2000 zł to godne minimum?
- Podniesienie płacy minimalnej spowoduje tylko i wyłącznie większe bezrobocie - uważa Zbigniew Haczkowski. Ale nie wszyscy są pesymistami
Takiej podwyżki płacy minimalnej jeszcze nie było. Od 2017 roku wzrośnie ona o 150 zł i wyniesie 2000 zł brutto. Wiele osób nie kryje zadowolenia. - Dość już poniżania nas! Dobrze, że PiS dba o tych, co zarabiają najmniej – podkreśla Krzysztof Garlicki z Zielonej Góry. - Niech wreszcie będzie sprawiedliwość.
Cieszy się też Sebastian Rysiek, choć zaznacza, że nie tylko pracownicy będą mieli więcej w portfelu, ale także rząd. Bo przecież od większej płacy będą większe podatki. Budżet państwa zyska. Gdzieś trzeba znaleźć pieniądze na program „Rodzina 500 plus” i inne wydatki...
Tymczasem pracodawcom wcale nie jest do śmiechu. - To czysty idiotyzm, żeby pani premier obiecywała ludziom, ile ja mam im zapłacić. To szczyt głupoty, brak wyobraźni i populizm - mówi prosto z mostu Zbigniew Haczkowski, właściciel firmy Melaco z Nowej Soli. - Niech będzie szczodra i powie 5000 złotych! To jest szastanie cudzymi pieniędzmi.
Zdaniem Jarosława Nieradki z Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej, podwyżka nie jest czymś nadzwyczajnym. Płaca minimalna wzrastała i będzie wzrastać. A obecna podwyżka będzie miała inne znaczenie w regionach, gdzie jest rozwinięta gospodarka, są duże przedsiębiorstwa, a inne w takich, jak nasz.
Na podwyżce płacy minimalnej o 150 zł zyska budżet państwa. Szacuje się, że dodatkowe wpływy wyniosą 1,54 mld zł. Złożą się na nie głównie składki na ZUS, NFZ oraz PIT. - To bardzo dobra wiadomość. Dziś pracodawcy oszczędzają, na czym się da, proponują żenująco niskie pensje - stwierdza Karolina Brydziak z Zielonej Góry. - Dość już tak niskich pensji w naszym kraju!
Zdaniem Agnieszki Dawidowicz z Gorzowa płaca minimalna powinna wynosić 2500 zł. Bo każdy powinien zarabiać tyle, żeby mu wystarczało do następnej wypłaty. A przy obecnych cenach tak nie jest. - Nie sądzę, by to mogło zaszkodzić pracodawcom. Poza tym bardzo dużo ludzi pracuje na umowę zlecenie i nie ma szans na „normalną” umowę i pracę - podkreśla pani Agnieszka.
Absolwentka socjologii Ewa Nalewajka z Zielonej Góry uważa, że to, czy kwota 2000 zł jest właściwa, zależy od tego, jakie kto ma potrzeby i jaką wykonuje pracę. Dla kogoś z wyższym wykształceniem, kto utrzymuje się sam w większym mieście, wydaje się to bardzo mało. Ale dla ludzi dziś pracujących za płacę minimalną jest to oczywiście dobra zmiana.
Technik budowlany Bogdan Ast z Nowej Soli jest zadowolony: - Dla mnie to pozytywny krok. PiS jest otwarty na ludzi niezamożnych. Dobrze robią. Jestem za. Najniższe pensje są poniżej minimum socjalnego i w żadnym wypadku nie mogą starczyć na życie. 2000 złotych to też nie jest za dużo, ale zawsze coś. Minimalna pensja powinna wynosić przynajmniej 50 procent średniego krajowego wynagrodzenia.
Informatyk Paweł Naruszko z Zielonej Góry ma jednak wątpliwości: - 500 plus, 2000 złotych... Ludzie to kupią, bo więcej kasy każdego cieszy. Ale to myślenie krótkowzroczne. Ktoś przecież za to wszystko zapłaci. Strach pomyśleć, co czeka nasze dzieci...
