64-latek wrócił ze szpitala do domu i zmarł. Trwa śledztwo
64-letni Eugeniusz Tomanek z bólem klatki piersiowej zgłosił się na Izbę Przyjęć do szpitala w Wodzisławiu Śl. Po wykonaniu badania krwi i EKG został wypisany do domu. Zmarł zaraz po powrocie. Rodzina ma żal do lekarzy. Sprawę badają prokuratorzy.
Było po godz. 19 kiedy Eugeniusz Tomanek z bólem klatki piersiowej, rąk i głowy zgłosił się na Izbę Przyjęć w Wodzisławiu Śl. Do szpitala nie pojechał przypadkowo. Ze względu na migotanie przedsionków, nadciśnienie tętnicze i poszerzenie aorty był pod stałą opieką poradni kardiologicznej.
Lekarz m.in. zlecił badanie krwi i EKG. Po przebadaniu stwierdził stan ogólny dobry, objawy zapalenia zatok i wypisał pacjenta do domu. - Wykluczyli zawał. Ale coś mi nadal jest - brzmiały jedne z ostatnich słów mężczyzny do żony. Chwilę później usiadł na tapczanie, zsiniały mu wargi i zsunął się na lewy bok. Żona na tętnicy szyjnej nie wyczuła tętna. Wezwała pomoc i rozpoczęła masaż serca. Wspólnie z ratownikami przez 50 minut walczyła o jego życie. O godz. 22:35 stwierdzono zgon mężczyzny.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień