, że to zjawisko wcale nie jest tak rzadkie, jakby się wydawało. Przy tym trudno o oficjalne statystyki, które by to potwierdzały. Wśród skazanych w Polsce za przestępstwo namowy i pomocy w samobójstwie w latach 2000-2014 nie ma ani jednej osoby, która robiła to w sieci.
Sprawcy mogą się czuć bezkarnie?
Mam nadzieję, że to się zmieni. W 2008 roku świat usłyszał o zdarzeniu, w którym uczestniczyli obywatele kilku państw. Pewnego wiosennego dnia z akademika wyszła 18-letnia studentka z Kanady. Udała się na pobliski most, z którego skoczyła do wody. Podczas śledztwa ustalono, że dziewczyna wcześniej szukała metod odebrania sobie życia. Na jednej ze stron skupiających potencjalnych samobójców zamieściła wpis, w którym podała przyczyny, dla których wybrała śmierć. Odezwała się do niej osoba przedstawiająca się jako młoda pielęgniarka ze Stanów Zjednoczonych. Dziewczyny zawiązały pakt samobójczy. Pielęgniarka namawiała studentkę na wybór śmierci przez powieszenie, proponowała, że będzie jej towarzyszyć - przy włączonej kamerze internetowej - w chwili śmierci online. I choć dziewczyna wybrała inną metodę samobójstwa, badając internet, śledczy znaleźli ślady kontaktu tej samej pielęgniarki z młodym informatykiem z Wielkiej Brytanii, który również odwiedzał „samobójcze strony” w sieci. Ten mężczyzna ostatecznie odebrał sobie życie, wykonując polecenia pielęgniarki, która do końca zapewniała mu wsparcie psychiczne i instruowała krok po kroku. Jak się później okazało, po drugiej stronie kamerki nie siedziała młoda pielęgniarka, ale 47-letni mężczyzna, były pielęgniarz z USA. Podczas przesłuchania ów mężczyzna przyznał się do skutecznej pomocy w samobójstwie łącznie w pięciu przypadkach i udziału w ponad stu w nieskutecznych próbach.
Można nazwać go internetowym mordercą?
Można go tak określić, zauważając przy okazji, że robił to bez żadnego określonego celu. To pokazuje, jak dużym zagrożeniem mogą być kontakty w sieci. Nigdy nie wiemy, kim jest osoba, która odpowiada na naszą próbę znalezienia kogoś, komu będziemy mogli się zwierzyć. A jej intencje mogą być co najmniej nieczyste.
Być może teraz, po nagłośnieniu okaleczeń wśród dzieci, grających w „Niebieskiego Wieloryba”, ktoś wreszcie przeprowadzi poważne badania statystyczne?
Niewykluczone. Jednak najpierw trzeba zmienić nasze podejście do problemu. Wydaje mi się, że z samobójstwami mamy w Polsce duży kłopot. Boimy się o nich mówić, jakby samo mówienie miało się przyczynić do wzrostu liczby prób samobójczych.
Czy to obawa przed efektem Wertera, czyli udowodnionym związkiem pomiędzy nagłośnieniem faktu popełnienia samobójstwa a wzrostem liczby popełnionych samobójstw?
Możliwe, jednak już teraz Polska należy do czołówki europejskich państw, jeśli chodzi o liczbę samobójstw. Dlatego uważam za niesłuszne przemilczanie tego zjawiska. Trzeba się bardziej skupić na działaniu profilaktycznym, edukacji zarówno rodziców, jak i pracowników szkół. Jak już mówiłem, z moich badań wynika, że często samobójcy wykorzystują sieć.
Czy zastanawiano się nad cenzurą internetu pod kątem eliminacji dostępu do stron pomagających w zabijaniu?
Sieć jest tak nieograniczona, że jej monitorowanie jest mało możliwe. Zresztą nawet zablokowanie polskich stron nie da efektów, są jeszcze przecież strony zagraniczne. Chociaż w Australii strony z samobójczymi metodami, odwiedzane przez „pomocników”, są blokowane. Była to dość kontrowersyjna decyzja, społeczeństwo bało się, że cenzura obejmie także inne dziedziny. Obawy okazały się bezpodstawne. Jednak poza Australią żadne państwo nie zdecydowało się na taki krok, poprzestając na kampaniach kierowanych głównie do dzieci i młodzieży.
Jaka jest szansa na zatrzymanie i ukaranie tych, którzy podżegają do samobójstwa?
W sieci zawsze pozostaje ślad cyfrowy, pozwalający przynajmniej na zlokalizowanie, skąd pochodzi sprawca. Jednak obowiązuje teza, że są poważniejsze przestępstwa, i o cybersamobójstwach zwyczajnie zapominamy. Poza tym może być problem z bezpośrednim udowodnieniem, że czyjś wpis bezpośrednio przełożył się na próbę samobójstwa innej osoby. Sama instrukcja, jak się zabić, nie może być kwalifikowana jako przestępstwo z artykułu 151 kk. Należy udowodnić związek przyczynowy oraz bezpośrednią relację między sprawcą a ofiarą.