Dla mnie to pozytywny krok. PiS jest otwarty na ludzi niezamożnych. Dobrze robią
Wątpliwości mają także pracodawcy. Marek Chromik, dyrektor generalny uesa Polska Sp. z o.o. w Lubsku, jest przeciwny temu, aby politycy rozdawali pieniądze, których nie zarabiają. - To może się odbić na uczciwych pracodawcach. W naszej firmie nie ma nikogo, kto pracowałby za pensję minimalną. Wszyscy mają też umowę o pracę - zaznacza. - Jeśli konkurencja z powodu podwyżki płacy minimalnej ucieknie w szarą strefę lub umowy śmieciowe, utrudni nam to prowadzenie działalności.
- Zmiany w zakresie płacy minimalnej odbiją się na wynikach finansowych firm - nie ukrywa Irena Świat, księgowa w K. Schroeder sp. z o.o. w Nowej Koperni. - Będzie to przecież miało wpływ na pochodne wynagrodzeń, składki na ZUS, podatki. Koszty pracy wzrosną.
Ostro wypowiada się Zbigniew Haczkowski, który od 50 lat prowadzi w Nowej Soli firmę Melaco produkującą elementy do mebli. - Uważam, że to czysty idiotyzm, żeby pani premier obiecywała ludziom, ile ja mam im zapłacić. To szczyt głupoty, brak wyobraźni i populizm. Niech będzie szczodra i powie 5000 złotych! To jest szastanie cudzymi pieniędzmi - grzmi Haczkowski. - Łatwo jest tak przerzucać się kwotami, gdy mówi się o cudzych pieniądzach. U mnie pracuje 40 osób, każda na normalnej umowie o pracę i każda zarabia według stawek większych niż te, które proponuje rząd. Wychodzę z założenia, że jeżeli firmę na to stać, to powinna dać ludziom poczucie stabilizacji i motywację do pracy. Jest natomiast mnóstwo firm, gdzie stawki godzinowe wynoszą 6, 7 czy 8 złotych. Podniesienie ich do 12 spowoduje, że to padnie z dnia na dzień. Rząd takim zagraniem strzela sobie w kolano, bo podniesienie płacy minimalnej spowoduje tylko i wyłącznie większe bezrobocie.
Łatwo jest tak przerzucać się kwotami, gdy mówi się o cudzych pieniądzach
Spokojny jest za to Włodzimierz Skwarek, prezes Spółdzielczego Przedsiębiorstwa Handlowego SKR Strzelce Krajeńskie, które bazuje na handlu nawozami. - Stawka minimalna na poziomie 2000 złotych nie wniesie nic do naszego przedsiębiorstwa. Nie będzie żadnych negatywnych skutków - zapewnia. - U nas pracownicy otrzymują wyższe wynagrodzenia niż płaca minimalna. Trzeba mieć świadomość, że mamy obecnie rynek pracownika i dobrych fachowców brakuje. A dobry fachowiec nie będzie pracował za płacę minimalną. Obecnie ta stawka jest za niska. Uważam, że proponowana będzie właściwa.
- Są takie sektory, jak ochrony czy sprzątające, gdzie płaca minimalna może stanowić problem - przyznaje Jerzy Korolewicz, prezes Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gorzowie. - Tam są wynagrodzenia stosunkowo niskie. Podniesienie stawki minimalnej do 2000 złotych to trochę decyzja na wyrost. Kwota powinna być o 40-50 złotych mniejsza. Duży wzrost stawki minimalnej nie wpłynie korzystnie na płynność i kondycję przedsiębiorstwa. Tego rodzaju zmiany powinno się wprowadzać łagodniej.
Są takie sektory, jak ochrony czy sprzątające, gdzie płaca minimalna może stanowić problem
Z kolei Jarosław Nieradka, dyrektor biura Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej, zauważa, że ta zmiana będzie miała różny wpływ w różnych regionach kraju. W tych bogatych, z dużymi firmami, nie będzie dotkliwa dla pracodawców, ale też nie poprawi sytuacji pracowników. Inaczej w słabiej rozwiniętych gospodarczo regionach, jak nasz... Inaczej tę zmianę odczuje np. właściciel małego punktu usługowego, zatrudniającego jedną czy dwie osoby. W ogólnym rozrachunku więcej zapłaci klient...