Żywczanin wystartuje w najbardziej ekstremalnym wyścigu górskim na świecie. Już po raz trzeci
Na co dzień prowadzi ze szwagrem firmę w Żywcu, handluje materiałami i maszynami do pakowania. Po pracy trenuje. W niedzielę po raz trzeci w karierze wystartuje w najbardziej ekstremalnym wyścigu przygodowym świata. Paralotniarz Paweł Faron stanie przed wyzwaniem dotarcia z Salzburga do Monako w ramach Red Bull X-Alps.
Paweł Faron wystartuje po raz trzeci w swojej karierze w wyścigu Red Bull X-Alps, by, jak mówi, wreszcie dotrzeć do Monako. Specyficzne reguły rywalizacji mówią, że po dotarciu do mety pierwszego zawodnika, zaczyna się odliczanie 48 godzin. Gdy upłyną, cały wyścig się kończy.
- Zapowiada się jeden z najbardziej emocjonujących wyścigów w historii, trasa jest jeszcze bardziej wymagająca niż w poprzednich latach – mówi Christoph Weber, dyrektor wyścigu Red Bull X-Alps.
W ramach wyścigu trasa z Salzburga do Monako pokonywana jest wyłącznie pieszo lub na paralotni. Zawodnicy muszą po drodze zaliczyć 10 punktów kontrolnych, położonych na najwyższych alpejskich szczytach, znajdujących się na terenie Austrii, Niemiec, Włoch, Szwajcarii i Francji. Tegoroczna trasa wynosi w linii prostej około 1038 km. W rzeczywistości, jak tłumaczy nam zawodnik, startujący pokonają jednak o wiele dłuższy dystans.
[Kliknij i posłuchaj] - Będzie to około 1800 km. Każdy zawodnik ma swoją koncepcję na pokonanie trasy, coś co na mapie wygląda najlepiej często weryfikują warunki. Więc zawodnik, któremu uda się dotrzeć do mety pokonuje do 2000 km.
Nie bez powodu wyścig nazywany jest jednym z najtrudniejszych tego typu na świecie. Na pilotów czeka wiele zagrożeń zarówno w górach jak i powietrzu.
- Sportowcy mogą przebiec 50 km, wspiąć się na wysokość 2000 metrów, a następnie zaliczyć kilkugodzinny lot na dystansie nawet 200 km w warunkach, które innych zniechęciłyby do latania na dobre. I tak dzień po dniu, od 5:00 rano do 22:30 – mówi Hannes Arch, główny organizator wyścigu.
Regulamin nie pozwala na nocne wędrówki. Każdy z zawodników ma obowiązek odpoczynku. Jest od tego jednak wyjątek. - Możemy wybrać jedną noc, podczas której nie będzie odpoczywał – tłumaczy Paweł Faron. - Mamy obowiązkową przerwę, której w pierwszych edycjach nie było. W tym roku będzie to czas między 22.30 a 5 rano, latanie jest dozwolone od 6 rano do 21. W czasie przerwy zazwyczaj śpi się w samochodzie.
Red Bull X-Alps to nie tylko paralotniarstwo. By ukończyć zawody trzeba być wszechstronnym, niezwykle sprawnym fizycznie górskim sportowcem i posiadać „szósty zmysł” niezbędny do czytania pogody i terenu.
[Kliknij i posłuchaj] - Z zasady nie lata się w deszczu i przy silnym wietrze. Niszczy się przez to sprzęt, poza tym paralotnia jest bardzo podatna na turbulencje - mówi.
- Termika alpejska jest bardzo specyficzna, nawet gdy wydaje się, że jest piękna pogoda, tam odczuwa się to trochę inaczej niż w naszych górach. Dodatkowo jest zdecydowanie inne ukształtowanie terenu, skały, które mogą sprawiać że latanie jest bardziej niebezpieczne - dodaje Faron.
Paralotniarze podczas rywalizacji często ryzykują latając w trakcie deszczu, burz i silnego wiatru. W końcu nie po to często przez wiele godzin wchodzili na wysoką górę, żeby z niej pieszo schodzić. Rozkładają więc paralotnię, by zaoszczędzić sił w nogach.
Dla Pawła Farona będzie to trzeci w karierze występ w rajdzie. Jego kandydatura została wybrana spośród setek zgłoszeń nadesłanych z całego świata. Do tej pory ukończył on wyścigi w 2011 r. (zajął 17. miejsce) oraz w 2013 r. (14. lokata). Obok niego na starcie stanie 31 zawodników, w tym dwie kobiety.
Żywczanin nie wybrał się jednak do Salzburga sam. W całej wyprawie towarzyszyć mu będzie dwóch pomocników.
[Kliknij i posłuchaj] - Rola supporterów jest nieoceniona, jest bardzo trudna, mają sporo roboty. Otrzymuję od nich wszystkie informacje, których potrzebuję. Sprawdzają prognozy pogody, trasę, miejsce w którym najlepiej wylądować gdy jestem w trudnym terenie. Przygotowują mi jedzenie, lekarstwa, baterie do GPS-ów. Do nich należą też obowiązki medialne. Kręcą filmy z przebiegu rywalizacji. Wydaje się, że oni tylko jadą w samochodzie, a naprawdę mają masę roboty - wyjaśnia zawodnik.
W tegorocznej edycji Faronowi będzie towarzyszyć mu dwóch takich pomocników. [Kliknij i posłuchaj] - Będzie to Piotrek (Goc, przyp. red.), mój szwagier i wspólnik, który był ze mną już podczas wcześniejszych startów i Grzegorz Fiema, także paralotniarz, spod Krakowa.
By zostać zakwalifikowanym do wyścigu trzeba spełnić wymagające kryteria. Organizatorzy wybierają spośród setek chętnych na podstawie przesłanego przez nich kwestionariusza potwierdzającego doświadczenie górskie i stan zdrowia. W stawce zakwalifikowanych znajdują się specjaliści od lotów wyprawowych i uczestnicy Pucharu Świata. Paweł Faron, który po raz trzeci znalazł się wśród szczęśliwców mogących wziąć udział tej wyjątkowej imprezie sportowej, ma za sobą miesiące przygotowań, które mają mu pomóc w osiągnięciu upragnionego celu, czyli w dotarciu do Monako.
- Obiecałem w tym roku żonie, że to już będzie ostatni raz, ostatni taki wyścig. Ale nie chcę mówić, że to faktycznie będzie ostatni, bo nie wiem tego. Żona na pewno by chciała, żeby był ostatni, bo każdy taki start bardzo przeżywa.
Dzięki aplikacji Red Bull Mobile Live Tracking będzie można śledzić na bieżąco zawodników na trasie. Uczestnicy będą także publikowali na stronie zawodów zdjęcia i filmy z przebiegu rywalizacji.