Przecież samo szukanie potencjalnej ofiary i „pomocnika” w sieci zakłada brak bezpośredniej relacji! Może trzeba unowocześnić przepisy, by uwzględniały one przestępstwo pomocy w cybersamobójstwie?
Takich działań, choć są konieczne, nikt na razie w Polsce nie podejmuje. Gra w „Blue Whale” pokazała, że bez odpowiednich narzędzi prawnych oraz szeroko podjętych działań edukacyjno-profilaktycznych jesteśmy bezradni wobec zagrożeń płynących z sieci. Wydarzenia ostatniego tygodnia udowodniły, jak szybko polskie dzieci mogą paść ofiarą bezkarnego internetowego zabójcy.
wideo: Piotr Hukało
WARTO TO WIEDZIEĆ
Przyczyny samobójstwa
Samobójstwo nie musi być wynikiem zaburzeń psychicznych, ale z drugiej strony u części osób to właśnie choroba psychiczna jest istotnym czynnikiem ryzyka. Próby samobójcze podejmowane są przez chorych na depresję, w schizofrenii, uzależnionych, o ciężkich zaburzeniach osobowości. W takich przypadkach konieczne jest leczenie farmakologiczne. W pozostałych, gdy przyczyną są czynniki ekonomiczne lub np. utrata kogoś bliskiego, potrzebna jest pomoc psychologa.
- Samobójstwo to proces zakończony aktem - twierdzi psycholog, Marcin Szulc. - Mechanizm dochodzenia do decyzji jest złożony, a bodźcem spustowym, czyli kroplą przepełniającą czarę, bywa często błahe na pozór zdarzenie. U nastolatków występuje słaby mechanizm hamowania korowego. Oznacza to, że proces nadmiernego pobudzenia przeważa nad procesem hamowania. Coraz częściej zauważam, że młodzi ludzie mają też poważny problem z presją sukcesu, nie mogą znaleźć alternatywy dla założonych wcześniej planów.
Liczba prób samobójczych i samobójstw
Znaczna większość prób samobójczych wymyka się policyjnym statystykom. Według lekarzy, rocznie próbuje zabić się nawet 100 tysięcy Polaków. Część przypadków traktowana jest jako nieszczęśliwy przypadek lub przypadkowe zatrucie.
Co roku skutecznie samobójstwo popełnia ok. 6 tys. osób.
Dzieci i młodzież
Po okresie względnej stabilizacji od 2012-13 roku notuje się w Polsce dramatyczny wzrost liczby samobójstw wśród dzieci i młodzieży oraz równie dramatyczny wzrost ostrych przyjęć po próbach samobójczych na oddziały psychiatryczne. Pomorze nie jest wyjątkiem. Ze statystyk policyjnych wynika, że w 2014 r. śmiercią samobójczą zginęło w naszym województwie pięcioro dzieci do 14 lat i 61 nastolatków między 15 a 19 rokiem życia.
W 2015 roku było jeszcze gorzej - samobójstwo popełniło szesnaścioro, czyli ponad trzy razy więcej dzieci do 14 lat i 72 nastolatków. Zarząd Główny Sekcji Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego alarmował w ub. roku, że występowanie zaburzeń psychicznych wśród dzieci i młodzieży wykazuje tendencję wzrostową. Zaburzenia te występują obecnie u około 9 proc. populacji dzieci i młodzieży. W skali kraju ocenia się, że jakiegoś rodzaju pomocy psychiatrycznej i psychologicznej potrzebuje ok. 630 tys. osób, które nie ukończyły jeszcze 18 lat.
Efekt Wertera
Nazwa pochodzi od bohatera książki Johanna Wolfganga Goethego, która przyczyniła się do wzrostu liczby samobójstw. W latach 90. XX w. WHO opracowała zalecenia dla mediów, jak pisać o samobójstwach, by nie nakręcać śmiertelnej spirali. WHO zaleca m.in., by nigdy nie publikować zdjęć samobójców, nie podawać szczegółowo metody samobójstwa i szczegółowych powodów, które mogą usprawiedliwiać ten czyn. Nie należy robić sensacji z samobójstwa i udowadniać winy. Należy też pokazać, gdzie można szukać pomocy.
Pakty samobójcze
To nieformalne umowy, które określają czas, miejsce i zasady wspólnego odebrania sobie życia. Przed laty o paktach mówiono głównie w krajach azjatyckich: Japonii, Chinach i Korei Południowej, potem usłyszano o nich w Niemczech, Australii, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie oraz Szwecji i USA. Dziś desperaci spotykają się już na polskich, zamykanych zresztą regularnie przez policję, portalach.