Afera dębowa. Adam Ulbrych pisze do wiceministra Patryka Jakiego
Adam Ulbrych napisał list otwarty do wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego. Punktuje w nim, jak afera dębowa była lekceważona przez urzędników i policjantów.
„Szanowny Panie Ministrze, opowiem panu historię: jeden facet dorobił się sporego majątku na produkcji mebli i zaczął skupować nielegalnie ogromne ilości państwowej ziemi. Na tej ziemi wyciął nielegalnie setki drzew, choć podobno miał jakieś zezwolenia. To Michał A.” - tak zaczyna swój list do wiceministra sprawiedliwości opolski ekolog Adam Ulbrych.
Dalej wymienia lokalnych urzędników i policjantów, przez których bierność i zaniedbania - jego zdaniem - rozpętała się afera dębowa: masowa wycinka drzew i podpalanie zgłaszających ten proceder świadków.
Ekolog oskarża urzędników z gminy Wołczyn, którzy dawali zgodę na wycinki drzewa teściowi Michała A. (teść oficjalnie był właścicielem tych terenów), ale - jak zarzuca Ulbrych - „zapomnieli pojechać w teren i pokazać mu, które może wyciąć, a które ma zostawić”. Drzewa usuwano razem z korzeniami. Dzisiaj burmistrz Wołczyna nie może się drzew doliczyć, przez co nie nałożył kary za masową wycinkę w Rożnowie.
Ekolog oskarża też byłego kierownika posterunku policji w Wołczynie, który miał mu powiedzieć, że trzeba byłoby karać swoich rolników, a tego on nie chce robić. „Dzisiaj jeden z tych rolników Daniel R. siedzi w areszcie, oskarżony o podpalenia z użyciem granatu” - wytyka autor listu. Dziś kierownik jest już na emeryturze, na którą został wysłany, ponieważ służbę rozpoczynał jeszcze w milicji.
Adam Ulbrych atakuje też wołczyńskiego radnego Ludwika Bogdanowicza (który „zasłynął” pobiciem operatora Polsatu), który - jak cytuje - powiedział mu: „Droczycie się o te drzewa, a potem się dziwicie, że was podpalają”.
„Co ich wszystkich łączy? Wszyscy są myśliwymi i członkami Polskiego Związku Łowieckiego”- pisze dalej Ulbrych i dodaje, że dzisiaj to myśliwi są ważni dla ministra środowiska Szyszki, a nie ekolodzy.
Swego czasu wiceminister Patryk Jaki obiecał, że zajmie się „mafią wołczyńską”. I się zajął, przekazał sprawę do Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Dopiero wtedy śledztwo ruszyło, a Michał A. i Daniel R. zostali aresztowani.
Listu ekologa jeszcze nie czytał. - Aktualnie jestem na urlopie - informuje.
Afera dębowa. Policja zatrzymała zleceniodawcę podpaleń