Od najmłodszych lat kochali muzykę, ale nie akordeon. Dziś bez tego instrumentu nie mogą żyć. Arkadiusz Korytkowski i Michał Sawicki z Łomży założyli w październiku jedyne w Polsce Stowarzyszenie Miłośników Akordeonów.
Kiedy miałem 5 lat i byłem przedszkolakiem, moja rodzina zauważyła, że interesuje mnie muzyka i granie na instrumentach. Wtedy tata kupił mi mały, dziecinny akordeon, który był bardziej zabawką, niż instrumentem. Grałem na nim ze słuchu prawą ręką proste melodyjki. Parę lat później dziadek kupił mi w prezencie, na komunię, akordeon Weltmeister Cordal 80-basowy, na którym gram do dziś - wspomina Arkadiusz Korytkowski z Łomży, założyciel jedynego w kraju Stowarzyszenia Miłośników Akordeonów „Świat Akordeonu”.
Korytkowski swoją miłością do akordeonu chciał się podzielić z innymi. 6 lat temu założył więc na Facebooku otwartą grupę, do której dołączali kolejni miłośnicy tego instrumentu. Dziś jest ich tam prawie 5 tysięcy! Wymieniają się doświadczeniami, dzielą się utworami, a gdy trzeba, to nawet między sobą „handlują“ swoimi ukochanymi instrumentami. Tam też rodzą się prawdziwe przyjaźnie i niezwykłe projekty muzyczne.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia
Kiedy Arek Korytkowski był w trzeciej klasie podstawówki, rodzice zaprowadzili go na przesłuchanie do Państwowej Szkoły Muzycznej w Łomży. Tam zaczął on naukę gry w klasie Mirosława Kotelczuka;
- I ukończyłem tę szkołę, choć muszę dziś wyznać, że nie pałałem wówczas miłością do akordeonu... Można wręcz powiedzieć, że nie lubiłem tego instrumentu. Chciałem grać na perkusji i keyboardzie - wyznaje. - Miłość do akordeonu przyszła parę lat później, gdy już grałem w zespole na weselach.
Szkołę muzyczną ukończył równolegle ze szkołą podstawową i chciał iść na księdza, do niższego seminarium duchownego,
- Jednak mój tata stanowczo się sprzeciwił - wspomina Korytkowski. - Wiedział, że granie to mój konik i że bardzo chcę grać na keyboardzie, więc kupił mi keyboard Yamaha PSR-410 oraz kompletny sprzęt nagłośnieniowy, po czym zapoznał mnie ze swoim kolegą, który od wielu lat grał na weselach... Od razu zostałem przyjęty do tego zespołu i tak się zaczęło moje muzykowanie. Dzięki temu przeszła mi chęć bycia księdzem - śmieje się Arek.
Na weselach Korytkowski grał na klawiszach i śpiewał, ale szybko do swego instrumentalnego repertuaru włączył też akordeon. Bywało nawet tak, że młoda para chciała, by właśnie na akordeonie grał przez całe wesele.
- I było to wyzwanie! - przyznaje. - Bo do większości utworów nie miałem nut. Wówczas akordeon kojarzył mi się tylko z biesiadą i muzyką ludową.
Wszystko zmieniło się w momencie, gdy kupił swój pierwszy komputer i wsiąkł w świat internetu. Nagle okazało się, że ma nieograniczony dostęp do tysięcy nagrań i wykonań...
- Zacząłem odkrywać uniwersalność akordeonu i zobaczyłem, że świetnie brzmi on i w jazzie, i w muzyce klasycznej - wyznaje. - Zacząłem być dumny z tego, że gram na tak wszechstronnym instrumencie, który brzmi dobrze w każdym gatunku muzycznym. I co więcej, można go wszędzie ze sobą zabrać, a aby na nim grać - nie potrzeba prądu. Akordeon może zastąpić cały zespół muzyczny, bo jednocześnie można na nim grać i melodię, i akompaniament.
