Biznes w czasie pandemii koronawirusa. Opolskie firmy walczą, by nie iść na dno
Instruktor jazdy, trener personalny, fotografka i właściciel sieci żłobków oraz przedszkoli. Czwórkę opolan łączy jedno: gdy życie w walczącym z koronawirusem kraju zamarło, oni z dnia na dzień musieli znaleźć plan „B”, by mieć z czego żyć.
Rząd zawiesił działalność żłobków, przedszkoli, szkół oraz instytucji kulturalnych. Zamknięte zostały centra handlowe, siłownie, restauracje. Codzienność wielu rodzin stanęła na głowie i nie ma pewności, kiedy wróci do normy.
Historia 1: Przedszkolne ciocie w wirtualnej akcji
Z internecie krąży żart, że matka trójki dzieci okazała się szybsza od naukowców. Po tygodniu spędzonym w domu ze
swoimi pociechami wynalazła szczepionkę na koronawirusa.
Rodziców na granicy szaleństwa podobno z każdym dniem przybywa. – Sytuacja jest nietypowa, bo nie mogą zorganizować najmłodszym czasu tak, jak dotychczas, czyli zabrać ich do zoo, kina, czy na pływalnię. Po tygodniu życia w czterech ścianach mieszkania, codzienność może stać się nieznośna – mówi Grzegorz Tarka, właściciel żłobków i przedszkoli Kraina Marzeń, które zapewniają opiekę dla blisko 200 opolskich dzieci. – Część rodziców musi pracować zdalnie, co przy maluchach, które są wulkanami energii, jest nie lada wyzwaniem. Dlatego my nie robimy sobie wakacji, tylko działamy na wysokich obrotach, żeby ich odciążyć.
Żłobkowe ciocie i przedszkolanki nie mogą widywać się ze swoimi podopiecznymi w salach, ale mogą im złożyć wirtualne wizyty w domach. Kraina Marzeń przygotowuje cztery takie spotkania dziennie, zwykle na żywo (dostęp nie jest ograniczony wyłącznie dla tych, którzy płacą czesne, więc może je oglądać każdy na facebookowym profilu Krainy Marzeń o godz. 10, 11, 16 i 19).
– To dla nas nowość i uczymy się takiej formy pracy. Opiekunki musiały przełamać barierę i stanąć przed kamerą, wiedząc, że będą oceniane nie tylko przez dzieci, ale i przez dorosłych – mówi Grzegorz Tarka. – Tylko pierwszego dnia nasze posty zobaczyło 10 tys. osób, więc presja jest spora.
Wirtualne spotkania z dnia na dzień cieszą się coraz większą popularnością i trudno się dziwić. Opiekunki dwoją się i troją, żeby zainteresować maluchy – są zajęcia plastyczne, nauka angielskiego, ćwiczenia ruchowe, a wieczorem bajka na dobranoc. Coś dla siebie znajdą też dorośli.
Psycholog, podczas internetowego seminarium, podpowiada na przykład jak rozmawiać z dzieckiem o koronawirusie oraz o przymusowej izolacji. – Chcemy pokazać rodzicom, że nie zostawiliśmy ich samych w tej trudnej dla wszystkich sytuacji. Opiekunki pracują jeszcze ciężej niż zwykle, by dostosować się do nowych warunków. Powiem wprost: od tego, czy rodzice zapłacą czesne, zależy przecież nasza przyszłość – mówi właściciel Krainy Marzeń.
Podobny problem będzie mieć wiele placówek. Klienci mogą uznać, że skoro zajęć nie było, to powinni zostać zwolnieni z czesnego.
– Wtedy musiałbym zwolnić pracowników i zamknąć działalność. Ale przecież zagrożenie epidemiczne w końcu minie, rodzice wrócą do pracy i będą chcieli, aby ich pociechy miały taką opiekę jak zwykle. Możemy jedynie apelować do nich o wyrozumiałość – mówi Grzegorz Tarka. – Zatrudniam 45 pracowników i oni pytają co dalej, a ja po prostu nie wiem. Do końca marca mają zagwarantowane pensje, ale jeśli rodzice zastrajkują, nie wiem, co zrobię w kolejnym miesiącu. Mnie też ta sytuacja spędza sen z powiek.
Historia 2: Butelka z wodą zamiast hantli
- Zdecydowana większość moich klientów to osoby, z którymi do niedawna wykonywałem ćwiczenia na siłowni – przyznaje Mateusz Bałabuch, trener personalny z Opola. – Odkąd siłownie zostały zamknięte musiałem przenieść się do sieci. Wcześniej współpracowałem już w ten sposób z niektórymi ćwiczącymi, ale to były jednostkowe sytuacje.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień