Byłem na Pomorskiej, czyli rodzinne legendy
Legendy. Nie mamy czasu ich sprawdzać, łazić po archiwach. Nie chce nam się, to może poczekać. No a później ktoś z rodziny umiera.
Do katowni gestapo przy ul. Pomorskiej wybierałem się przez lata, ale zawsze tylko mijałem modernistyczny budynek, w którego piwnicach ludzie przeszli piekło. Wybierałem się tam, bo rodzinna legenda mówiła o bracie mojej babci, Kazimierzu Płatku, który był tam więziony, a potem zginął rozstrzelany na Dąbiu w ostatnich dniach wojny.
Wszedłem w bramę. Zdjęcia więźniów Auschwitz, małe podwórko, schodki do piwnicy. Napis „Muzeum historyczne Miasta Krakowa”. Upiornie, scenografia horroru.
Przekraczając próg doznałem ulgi, że w każdej chwili będę mógł stamtąd wyjść, że wolność dostępna, że nie muszę zostać. Cztery małe pomieszczenia bez okien, pozostawione nietknięte od osiemdziesięciu lat. W każdym napisy na ścianach, czytelne, głównie o Bogu, liczne błędy ortograficzne. Kilka cyrylicą, jeden po francusku, reszta po polsku.
W drugiej sali na ścianie narysowana pięciolinia z nutami, dwa systemy, na fortepian, tonacja G-dur. Dwa takty, nie do końca czytelne, to znaczy melodia, którą z tych nut skazańca gram, niekoniecznie musiała być tą, którą sobie w ciemności wyobraził. Może się pomylił? Nie jestem pewien czy w drugim akordzie miało być „e” czy „fis”, ale tak czy inaczej to jakiś radosny motyw. Nad nutami zagadkowe „Ja też byłem”.
Podłogę z lastryko zabezpieczono pancernym szkłem. Na niektórych ścianach białe płytki 10x10 cm bez fugi, kilka zardzewiałych kranów z Zakładów Zieleniewskiego. W ostatnim pomieszczeniu zardzewiały kaloryfer. Wśród kilkudziesięciu napisów wydrapane w tynku „tu siedział Płatek Kazimierz”. Nic o Chrystusie, nadziei, bohaterstwie. Pan pilnujący odsyła do muzeum obok. Pani pilnująca nie chce ode mnie pieniędzy za wstęp.
Znajduję wuja w komputerze. Nie zginął na Dąbiu. Nie wiadomo jak. Sygnatura akt R. 2741. Armia Krajowa, grupa dywersyjna Halszki. Otrzymał pseudonim „Wicher”. Został zatrzymany 23 listopada 1944 roku w czasie akcji trzyosobowej grupy zorganizowanej w mieszkaniu Niemca. Celem było zdobycie broni. Jeden z członków zginął podczas akcji, zaś dwaj zostali zatrzymani. Kazimierz Płatek jeszcze tego samego dnia został przewieziony do siedziby gestapo, zlokalizowanej przy ul. Pomorskiej.
Wuj wykonywał egzekucje na Niemcach i volksdeutschach. Mama przypomniała sobie, że uciekał w ulicę Łobzowską, próbował przeskoczyć przez mur Karmelitanek. Dwa miesiące i wojna się skończyła. Pewnie później zdałby maturę. Podobno był bardzo zdolny.