Korytkowski znalazł też w internecie nagrania słynnego polskiego akordeonisty Tadeusza Wesołowskiego.
- I przypomniałem sobie, jak moi dziadkowie opowiadali, że zawsze słuchali Wesołowskiego w audycjach radiowych. Nazwisko tego polskiego akordeonisty przewijało się już wcześniej w naszych rodzinnych rozmowach, ale ja wtedy posiadałem tylko magnetofon, a jego nagrania były dostępne jedynie na płytach winylowych.
Korytkowki wszystkie swoje muzyczne wspomnienia i akordeonowe doświadczenia spisał w książce „Świat Akordeonu cz. 1”, która ukazała się w tym roku. Kilka lat temu zaś założył własny kanał na YouTube, gdzie zamieszcza swoje aranżacje popularnych utworów. W międzyczasie do facebookowej grupy „Świat akordeonu“ zaprosił kolegę ze szkoły muzycznej - Michała Sawickiego. Ich muzyczna przyjaźń tak się rozwinęła, że w październiku obaj panowie założyli w Łomży jedyne w Polsce Stowarzyszenie Miłośników Akordeonów, którego hasłem przewodnim są słowa: „akordeon w domu, to harmonia w rodzinie“.
Rozsyłają z Łomży muzyczne impulsy
Michał Sawicki przyznaje, że i on nie od razu zapałał miłością do akordeonu: - W szkole muzycznej bywało różnie, ponieważ nie zawsze chciałem grać to, co było w programie - wspomina ze śmiechem Sawicki. - A i w ogóle z chęciami do grania było różnie, ale rodzice bardzo pilnowali, żebym skończył to, co zacząłem. To był dobry sposób na hartowanie charakteru. I tak po kilku latach w końcu zostałem absolwentem Państwowej Szkoły Muzycznej w klasie akordeonu.
Głównym instrumentem Sawickiego był saksofon tenorowy, ale z magazynu szkoły miał również wypożyczony akordeon i później już, kiedy tylko mógł, grał na nim zarówno dla własnej przyjemności, jak i dla znajomych. Potem grał na nim również swoim uczniom.
- Kiedy rozpocząłem pracę nauczyciela muzyki w Szkole Podstawowej nr 4 w Łomży, w codzienne zajęcia wplatałem akompaniament na akordeonie, co podobało się dzieciakom - podkreśla Michał.
Jednak przyznaje, że odnowienie szkolnej znajomości z Arkiem dało mu ogromny impuls do muzycznego rozwoju.
- Byłem wtedy w takim okresie, kiedy zaniedbałem akordeon i nie rozwijałem już swoich umiejętności na tym instrumencie. A gdy, dzięki Arkowi, zobaczyłem wiele osób grających na akordeonach na różnym poziomie, ale z ogromną pasją, przypomniałem sobie o swojej i zacząłem ćwiczyć codziennie. Efekty są dziś namacalne.
Michał Sawicki nagrał już kilka płyt z muzyką akordeonową i angażuje się w popularyzację tego instrumentu.
- No i po to założyliśmy nasze akordeonowe stowarzyszenie! - podkreśla. - Chcemy rozsyłać ludziom jak najwięcej takich dobrych impulsów, by mogli się realizować muzycznie, ale przede wszystkim czerpać z tego radość. Bo po to jest muzyka !
Stowarzyszenie, które w październiku powstało w Łomży, otwarte jest nie tylko dla akordeonistów, ale dla wszystkich, którzy kochają muzykę. Już zapisało się do niego kilkanaście osób! Na wiceprezesa został wybrany Michał Sawicki, a Arek Korytkowski został prezesem. Co więcej, Korytkowski zyskał też nowy przydomek. Członkowie Stowarzyszenia Miłośników Akordeonów - parafrazując imię prezesa i nazwę instrumentu - wołają za nim... Arkadeon.